Żółta Diament położyła sobie Cytrynkę na ramieniu.
-Nie… Możesz mi dotrzymać towarzystwa razem z moją Perełką.-odpowiedziała słabym, ochrypniętym głosikiem.
Bill podszedł bliżej i usiadł, opierając się o jej udo.
-Nie masz za co. Większość ludzi na moim miejscu postąpiłoby podobnie. Znaczy się, że pomogło znajomej w potrzebie.
Żółta Diament przesunęła Billa do swojego klejnotu.
-Nie spodziewałam się, że po tym wszystkim wciąż będziesz chciał mi pomóc… Przeze mnie prawie stałeś się niepełnosprawnym do końca życia…
Mimo tego nieprzyjemnego chłodu nadal gładzi klejnot swojej pokrzywdzonej przez los przyjaciółki, bądź też ,damy serca".
-Naprawdę miło, że się w czymś zgadzamy. - odpowiedział - A powiedz mi, potrzebujesz może czegoś… konkretnego?
Żółta Diament przez chwilę się zastanowiła. Po około 30 sekundach powiedziała:
-Myślę, że… Niczego. Po prostu spokoju, takiego jaki się teraz tutaj utrzymuje. Oraz twojej obecności, oczywiście. Czy przeszkadza Ci temperatura mojego klejnotu?
-Ja… Cały czas czułam ten ból. Po prostu go nie okazywałam. A teraz mam zupełnie inny powód do żalu. Opłakuję to, że zostałam okłamana przez osobę, którą kochałam tak bardzo…
-Ja… ja rozumiem, co czujesz. - odpowiedział smutno, przypominając sobie wszystkie swoje błazeństwa, jak również zdarzenia zwyczajne złe - Tylko… że prawie zawsze to ja byłem tą osobą, przez którą inni się smucili…
Żółta przysunęła do swojej głowy Billa i go wtuliła w swój policzek.
-Nie martw się… W porównaniu ze mną jesteś jak kropla w porównaniu z morzem… Morzem egoizmu i zaślepienia.