Żelazne Kuźnie
-
-
Bilolus1
Baron wciąż pochylony nad ogniem pociągnął ze swojej piersiówki i zaczął.
‐ Będzie to już czterdzieści lat jak zabiłem Rozszarpywacza…ale zacznijmy od początku .‐ stwierdził na chwilę przerywając ‐. Podróżowałem wówczas z grupą najemników Broka Ogniobrodego, byliśmy niewielkim ale silnym oddziałem, i tak podróżowaliśmy, skakaliśmy od miasta do miasta aż pewnego dnia idąc ze śpiewem na ustach jak zazwyczaj usłyszeliśmy niepokojący ryk który spłoszył ptaki. Był on o tyle silny że tego dnia żaden z nas nie szedł bez broni w ręce, jednak mimo tego jakiego stracha napędziła nam bestia nie ukazała się pierwszego dnia…zrobiła to pierwszej nocy ‐ gdy stałem akurat na warcie usłyszałem jak drzewa trzeszczą kilka metrów przedemną i…‐ tu przerwał na chwilę żeby nadać chwili więcej dramatu ‐. Sku*wysyńki na około pięć metrów potwór wyskoczył z ciemności, wpadł na sam środek naszego obozu niszcząc ogromne ognisko wzbił płomienie we wszystkie strony ‐ las zapłonął a ja obserwowałem jak on zaczyna powoli masakrować moich przyjaciół którzy ruszyli do walk.‐ jego twarz przeszedł jakby pusty, bezemocyjny uśmiech ‐. Jednym ciosem potrafił zmieść rosłego krasnoluda w pancerzu, i tak też robił dopóki nie zostałem tylko ja i on… i powiem wam, na bogów myślałem wtedy że padnę zabity ale udało mi się dokonać czegoś wielkiego. Gdy ten na mnie zaszarżował ja czekałem na cios i szybką śmierć…ale w ostatnich sekundach postanowiłem walczyć o życie… rzuciłem się w przód o minimetry unikając jednego z jego ogromnych pazurów… bestia nabiła się na mój topór którym w panice uderzyłem w górę ‐ a jej pęd prawie ją wypatroszył. Jednak wciąż stał i walczył, wystraszyło go jednak moje zniknięcie…a ja otóż dostałem się… do niego przez ogromną ranę w brzuchu. Stamtąd zacząłem szerzyć ogromne zniszczenie, rozprułem wszystko co miał w środku i niemalże utonąłem w krwi. A gdy padł wyciąłem sobie z niego drogę i zerwałem całą skórę jaką mogłem.‐ tu uśmiechnął się po zbójnicku ‐. Od tamtego dnia stwierdziłem że czy to ogromny niedźwiedź, czy troll czy nawet Lord Pustki, nie dam sobie w pysk pluć i będę zawsze walczył, do samego końca.‐ tak zakończył popijając sobie kosy ‐.
-
Kuba1001
I dźwięk popijania Kosy był jedynym, który niósł się po obozie Twojej armii, gdyż nikt nie był w stanie nic powiedzieć.
Pierwszy ocknął się Dagna.
‐ No dobra, koniec opowieści na dziś! ‐ krzyknął władczo. ‐ Zbierać się, kończyć chlanie i żarcie i do namiotów! Jutro idziemy na wojnę, więc jak który będzie usypiał na drzewcu topora to nogi z dupy powyrywam!
Po tych słowach otaczający Cię krąg opustoszał i został ostatecznie jedynie Thane. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Nikt oczywiście po drodze Cię nie zaczepiał, większość Goblinów, Orków, Centaurów, a nawet Cyklopów, kiwała Ci głową na znak szacunku i schodziła z drogi. Bezpiecznie trafiłeś pod główny namiot wodzów Hordy. Gdy już miałeś uchylić poły namiotu i wejść do środka, usłyszałeś taką oto rozmowę:
‐ Poślemy do podziemi większość Goblinów i Ogry. To ich teren, zapewnią nam przewagę. ‐ powiedział Qurog.
‐ Trolle? ‐ spytał krótko drugi wódz.
‐ Zbyt impulsywne. W ciasnych korytarzach mogą pozbijać naszych. Zostaną w rezerwie.
‐ A co wyślemy tamtym?
‐ To co ustaliliśmy wcześniej: Centaury, Orków na wargach i trochę Goblinów, głównie łuczników i szamanów. Tam liczy się pośpiech.
Po tym zdaniu rozmowa zakończyła się i usłyszałeś szeleszczenie papieru, jakby chowali mapy. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-