Posiadłość Kevina
-
-
-
Woj2000
-Wiesz co? Mam cię dosyć! Nie wiem, jak to się stało, że spełniłem twój rozkaz, ale szczerzę żałuję tego, czego zrobiłem! Ona zasługiwała na spokojne życie! Ale ty mnie omamiłaś! Pieprzę ciebie, twoje stopy i twoją moc! No dalej! Zrób mi coś! - wykrzyczał z wyraźnej pasji nasz zasługujący na potępienie Kevin.
-
-
-
-
-
-
Woj2000
I to dlaczego? By móc żyć i ponownie w spokoju pławić się w luksusach, które nawet nie są jego? Upadł na kolana i zaczął po raz pierwszy od dawna szczerze płakać. Lamentował za osobę, którą pozbawił życia oraz za siebie, a właściwie tym, czym się stał. Zezwierzęconym egoistą gotowym do dzieciobójstwa w imię tchórzostwa…
-
-
-
-
-
-
Woj2000
Kevin gorączkowo podczołgał się do prawie odbudowanego klejnotu i wziął go w ręce. Trzymając nabożnie klejnot swojej ,przybranej siostry", zastanawiał się, w jaki sposób można by było ją naprawić. W zakamarkach szukał wszystkich możliwych, jak również nieprawdopodobnych sposobów na odkręcenie swoich błędów. W końcu pojawiła mu się jedna, konretna możliwość: ten dziwny dzieciak Steven. Skoro mógł się łączyć w kobietę z jakąś małą hinduską, to może ma inne magiczne moce?
Niewiele myśląc, szybko wsadził klejnot Diamenciku, wyszedł z domu, zamknął drzwi i pognał ile sił w nogach do Beach City. -
-
-
-
-