Przez chwilę zastanowił się nad sensem tego zdarzenia, lecz w końcu ogarnął, o co wierzchowcowi chodzi.
-Dobra, żółwie go przegoniły! Tylko… gdzie jest teraz? Coś mu się stało?
Cóż… dziwna sytuacja, ale w ko tekście tego nienormalnego lasu - niespodziewanie zwyczajna.
-To ten… chodźmy za koniem. - odezwał się do Perydot, rozpoczynając chód za wierzchowcem.
Tak właściwie, to podczas pobytu w tym lesie Andy powinien uznać normalność za pojęcie bardzo, ale to bardzo względne.
-Tak… Gdziekolwiek on idziemy. - odpowiedziała, podążając za Andym.
Niewiele myśląć już nad tym wszystkim, posłużnie idzie za rozumnym koniem, spodziewając się, że doprowadzi go do właściciela tej opanowanej przez żółwie posiadłości.
Ta… Hehehe. Całe szczęście, że praktycznie nie możliwe jest istnienie jakiegoś leśnego rogacza. Może i kosmici istnieją, ale świat jeszcze nie oszalał.