Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
-Nie mam pojęcia. Klejnoty nie dorastają. Nawet nie wiem jakim cudem ona stała się dzieckiem.
-Może jej ,matka" to zrobiła? - zasugerował Kevin - Dośc często wspominała o swojej mamie.
-Naprawdę? Ale Klejnoty nie mają rodziców. Poza Stevenem…-powiedziała zdezorientowana Perła.
-Może nie chodziło jej o dosłowną ,matkę", tylko… -zastanawiał się - jakąś stwórczynię czy coś? W końcu nic nie powstaje z niczego.
-Tak… Tak… To ma sens. Ale niestety nie wiem o nikim takim. Czy wiesz coś jeszcze?
-Chyba jest ,matka" ma coś wspólnego ze sprawiedliwością, gdyż z tego, co zrozumiałem, to została mi dana pod ,opiekę" jako forma kary za moje zachowania. Czy coś.
Perła się zastanawia.
Kevin spokojnie oczekuje, aż wyda jakiś werdykt.
Perła pocałowała Diamencik w czoło i obok niej usiadła.
-Chyba ją pani polubiła - oznajmił wesołym tonem, siadając na krześle obok łóżka.
-Trochę… Tęsknię za małym i słodkim Stevenem.
-Chyba rozumiem. Pewnie każda matka musi tęsknić za czasem, gdy jej dziecko było małe i niewinne…
-Z tym, że ja nie jestem jego matką… Ja go tylko wychowywałam prawie od urodzenia.
-Co nie zmienia faktu, że dla Stevena pani jest pewnie prawie jak matka. A dla pani ten dzieciak jest pewnie niczym syn… - odpowiedział.
-Jeśli tak to ująć…-Perła spojrzała w bok.
-Znowu poruszyłem niewygodny temat, prawda? -zapytał się, ponownie czując pewien wstyd - Z góry przepraszam.
Perła siedzi na łóżku i opiera głowę o dłonie. Wygląda na przygnębioną.
Kevin uznał, że chyba przypadkowo ruszył wciąż niezaleczone rany. Postanowił popatrzeć się na śpiący Diamencik.
Diamencik wygląda po prostu anielsko.
Kevin mimowolnie wstaje z krzesła i podchodzi do niej, po czym zaczyna ją delikatnie głaskać po główce.