Opuszczona fabryka
-
Woj2000
Powoli tracąc rezon i pewność siebie, Bill wciąż rozgląda się za nadchodzącym atakiem. Jednocześnie jest przekonany, że chyba dokonał najgorszej decyzji w swoim życiu. Przecież nie ma bro…
-*Zaraz, zaraz… * - pomyślał lekko uradowany, przytrzymując teleport w jednej ręce, a drugą szybkim ruchem wyjmując ozdobny sztylet z rękojeścią z kości słoniowej, który szmat czasu temu zabrał z skarbu rodzinnego i przytroczył do pasa swojego garnituru. Niby niewiele, ale zawsze coś. -
-
Woj2000
Powiedzmy, że Bill miał masę ciekawszych i ważniejszych rzeczy do spamiętywania, niż jakiś nożyk. Ale może jedno przyznać: ten sztylet może mu się w ostateczności przydać.
Bill nadal rozgląda się, tym razem jednak wystawiając lekko nóż, jakby chciał ostentacyjnie pokazać, że też jest uzbrojony. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Woj2000
No, w tej chwili Bill został zbity z pantałyku. Co osoba duchowna mogła robić w towarzystwie takich chamów i takiej patologii? Ale dla Deweya nie było specjalnej pory na tego typu rozważania. Musiał go jakoś doprowadzić do przytomności. Zaczął rozglądać się za jakimś źródłem wody, choćby najzwyczajniejszej kałuży, za pomocą której mógłby go otrzezwić.
-
Andrzej_Duda
W tych czasach duchowni potrafią być właśnie tymi chamami i patologią, ale nie ważne. Deszcz ostatnio nie padał, a co za tym idzie, nie ma kałuż… Chwila. Bill ma dziwny pomysł. A może użyć w tym celu łez Żółtej? Przecież to również jest w pewnym sensie woda! Bo Klejnoty płaczą zwykłymi łzami, prawda?