Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
–Nie obiecywałem dania lokacji wieży. Stwierdziłem tylko, że jeśli chcesz otrzymać eskortę, to pomóż społeczeństwu i sam o nią poproś.
-A łaskaw waćpan ją podać?
-Nie.
W środku pokoju jest jakaś straż?
Tak, pełno straży.
-Eh…może mi podasz lokalizację jak coś dla ciebie zrobię?
-Na przykład?
-Skasowanie potencjalnego zagrożenia, zabicie określonej osoby…i tym podobne.
-Jesteśmy pacyfistami.
-No to…co byś zaproponował?
-Żebyś sobie radził sam.
-Obiecuję ci, że następnym razem jak mnie tu zobaczysz to będzie to twój ostatni raz kiedy żyłeś. -rzekł, po czym odwrócił się na pięcie i udał się do wyjścia.
Strażnicy zablokowali mu wyjście.
-Won z drogi. Wychodzę stąd. -rozsunął ich na boki i wyszedł z pałacu.
Straż skoczyła mu prosto na wizor.
Zrzucił ją z wizoru i spie**olił jak najdalej od pałacu, hyc do wody.
Aktualnie, jest za wolny. Straż bez problemu uniknęła jego łap i przystąpiła do uderzenia w wizor.
/Umm…można cofnąć do “-Żebyś sobie radził sam.”?
// Nie.
Zrzucił ich z siebie i spierdzielił z miasta, a następnie hen daleko w las.