Dom Billa Deweya
-
Woj2000
Bill próbuje walczyć z tymi wyobrażeniami, lecz z góry skazany jest na porażkę. Mimo wysiłków mających na celu doprowadzić samego siebie do stanu snu, nie udaje mu się. Bill’owi mija kolejna bezsenna noc pochłonięta rozważaniami i mętnymi marami dotyczącymi bladego Klejnotu.
Dopiero następnego dnia, po nieprzespanej nocy dochodzi do wniosku, że jednak mógł wziąć jakieś proszki nasenne.
Wolno zwlekając się z łóżka, Dewey wykonuje poranną toaletę, je śpóźnione śniadanie i postanawia zrobić sobie dzień wolny. Ubiera swoją starą, dobrą marynarkę i mimo senności wychodzi z domu, by pochodzić bez celu po mieście. -
Andrzej_Duda
Przychodzi mu to z trudem, ponieważ Perła nieustannie siedzi w jego głowie i zajmuje większość jego umysłu.
// www.grupy.jeja.pl/topic,64008,beach-city.html -
Woj2000
Dewey w końcu powrócił do domu z umysłem pełnym kotłujących się myśli. Walka pod świątynią, biała olbrzymka, jej potrzebująca pomocy służka bojąca się swojej pani…
Starając się je odgonić, zrobił sobie posiłek i nawet się specjalnie nie przygotowując, zwalił się nieprzytomny na kanapę, próbując nadrobić wczorajszą, nieprzespaną noc. -
-
-
-
-
-
-
-
Woj2000
Przez chwilę patrzy na syna zdziwiony, ale w końcu sobie przypomina. Jego syn wspominał o wpadnięciu jego przyjaciół na próbę koncertu, jednak Bill wtedy nie mógł powstrzymać powracających myśli o Perle. Po chwili wzdycha i mówi ze skruchą w głosie:
-Tak, przypominam już sobie. Przepraszam za to, że wszedłem nieproszony. Od tej pory masz do następnego ranka wolny dom, ja idę spać gdzie indziej.
Mówiąc te słowa, pożegnał się z resztą osób obecną w pokoju i wrócił do salonu, w którym niedbale rozłożył swój barłóg. Postanowił.
Dzisiaj postanowił przenocować wraz z Białą Perłą.
Przebrał się w jakieś luźne, dresowe ciuchy, przygotował sobie śpiwór wraz z termosem z kawą i wyszedł z domu.
Zanim na dobre skierował się do (nie takiego już)pustostanu, krzyknął jeszcze w stronę okna prowadzącego do pokoju syna:
-Tylko niczego mi tu nie zniszcz, bo tobie taki exodus odprawię! -
-
-
Woj2000
Bill wparował do swojego i zaczął gorączkowo pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Poczuł się niczym swój prapraprapradziadek, który, jeśli wierzyć rodzinnym historiom, w podobny sposób opuścił rodzinną Anglię w poszukiwaniu przygód. Te przeczucie przypomniało mu zaraz o jednej, najważniejszej rzeczy, jaką powinien zabrać.
Po spakowaniu potrzebnego ekwipunku podszedł w stronę domowego kominka. Na jego szczycie wisiała stara szabla oficera marynarki, będąca własnością jego przodka. Zdjął ją z nabożnością i przytroczył ją sobie do pasa. Wiedział, że ten rodzinny artefakt doda mu otuchy w następujących, nieznanych przygodach.
-Dziadku Williamie, będziesz ze mnie dumny - powiedział cicho. -
-
Woj2000
Przed ostatecznym odejściem Bill napisał jeszcze krótki list pożegnalny skierowany do syna, w którym niejako powtórzył treść SMS-a, dodając jednocześnie słowa przeprosin za wszystkie sytuacje, w których mógł zawstydzić syna.
Pismo pozostawił na stole w salonie, zaś sam kontynuator rodzinnej tradycji odszedł na zawsze ze swojego dotychczasowego domu i ponownie skierował się do fabryki. -
Woj2000
Dewey w końu dotarł na teren swojej posesji. Zatrzymał sięna wprost drzwi i z pewną nostalgią przyglądał się miejscu, które kilka dni temu opuścił, by zmienić swoje życie. Jednocześnie także rozglądał się, by zobaczyć jakieś oznaki życia w samym domostwie. Liczył, że będzie mógł poważnie porozmawiać ze swoim synem o własnym zniknięciu.
-Cóż… oto chwila prawdy - powiedział, zwracając się do Pereł - Zobaczymy, co Buck powie o powrocie swojego syna…
Kiedy to powiedział, poprawił nieco swój garnitur od Niebieskiej, jak również nieco otrzepał swoją torbę z kurzu. Głośno westchnął i powoli zaczął podchodzić do drzwi, jednocześnie trzymając klucz do domu w dłoni. -
-
-