Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
-Szyłam narzędziami z mojego przybornika w zbroi.
-…oh. To chyba sam sobie wezmę narzędzia. -po czym przywołał bańkę z czarnymi, ciemnoszarymi i białymi włóczkami wraz z dwójką wrzecion (te wręcz, takie typowo babcine) i wziął się za szycie swetra dla Tanzanitu.
A Tanzanit sobie usiadła na fotelu kapitańskim oraz obserwuje ręczne robótki jej ukochanego .
//Dwuznaczność tak bardzo…// A on dalej szyje sweter.
// O ty zboczeńcu jeden ty // Szyje i szyje…
Szyju szyj.
Już zrobił połowę.
Robi drugą połowę.
Szyju szyju…
S z y j a ń s k o
Udało mu się. Sweterek jest różowy.
Ale jakim prawem, skoro użył czarnego i białego materiału?
Magia!
-Uh…nie wiem jak, ale z czarno-białej tkaniny wyszedł mi różowy sweter… //Pokażesz jego wygląd?
-Też nie wiem jakim cudem… Przecież patrzyłam jak to robisz i przez większość czasu nie był różowy.
-No cóż…chyba jedyne co pozostaje to to, byś to przymierzyła. -podał jej sweter.
Tanzanit założyła sweterek. Pasuje na nią. O gwiazdy, jak ona słodka w tym wygląda…
Aż mu gwiazdki w oczach się pojawiły. -Jaka ty jesteś w tym urocza…Aww!
Tanzanit się zaczęła oglądać. Lekko się zarumieniła. -Fakt, całkiem mi w tym nieźle.
-I do tego ci pasuje ci jak ulał…