Dom Billa Deweya
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Woj2000
-Dobra, dobra, te saluty sobie darujmy - powiedział, wstając i otrzepując się - Pamiętajcie, ja jestem waszym wychowawcą i opiekunem, a nie waszym właściecielem. Nie zamierzam się wami wysługiwać, tylko nauczyć was życia na Ziemi, byście mogły sobie spokojnie tutaj żyć. Rozumiecie, co mam na myśli?
-
-
-
-
Woj2000
Wręcz przeciwnie, nawet mu się to podoba. W każdym razie, Bill kontynuuje pocieszanie.
-Już, już, Perełko. Nie chciałem ci zrobić przykrości, po prostu… musiałem podnieść głos, by uspokoić was wszystkie. Zrozum, ja nie chcę ci robić żadnej krzywdy.
Po czym odezwał się ponownie, spoglądając się na pozostałą dziesiątkę.
-Żadnej z was nie chcę zrobić krzywdy… -
-
-
Andrzej_Duda
Oby tylko Perły zawsze były takie miłe i chętne do tulenia swojego ziemskiego opiekuna…
Po jakichś 10 sekundach czystego szczęścia, wszystkie Perły poza Perełką puściły Billa. Zaczęły rozglądać się po całym domu, jedna brawurowo weszła do piwnicy, a ta wysoka położyła się na kanapie, zajmując całą. Złota dobrała się do lodówki, ta Czerwona poszła gdzieś na górę, Niebieska usiadła przy ścianie i zaczęła medytować, a cała reszta po prostu zwiedza okolice.