Dom Billa Deweya
-
-
-
-
-
Woj2000
-Hmm, dziwne, nie pamiętałem tych leżaków. W każdym razie, ja przebiorę się w bardziej luźne ciuchy i za chwilkę wracam. Nie będę się przecież w garniturze opalać.
Po czym poszedł do domu, przebrał się w krótkie bojówki, sprawdził, co tam porabia Żółta Perła i w samych spodenkach powrócił do ogrodu, by zażyć kąpieli słonecznej. -
-
Woj2000
Kiepski los, być do kogoś tak przywiązanym. W każdym razie, nie mogący nic na to poradzić Dewey postanowił w końcu udać się do ogródka, by poopalać się w doborowym towarzystwie. Lecz zanim to zrobił, zabrał jeszcze ze sobą biografię Abrahama Lincolna, żeby mieć co sobie czytać, jak rozmowa z Perełką nie będzie się kleić.
-
-
-
-
-
-
-
-
Woj2000
Dewey róywnież się zaśmiał, po czym jeszcze bardziej rozłożył się na leżaku, po czym zaczął swój wywód.
-Wiesz co, Perełko? Może kosmiczne przygody i zwiedzanie świata jest fajnie, ale nic nie zastąpi uczucia, jakie daje spokojne, beztroskie spędzanie czasu z bliską osobą. To jest coś naprawdę dobrego, a nie jakieś walki, statki kosmiczne i rozprawy sądowe za piractwo, którego nawet sie nie popełniło. -
-
-
-
Woj2000
Bill niespecjalnie wie, o co może chodzić z kryzysem wewnętrznym, ale nie na tym się teraz skupiał. Zwracał uwagę na jej słowa.
-Ja… ja ciebie też Perełko. - oznajmił, również się uśmiechając - I to nawet bardziej od wszystkich innych osób, które kochałem wcześniej. Bo przecież, w przeciwieństwie do innych, ty zawsze byłaś przy mnie i nigdy mnie nie zawiodłaś. Szkoda tylko, że zdarzało mi się zawodzić Ciebie… -