Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Położył się spać, chciał przeleżeć/przespać resztę tego dnia.
Przespałeś. Obudziłeś się dopiero w nocy, gdy kucharz wołał na kolację.
Wyszedł, zamykając drzwi na klucz. Udał się do stołówki.
Stołówka i menu nie zmieniły się od Twojej ostatniej wizyty.
‐Witaj Reddy, Mięso, chleb, wodę i ziemniaki, jak można.
Kucharz mruknął coś, choć bardziej przypominało warknięcie, i po chwili podał Ci posiłek składający się z tego co zamówiłeś.
Wziął je, poszedł usiąść przy pustym stole.
Akurat trafił się pusty. Ogropodobny chyba nie przyjdzie dziś na kolację…
Usiadł przy stole, zjadł w spokoju. Nadal nie interesowało go towarzyskie życie w tym miejscu.
Mogło nie interesować, reszta bandy też najwidoczniej miała Cię gdzieś. Przynajmniej posiłek minął spokojnie.
Po skończeniu posiłku wrócił do pokoju.
No i wróciłeś.
Pospał do dnia kolejnego.
Dnia kolejnego obudziły Cię trąbki, ale natarczywsze.
Wyszedł na dziedziniec, wcześniej zamykając drzwi od swojego pokoju.
Wszyscy znów ustawiali się w szeregach.
Również się ustawił.
‐ Do zbrojowni! ‐ zarządził przywódca bandy, gdy zaszczycił Was swą obecnością. ‐ Dziś wielki dzień. Wiecie co macie robić! ‐ bardziej stwierdził niż zapytał.
Poczekał aż ruszą do zbrojowni, wtedy on sam ruszy również.
W zbrojowni był za duży tłok i nie mogłeś wejść.