Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Dementoidy wyciągnęły saperki i stają blisko siebie.
Sprawdził, czy jest tu sygnał.
Ani jednej kreseczki.
-…jesteśmy ponownie w dupie. NOSZ CHOLERA! -ryknął w przestrzeń.
Rozniosło się donośne echo.
-To bezcelowe. Utknęliśmy tu. -usiadł tutaj.
Dementoidy strzelają na oślep dookoła.
A on siedzi, przygnębiony.
Co może jeszcze pójść nie tak?
Przybycie jakiegoś Rebelianta o którym nic nie wie. //idę w kimono, ciao
Żeby został wyśmiany i zostawiony! // Xiao
Je*nął z gniewu pięścią w podłogę. I tak to prawdopodobnie nic nie da, ale jakoś musi rozładować gniew.
Tak jak przewidział, nic to nie dało.
-…ma ktoś ochotę się naparzać? -wstał.
Dementoidy tylko ponuro mruknęły.
Stanął w pozycji bojowej z pięśćmi w gotowości. -Kto idzie na ochotnika?
Żaden z Dementoidów nie wygląda na chętnego.
Stanął w normalnej pozycji. -Faktycznie, to zły pomysł. Pytanie jest jedno - co teraz?
Jeden odpowiedział: -Więcej napi**dalania?
-Tyle że w co? Ni ścian widać ni drzwi… Szczerze to zachciał w końcu znaleźć te drzwi.