‐ Do widzenia wójcie, do widzenia ja spać idę bo dzisiaj zamęczonym . Szlachcic wolnym krokiem poszedł do domu a gdy tam trafił zapominając o kolacji położył się spać .
Gdy rano otworzył oczy i podniósł się ubrał szaty na końcu przy szacie zawiązał swój ozdobny pas i przewiesił przez niego szablę oraz czekan pułkownika . Gdy był gotów wyszedł z domu psa zostawiając sługom i ruszył w stronę bramy .
Zaczęli rozbijać namioty, ale wiatr nie ułatwiał tego. Z czterech namiotów straciliście dwa. Pozostałe udało się jakoś rozbić, ale musieliście siedzieć po osiem chłopa w jednym.
Jak na razie nie ruszacie, głównie dla tego, że dwóch ludzi wyszło na przód i zaczęli odśnieżać Wam drogę. W tym miejscu śniegu było tak dużo, że nie mogliście przejechać.
‐ Cholera… wolałbym już mieć włości obok tych pie**olonych orków i ich tam bić a nie tu siedzieć na mrozie i nic nie mieć do roboty .‐ powiedział pośpieszając lekko konie ‐.