Włączył niewidzialność, w następstwie naped odrzutowy w wszczepach nóg, a następnie wyszedł z fabryki i wypruł do Empire City. Cel: Ochrona Stevena…i zabicie nud.
Dotarła tutaj zdołowana i ubrana w sukienkę taką jak po lewej Żółta Diament:
Nosi Billa Deweya na ramieniu i ma łzy w oczach. Usiadła w środku fabryki i wzięła Billa na dłoni, a następnie go przytuliła do swojego klejnotu.
Żółta Diament zaczęła płakać, zakrywając jedną dłonią twarz, a drugą utrzymując Billa na swoim klejnocie. Nie odpowiedziała słownie na próbę pocieszenia.
A ten dalej tuli ten klenot, rozważając, jakby to choć trochę Żółtą uspokoić. Jednocześnie zaczął się zastanawiać, czy tak przez tysiące lat nie czuła się Niebieska Perła. Ciągle próbująca pocieszyć swoją panią, bez żadnych szans na sukces…
I w dodatku ciągle jej powtarzano, żeby przestała… Całe szczęście, że Niebeiska już nie jest w załobie. Ale teraz… Słychać jak grupa osób idzie w kierunku fabryki. Ich słowa przeplatają się co chwilę z przekleństwami. Jeszcze tylko gówniarzy brakowało…
Bill musi się nimi jakoś zająć. W końcu Żółta chciała całkowicie odciąć się od ludzi, których w zamyśle nie chce więcej krzywdzić. Dlatego też odzywa się pytająco.
-Żółta? Mogłabyś mnie na chwilę opuścić na Ziemię? Jest pewna sprawa, którą muszę załatwić…
Żółta Diament poklepała Billa po głowie, a następnie odłożyła go na dół. Następnie schowała twarz pomiędzy kolanami, zaczynając nucić tą samą smutną melodię, co wcześniej. Czas załatwić sprawy z gówniarzami tak jak to potrafi zrobić tylko podstarzały makrofil.
Bill szybkim ruchem zdjął marynarkę i położył ją na Ziemi, zakasał rękawy koszuli i gotów bronić dyskrecji oraz prywatności Smutnej Diament udał się w stronę odgłosów niewybrednych rozmów dzisiejszej młodzieży.
Na miejscu zobaczył… No, młodzież. Na pewno są tutaj przejezdnie, bo Dewey nie kojarzy w ogóle ich twarzy. No aż się w Billu zaczęło gotować jak usłyszał ich niewybredne słownictwo w połączeniu z wyrobami tytoniowymi oraz alkoholem. Skąd się bierze takie ścierwo?