Autobus [Z BEACH CITY]
-
-
Andrzej_Duda
I w chwili, kiedy koniec poprzez śmierć poprzez rozgniecenie na naleśnik babuni wydawał się bliski jak nigdy, Kevin się zbudził. Nie trudno było zauważyć, że zarówno Diamencik, jak i Manda śpią, podczas gdy za oknem autobusu kierującego się do Nowego Jorku jasno i wyraźnie widać noc. Najwidoczniej większość osób, jeśli nie wszyscy w autobusie już śpią, ponieważ, ponieważ światło jest zgaszone przez kierowcę, z którego kabiny obecnie dobiega lekkie światło pochodzące z różnorodnych wskaźników na desce rozdzielczej.
-
Woj2000
Kiedy w końcu w pełni ogarnął, że znalazł się w świecie realnym, pierwszym, co zrobił, i tak było mocne wzdrygnięcie. Sen snem, ale to spadanie było naprawdę realistyczne. I straszne. Z o wiele większą przewagą na to drugie.
No nic… było, minęło, a Kevin teraz postanowił się bardziej skupić na otoczeniu, zwłaszcza na obecnej porze, która skłoniła go do lekkich rozmyślań.
-Już noc… Do tego Nowego Jorku jest nawet dalej, niż myślałem. Ciekawe, ile jeszcze?
Po czym, niewiele się zastanawiając, zwrócił się do śpiącej Diamencik i krótko ją pogłaskał, by po tym wyciągnąć telefon i sprawdzić w lokalizacji, gdzie dokładnie teraz są. -
Andrzej_Duda
Biorąc pod uwagę, że od stanu Delmarva do Nowego Jorku trochę jest… To jakby nie patrzeć, podróż może trochę potrwać. Dodajmy do tego fakt, że kierowca musi przecież robić obowiązkowe postoje na takich wyjątkowo długich dystansach i jest już odpowiedzieć na to ile jeszcze potrwa ta podróż.
Diamencik na szczęście się nie zbudziła po krótkim mizianiu, natomiast jak się okazało… W telefonie Kevina jest zerowy zasięg, więc nie szczególnie może sprawdzić lokacje. Można jedynie zgadywać, że skoro nie ma zasięgu, to są na jakimś zadupiu. -
-
Kiedy Kevin rozejrzał się po swoim otoczeniu, zobaczył wiele rzeczy… Trudno je określić interesującymi od razu, ponieważ na pierwszy rzut oka wcale się takie nie wydają definitywnie. Po dłuższej chwili skanowania wzrokiem środku komunikacji miejskiej, najbardziej interesujący wydał się dla Kevina fakt, że osoba siedząca dosłownie tuż obok niego, Manda Waximoff, ma w swojej podręcznej torbie jakąś bliżej nieokreśloną książkę, wyglądającą na wyjątkowo starą. Ciekawe skąd ja ma i po co ona jej? Zwłaszcza, że jeśli już, to powinna być w jakimś stopniu zabezpieczona, to może być zabytek… Kevin zauważył też, że na szyi jego sąsiadki z siedzenia jest naszyjnik z błyskawicą w kółku. Hm. Ciekawe jakie to ma znaczenie dla niej? Zwlaszcza, że nie pasuje do jej ogólnego stylu ubierania się.
-
O ile ta stara książka zwróciła początkowo jego uwagę, to jednak ostatecznie i tak ostatecznie skupił się na tym szczególnym, i niepasującym do ogólnego ubioru nowej znajomej, elementu biżuterii. Niestety nie może powiedzieć o nim nic więcej, gdyż jeszcze nie zna jej na tyle, by móc wysuwać jakieś szczególne spekulacje co do jego pochodzenia.
Zamiast tego postanowił po prostu się jemu bardziej przyjrzeć, jednak w sposób bardziej subtelny, aby nie wyglądało to tak, jakby wgapiał się w jej dekolt. Może dostrzeże w nim coś szczególnego albo przypomni sobie, czy taki symbol związany jest z jakąś grupą, którą on sam zna? W końcu… równie dobrze może to być symbol jakiejś. -
Po głębszym przyjrzeniu się naszyjnikowi swojej nowej znajomej, Kevin wciąż nie był w stanie połączyć go z jakimkolwiek ugrupowaniem, stowarzyszeniem lub państwem. Wygląda to na najpospolitszą błyskawice. Kevin ma pustkę w głowie. Jego podopieczna też prawie na pewno nie wiem czy ten symbol oznacza coś konkretnego, w końcu Diamencik jest chyba ostatnią osobą jaką mogłaby się znać na symbolice w biżuterii. Jedyna oczywista obserwacja jakiej Kevin dokonał to to, że jakaś starsza babcia z równoległego rzędu siedzeń uznała mimo wszystko analizowanie naszyjnika przez Kevina za wgapianie się w biust i patrzy się na niego znaczącym spojrzeniem.
-
Widząc fakt bycia obserwowanym przez zgorszoną jego zachowaniem współpasażerkę, Kevin lekko się zmieszał i chrząkając znacząco, zwrócił wzrok w inną stronę niż naszyjnik Mandy, po czym wyprostował się na krześle i zaczął spoglądać się ponownie za okno, jakby udają, że nic specjalnego się nie wydarzyło.
-
Kiedy Kevin w celu zaprzestania zwracania na siebie niepotrzebnej uwagi zaczął spoglądać przez okno, zobaczył dość pospolity, ale jednak ładny widok. Księżyc w pełni na nocnym niebie pełnym gwiazd. Ten kosmiczny widok przypomniał mu o tym, że gdzieś tam w kosmosie jest… To wszystko. Matka jego podopiecznej, TA Biała Diament, najprawdopodobniej jej siostra… Pomyśleć, że przeciętni ludzie nie szczególnie wiedzą cokolwiek o jakiejkolwiek formie życia pozaziemskiego, a czasem nawet w nią nie wierzą mimo tej inwazji na Nowy Jork z 2012 roku… Cóż, życie jest dziwne.
-
Tym bardziej dziwne, że nie dość, że on sam opiekuje się kosmitką, to jeszcze na dodatek sam zna całą grupę przybyszów z innej planety oraz pół-kosmitę, pół-człowieka, który jednocześnie jest zwykłym nastolatkiem…
No nic, jak sam Kevin mógł się w ostatnim czasie wielokrotnie przekonać, nie tylko jest dziwne, ale potrafi się też zmieniać jak w jakimś kalejdoskopie. Choćby przez fakt pojawienia się Diamenciku w jego dotychczas zwyczajnym życiu nadzianego imprezowicza. Jednak, jak to też bywa w życiu, trzeba się do zmian przywyczaić. -
I w tym przypadku nie są to zdecydowanie zmiany, na które można w znacznym stopniu narzekać. W końcu… Mała podopieczna Kevina zdecydowanie zmieniła jego życie diametralnie i na lepsze jednocześnie. A skoro o wilku (a w tym przypadku szczeniaku…) mowa… To Diamencik się właśnie obudziła. Ziewnęła, po czym delikatnie i sennie przetarła swoje oczka.
-… Śpi pan, proszę pana? - spytała się cicho, lekko szarpiąc za rękaw odwróconego do okna Kevina. -
Zaprzestając rozmyślań na tak zajmujące tematy jak życiowe zmiany i ich przyczyny, skupił się na swojej podopiecznej, reagując na jej wezwanie i odwracając się w jej stronę.
-Nie, skarbie. Od jakiegoś czasu nie śpię. - odpowiedział cichym, acz wesołym, tonem, jednocześnie się do niej uśmiechając - Dobrze ci się spało? -
Diamencik sennie zamrugała, na chwilę ścisnęła usta, po czym je otworzyła i powiedziała leniwie:
-Tak, dobrze mi się spało, proszę pana… Coś mi się śniło, ale nie pamiętam… A panu cóż się śniło? - po czym oparła się głową o ramię Kevina. -
Nie chcąc wyjawiać wszystkiego, Kevin szybkim ruchem pomiział ją po włosach, po czym najwiarygodniej, jak potrafił, odpowiedział:
-Nie… też nic takiego mi się nie śniło… -
Diamencik cicho mruknęła, po czym niepewnie odpowiedziała, nie opierając się pieszczotom:
-Szczerze, to ja panu z jakiegoś powodu w to nie wierzę… Ale uznam, że mówi pan prawdę… Um… Daleko jeszcze? -
-Sam nie wiem. - odpowiedział, na chwilę spoglądając w okno, by potem ponownie przenieść wzrok na Diamencik - Ale na pewno jesteśmy bliżej niż dalej. W końcu długo już jedziemy.
-
-W porządku, proszę pana… I… Czemu ta pani czarodziejka się do nas dosiadła? - spytała się Diamencik, ziewając, po czym pokazała na sąsiadkę z siedzenia obok.
-
-Najpewniej tu było wolne miej… - zaczął bezrefleksyjnie, by potem, mocno zdziwiony słowami Diamenciku, przestać, spojrzeć się na nią i powiedzieć zdziwiony, spoglądając się na jeszcze śpiącą Mandę:
-Zaraz… czarodziejkę? Tą, o której wcześniej mówiłaś?
No to się porobiło, jeśli to wszystko jest prawdą. Jak nie kosmitki, to teraz magia wchodzi w grę. -
Jak widać, znów potwierdza się reguła, że jak już się rozkręciła karuzela dziwactw w życiu Kevina, to tak łatwo jej już się nie da powstrzymać.
-… Tak, proszę pana, czarodziejkę o której wcześniej mówiłam. - odpowiedziała cicho i obojętnie, zadowalając się wygodną sytuacją w jakiej jest.