Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Masz córki, Diamencie? - Usiadł po turecku, odgrywając teatrzyk zainteresowania życiem kosmicznej baby.
-Żółty Diament i Niebieski Diament oraz Różowy. Ale teraz mówię o pogodzeniu Niebieskiego i Żółtego.-mówi spokojnym głosem.
To dobrze, że się pogodziły. Chyba. To dobrze czy nie dobrze? -
-Oczywiście, że dobrze. Kocham je i się cieszę, że są szczęśliwe.
Uśmiechnął się słabo: To dziwna rzecz. Może nas spotkać morze bólu i przykrości, a zawsze wyczekujemy tej jednej, szczęśliwej rzeczy, która nas ucieszy. -
Uśmiechnął się słabo:
-Jak na istotę organiczną, to pięknie powiedziane. W dodatku, że Niebieska uśmiechała się pierwszy raz od fałszywej śmierci mojej najmłodszej córki.
Wyobrażam sobie, jak musiała ją boleć ta śmierć. Dobrze, że okazała się fałszywa. -
-Mnie też bolała. Przez kilka tysięcy lat nie wychodziłam ze swojego statku. Nigdy nie będziesz się tak czuł…
Masz rację. Nigdy nie poznam uczucia straty kogoś, kogo się kochało, dla kogo ryzykowało się życiem…-
-I nie będziesz tego uczucia czuł ponad 6000 lat.
Racja, racja, Diamencie. Nie mogę zaprzeczyć. -
Biały Diament siedzi.
Diamencie…- Zwrócił się nieśmiało - Czy zostałaś kiedyś zdradzona? -
-Tak. Czemu pytasz?
Kto to był? Kto Cię zdradził? -
-Mój inżynier próbował zestrzelić mój statek.
Oh…To nie mogło być miłe. -
-Nie było. Położyła się na ziemi.
Zdrady chyba nigdy nie są przyjemne, niezależnie od rasy. -Usiadł po turecku.
-To prawda.