Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Dalej stoi jeszcze ta niska i fioletowa.
Podszedł do niej i się zwyczajnie przywitał. Wyglądała na najbardziej wyluzowaną z nich wszystkich, więc nie powinien mieć specjalnego problemu z rozmową z nią.
Fakt, wygląda na całkiem miłą. -Hej, jestem Ametyst! Podskoczyła, żeby przybić piątkę.
Kevin szybko odwzajemnił piątkę. -Kevin, ze Stevenem darłem kiedyś koty, ale chyba już się nieco pojednaliśmy. Chyba.
-Ta, opowiadał nam o twoim łongo bongo.
-Eee, czym? - zapytał się zdziwiony.
-No wiesz… Stevonnie i tak dalej. No nie mów, że nie pamiętasz tej imprezy w twoim domu, co zaprosiłeś Stevena i Connie!
-Ech, oczywiści, że pamiętam. Zwaliłem się wtedy do basenu pod koniec. -powiedział, przypominając sobie własne próby ponownego złączenia Stevonnie.
-Heh. Też tam byłam!
-Nie gadaj! - odpowiedziała zdziwony -Niemożliwe, na pewno bym cię tam zauważył. Chyba, że zmieniłaś jakoś postać…
Ametyst zmieniła na chwilę swój wygląd w typowego imprezowicza. -Ta-da!
Nadal go to zaskoczyło, mimo, że był do tego nieco przywyczajony.
Ametyst poszła w stronę lodówki i zaczęła robić kanapkę po wyjęciu składników.
Kevin postanowił usiąść sobie na jakimś krześle w kuchni i wyjął telefon, by sprawdzić, co się ostatnio w internetowym świecie działo.
Nic wyjątkowego, na pierwszy rzut oka.
Jakieś powiadomienia bądź kompromitujące go zdjęcia?
Na szczęście nie. Ale za to jego zdjęcia z Diamencikiem są prawie wszędzie.
Nadal to te same, czy już jakieś inne?
Takie same, na szczęście.
Przynajmniej tyle. Odłożył telefon i posiedział sobie w milczeniu, patrząc, jak się Diamencik bawi.