Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Bańka zaczyna się uginać.
Dalej ściska. Kevin ma nadzieję, że ten Klejnot pomoże mu wydostać się z tej pułapki.
Udało się. Klejnot zaczyna się regenerować.
Kevin odsuwa się, by zrobić mu miejsce.
Klejnot się zregenerował i jest… Dziwny, powiedzmy.
-Co to? Jakiś zwierz? - odpowiada zdziwiony, widząc to… coś. Czy to w ogóle jest Klejnot?
Chyba… Chyba tak. Ma chyba klejnot wyglądający jak oko w pyszczku. To coś patrzy się niepewnie na Kevina i go obchodzi dookoła.
Stoi jak wryty, bo gdzieś czytał, że jak psy wyczują strach, to go nie zaatakują. Czy coś takiego.
Stworzonko zaczęło obwąchiwać Kevina.
Nadal stoi przestraszony.
Stworzonko zaczyna ciągnąc za nogawkę Kevina agresywnie.
-Ej, zostaw! - krzyknął zdenerwowany, próbując machaniem nogą zmusić stwora do przestania gryzienia.
A stwór tylko gryzie spodnie Kevina.
Kevin dalej wymachuje nogą, by go zrzucić .
Stwór odpadł i przekoziołkował. Następnie schował się przed Kevinem po drugiej stronie tego jaccuzi z lawą.
Kevin zaczął rozglądać się za jakimś narzędziem do obrony. Jeszcze ten stwór zacznie pluć na niego kwasem czy coś i będzie musiał z nim walczyć.
Nie widać niczego, co można wykorzystać jako broń bez robienia z tego miejsca piekła. Stwór tylko wygląda co chwilę i kłapie szczękami.
-Ty tak se nie kłap! - krzyczy rozdrażniony Kevin - Ty zacząłeś!
Stwór splunął jakaś parującą, skwierczącą i zieloną mazią pod nogi Kevina.
Kevin odruchowo odskoczył. -No bez jaj! - krzyczał - Teraz chcesz mnie rozpuścić?! Mógłbyś być bardziej wdzięczny, przecież cię uwolniłem!