Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Uznał, że lepiej się nie zbliżać do ani jednych, ani drugich. Porozglądał się na dziedzińcu.
Ekipa rozbójników wróciła do swoich spraw po zakończeniu bójki.
On sam wrócił do swojego pokoju.
Wróciłeś i nic się w nim nie zmieniło.
Położył się spać, chciał przeleżeć/przespać resztę tego dnia.
Przespałeś. Obudziłeś się dopiero w nocy, gdy kucharz wołał na kolację.
Wyszedł, zamykając drzwi na klucz. Udał się do stołówki.
Stołówka i menu nie zmieniły się od Twojej ostatniej wizyty.
‐Witaj Reddy, Mięso, chleb, wodę i ziemniaki, jak można.
Kucharz mruknął coś, choć bardziej przypominało warknięcie, i po chwili podał Ci posiłek składający się z tego co zamówiłeś.
Wziął je, poszedł usiąść przy pustym stole.
Akurat trafił się pusty. Ogropodobny chyba nie przyjdzie dziś na kolację…
Usiadł przy stole, zjadł w spokoju. Nadal nie interesowało go towarzyskie życie w tym miejscu.
Mogło nie interesować, reszta bandy też najwidoczniej miała Cię gdzieś. Przynajmniej posiłek minął spokojnie.
Po skończeniu posiłku wrócił do pokoju.
No i wróciłeś.
Pospał do dnia kolejnego.
Dnia kolejnego obudziły Cię trąbki, ale natarczywsze.
Wyszedł na dziedziniec, wcześniej zamykając drzwi od swojego pokoju.
Wszyscy znów ustawiali się w szeregach.