Teren Obsydianowej Świątyni
-
-
-
Andrzej_Duda
Kiedy Bill wyszedł na zewnątrz budynku tuż za niedawno poznaną mamą Stevena, zobaczył ją stojącą wśród wciąż opadającego na dół przez to uderzenie piasku. Mówiąc precyzyjniej, Różowa właśnie stoi nad dziurą na środku plaży. W środku tej dziury najprawdopodobniej znajduje się właśnie to… To cokolwiek co właśnie spadło z nieba na ziemię. Nie pozostaje nic innego jak sprawdzić to samemu. Różowa wygląda na wielce skonsternowaną swoim znaleziskiem.
-
Woj2000
W taki wypadku Billowi nie pozostało nic innego, jak najzwyczajniej w świecie przybliżyć się do swojej tymczasowej towarzyszki i po prostu zobaczyć, co w tej dziurze, czy też innym kraterze, się znajduje. Właśnie dlatego to robi, jednak przeczuwając, że to, co tam zobaczy, na pewno nie będzie niczym dobrym.
-
Andrzej_Duda
To co Bill zobaczył… Hm, no cóż, trudno w ogóle stwierdzić jest to, czy jest coś złego czy raczej dobrego. Zwlaszcza, że Dewey nie wie nawet za bardzo co to jest. Lub też raczej w tym przypadku… Nie wie KTO to jest i dlaczego spadł z nieba. Albowiem, w dziurze leży nieprzytomny mężczyzna. Taki cudak, że to dziwne nawet dla kogoś takiego jak Bill…
Dosłownie jak zrobiony ze srebra… A na nim leży połamana na kilka kawałków równie srebrna… Deska. Taka jakby… Surfingowa. -
Woj2000
Trzeba przyznać, że Bill już wiele w swoim życiu widział, ale na pewno nie srebrnego gościa z deską surfingową. Co tylko pokazuje, jak Wszechświat, w którym żyje, jest naprawdę, ale to naprawdę… specyficzny, łagodnie mówiąc.
Niemniej jednak, zorientować się w sytuacji trzeba. Dlatego też ostrożnie spróbował wejść do dziury i obadać niedoszłego Ikara z bliska. -
Andrzej_Duda
W tej kwestii pewne jest jedno - Skoro Różowa nie zbyt kojarzy kto może być tym tajemniczym Iron Manem, ale z metalu o większej wartości, to Żółta na pewno będzie go kojarzyć… Ale na. Razie trzeba się w ogóle upewnić, czy on żyje. Trudno powiedzieć, czy jest cały, czy nie… Jego ciało jest takie srebrne, że się zlewa z samym sobą, zwłaszcza w tym pyle. Na razie wiadomo tylko tyle, że jest nieprzytomny.
-
-
-
Woj2000
Wychodzi na to, że pewnie musi być jakimś robotem, cyborgiem czy czymś na kształt Klejnotów, tylko w męskiej wersji. Jednak te konkluzje należy zostawić na potem.
-Dobrze, że jesteś przytomny. - odparł, stsrając się zabrzmieć budująco - Zaraz wezwiemy pogotowie. Chyba, że… nie potrzebujesz?
Bill jest świadom, że to jedno z głupszych pytań, jakie mógł zadać, jednak… to srebrny gość z kosmosu. Skoro jest przytomny po spadku z nieba, to może w ogóle nic mu nie jest? -
Andrzej_Duda
Skoro to jest srebrny gość z kosmosu, to równie dobrze może za chwilę wybuchnąć i zdezintegrować wszystko w promieniu kilku kilometrów. Nie wiadomo czym on w ogóle jest, a tym bardziej jaka jest w ogóle jego fizjologia i anatomia.
Powoli zmrużył oczy, po czym gwałtownie je otworzył. Następnie dość mocno i kurczowo złapał się Billa za jego rękę i zaczął powoli wstawać, a raczej się w tym przypadku opierać o to co ma za plecami.
-Czy to… Ziemia? - spytał się niepewnie. Przynajmniej teraz wiadomo, że to prawdopodobnie mężczyzna. -
-
-
Woj2000
-Beach City. Szmat drogi od Nowego Jorku. - odparł, początkowo nawet zaskoczony, że kosmita zna chociaż jedno ziemskie miasto. Chociaż za chwilę przypomniał sobie, o jakie miasto mu chodziło. Nowy Jork, w którym zawsze coś się dzieje i w którym zawsze jest rozróba, nawet ta robiona przez kosmitów. Więc… znajomość przestsła już tak dziwić.
-Co ci się w ogóle stało, panie…? - zapytał. -
-
Woj2000
Gdyby Bill nadal miał jakiekolwiek wątpliwości co do pochodzenia tego srebrnego, to już niepodobne do niczego imię wyraźne wskazywało, że jego ojczyzna nie jest z tego świata. Oczywiście Dewey nie miał wątpliwości co do jego pochodzenia od początku.
-Wybiłeś duży krater. - skomentował, widząc rozglądanie się srebrnego - To cud, że w ogóle żyjesz. -
-
-
-
Woj2000
Uuuu… chyba jednak ten upadek naprawdę nie był dla niego bez szwanku, patrząc na to wielce dziwaczne zachowanie. W takim razie Bill jest już pewien, że lepiej będzie mu pomóc.
W tym celu zaczął wygramoliwać się z krateru, by potem spróbować podać mu rękę, czy też w tym przypadku złapać za tą podniesioną, i go najzwyczajniej w świecie wyciągnąć.