Siedziba Gildii Magów
-
Imponujące. Wszystko, co czytała było imponujące. Od tego, jak wyglądał świat wiele tysiącleci temu po fakt, jak sławny Goblin stał się znanym dziś bóstwem. Limanniel z bólem serca schowała księgę do szafy tak, by nikt odwiedzający jej nie zobaczył. Fakt, chciała dowiedzieć się jak najwięcej, ale nie mogła zapomnieć o swoich podstawowych potrzebach jak jedzenie. Zbliżało się południe, a to najwyższy czas zwlec się z łóżka, ubrać, uczesać się i pójść do jadalni zjeść coś dobrego.
-
O tej porze Magów było tu znacznie więcej, wielu oderwało się od medytacji, zwojów, ksiąg i lekcji praktycznych na sali ćwiczebnej, aby napełnić czymś żołądek. Kolejka na szczęście nie była wielka, więc dość szybko mogłaś zabrać się za wybieranie jedzenia na obiad.
-
Dzisiejszy wybór to pieczony kurczak z ryżem doprawionym curry, do popicia lekkostrawne wino kwiatowe.
-
//Jestem ciekaw skąd wzięłaś sobie ten ryż i curry, ale nie będę opóźniać z takiego powodu.//
Odebrałaś swój posiłek, a szukając wzrokiem wolnego miejsca dostrzegłaś tego szlacheckiego syna, który przyłapał Cię na nocnym myszkowaniu w bibliotece. On również Cię dostrzegł i uśmiechnął się szeroko, wznosząc swój kielich na coś na kształt toastu. -
//Gildia jest bogata, mogą sobie sprowadzać mniej lub bardziej luksusowe produkty z różnych zakątków świata. :v //
Wywróciła oczami. Ale jako, że najzwyczajniej w świecie nie chciało jej się szukać innego miejsca oraz fakt, że ten narcyz zobaczył ją w nocy tam, gdzie nie powinna być przysiadła się do niego, by w trakcie rozmowy upewnić się, że nie stanowi on jednak potencjalnego zagrożenia dla jej poszukiwań.
-
//Nawet tych nieodkrytych?//
- Wyglądasz na wypoczętą. - powiedział, upijając łyk wina z oszronionego pucharu. Najwidoczniej miał słabość do zimnych drinków. - Czyżby nocne przechadzki się nie przeciągały pod moją nieobecność? -
//Co to za problem w podmokłych terenach dla ludzi uprawiać ryż? A curry tak właściwie to sposób przyrządzania potraw. //
- Zdążyłam się już trochę naczytać gdy postanowiłeś mnie wystraszyć - odparła spokojnie, przystępując do posiłku.
-
//Zaburzyłaś właśnie pokrętne kontinuum czasoprzestrzenne Elarid, teraz wszyscy zginiemy!//
- Wystraszyć? Po co od razu tak bezpośrednio? Wolałbym słyszeć, że Cię zaskoczyłem. Dla niektórych to spory komplement, chłopi w moim rodzinnym majątku są przekonani, że Mag ma wokół głowy astralne oczy, które sprawiają, że nie da się go podejść. -
///Czy możemy uznać, że tyle razy upierała się o ten cholerny ryż, że w końcu zaczęli jej podawać białą fasolę, a ona nie zorientowała się, że to nie ryż, bo nie wie, jak wygląda ryż?///
-
//Jesteś pierdolonym geniuszem zbrodni.//
-
///Ja tylko ratuję kontinuum czasoprzestrzenne. ///
-
// Elarid z zaburzonym kontinuum byłoby o wiele ciekawsze. ;^; //
- To chłopska bujda. Tak samo jak to, że czosnek jest skuteczny w walce przeciwko Wampirom - odpowiedziała w przerwie między kęsami. Jej rozmówca był w błędzie, jeśli myślał usłyszeć od niej komplement. Właśnie… jak jej rozmówca miał na imię?
-
//Biorąc pod uwagę fakt, ile zżynałem chamsko z innych uniwersów na początku, to chyba cały czas jakieś kontinuum jest zaburzone.
A z tym czosnkiem to wiesz z własnego doświadczenia, co nie? :V//
Znałaś jedynie jego rodowe nazwisko, Kospel, miał rozległe włości w całym Verden, a główną siedzibę rodu w dworku nieopodal Hammer.
- Wiem to dość dobrze, ale czemu ciemnota prostych ludzi nie może pozwolić zabawić mi się ich kosztem? - zapytał, upijając łyk wina. - W porównaniu z potęgą, jaką daje Magia, to tylko drobne żarty. -
//Pisząc tamten post przypominałam sobie akcję z dupkiem wampirkiem. Stare czasy. //
- Albo jest z Ciebie najprawdziwszy stereotypowy szlachcic albo masz w rzeczywistości niską samoocenę i dlatego próbujesz ją sobie odbudować bawiąc się innymi - stwierdziła dobitnie, po czym wzięła głęboki łyk wina.
-
- Brakuje mi tylko typowego stroju i bujnego wąsa. - mruknął, wyraźnie niezbyt zadowolony z tego, że tak gładko go utemperowałaś.
-
- Spokojnie, wąsik z biegiem czasu sam wyrośnie. Teraz już wiesz, jak to jest słuchać pewnego siebie, przechwalającego się narcyza? - zapytała dumna z tego, że mu tak dopowiedziała, wracając do jedzenia.
-
- Lubię rozmawiać z ludźmi na poziomie. A że takich często brakuje, to muszę niekiedy rozmawiać ze swoim odbiciem, więc to żadne nowe uczucie.
-
- Akurat magów masz tu pod dostatkiem.
-
- Nie wszyscy zasługują na to miano. Gildia się stoczyła, kiedyś brała prawdziwych adeptów z powołaniem i pokładami magicznej energii, teraz wystarczy puścić z palców iskierki i już jesteś jest akolitą. To nas zniszczy, prędzej niż później.
-
- Dlaczego tak uważasz? - zapytała z zainteresowaniem.