Miasto Ur
-
Taczka:
//Kosmetyki były znane już w starożytności, skoro PBF dzieje się w realiach, mniej więcej, średniowiecza, to jak najbardziej.
Ogółem mogę Ci to przyspieszyć, jeśli chcesz.//
Vader:
Ork wzruszył ramionami, najwyraźniej tracąc zainteresowanie konwersacją z Tobą, zamiast tego oparł się na toporze i czekał, wyraźnie nudząc się na warcie. -
Drumen “Ogórek” al‐Malik
No cóż. Pora przypomnieć kilka faktów. Po pierwsze, nie wiedział jak wygląda smok, ani gdzie dokładnie jest. A jak zacznie rzeź, to [Smok] może uciec i cały plan spłonie jak most, który sam osobiście podpalił uciekając przed milicją Linest dwa lata temu. -
//Ok, przyspiesz xd//
-
Vader:
No to pora zabrać się za ustalenie szczegółów zanim Szept uzna, że jednak jesteś już dla niej stracony i da to zadanie komuś innemu, kto pewnie przy okazji będzie miał Cię zabić. Albo zrobi to sama.
Taczka:
Po około godzinie strojenia byłaś gotowa i nawet Tobie ciężko było poznać siebie w tej postaci w lustrze, nigdy nie miałaś na sobie tak wiele makijażu, a również strój był olśniewający, takiego nie widziałaś nawet pośród wyższych sfer w Hammer, skąd wyruszyłaś wtedy z Zimitarrą i Rodo… Tymczasem na zewnątrz słyszałaś głosy tłumów i muzykę, więc wszystko się chyba powoli zaczyna. -
///Jak wlecę do środka, to i tak ucieknie. I nie wiem, jak otworzyć ten pokój w środku.///
-
//Pytaj, kombinuj, okłamuj, przekupuj, cokolwiek.//
-
Poszła poszukać Zimtarry na zewnątrz.
-
Drumen “Ogórek” al‐Malik
Spojrzał się na swojego towarzysza.
-Tak szczerze, to dlaczego my musimy stać na zewnątrz? Pokazaliśmy, że radzimy sobie znacznie lepiej w środku. -
Vader:
- A co tam niby ma być ciekawego? - zapytał zdezorientowany Ork. - Ale nie żeby tu jakoś rozrywkowo było, bo też wieje nudą, znowu mogliby dać jakichś śmiesznych zabójców do bicia.
Taczka:
Nie mogłaś go odnaleźć w tym tłumie, były tu dziesiątki służących, krzątających się przy dekoracjach z żywych kwiatów i roślin, których zakup był kosztowny nawet jak na Lorda Ur, podobnie jak utrzymanie własnego ogrodu i trawnika wokół pałacu, miejscach siedzących dla gości, wielkich ławach zastawionych najróżniejszym jadłem… Trzeba przyznać, że ma rozmach, nawet jak na szlachcica. -
Zapytała się więc jednego ze służących, czy wie gdzie może być Zimtarra.
-
- Mój pan wyruszył do miasta, aby osobiście zaprosić co znaczniejszych gości… Niedługo powinni zacząć zjawiać się pozostali.
-
Wróciła więc do pałacu, gdzie czekała na Zimtarrę.
-
Nie czekałaś długo, przybył po Ciebie w odświętnej szacie z najdroższych jedwabi i aksamitów utrzymanych w tonacji krwistej czerwieni i szkarłatu, nie był obwieszony biżuterią, miał jedynie kilka złotych pierścieni z szlachetnymi klejnotami, ale były one na pewno bardzo wartościowe, tak jak skórzana pochowa na bułat inkrustowana złotymi i srebrnymi nićmi czy rękojeść samej broni, również złocona, srebrzona i pełna wtopionych klejnotów.
- Moja pani. - powiedział, uśmiechając się, ukazując przy tym białe i równe zęby, podając Ci dłoń. - Ceremonia już czeka. -
-Prowadź więc. - Także się uśmiechnęła.
-
Drumen “Ogórek” al‐Malik
-Ja to widzę trochę inaczej. Gdzie najłatwiej zabić strażnika? Na zewnątrz. W środku jest trudniej, dlatego łatwiej tam przetrwać - próbował przekonać Orka do swojej racji. - A najemnik, który przeżył kilka ataków i jest skuteczny, jest też droższy. Więc na moje ustawiają lepszych tutaj, by w razie czego później im nie płacić. Oni na nas oszczędzają. -
Taczka:
Za rękę wyszliście z pałacu Zimitarry, przechodząc przez szpaler bukietów żywych kwiatów i licznych gości, których widziałaś po raz pierwszy w życiu. Szlachcic zaprowadził Cię na niewielkie podium, również przyozdobione świeżymi kwiatami, gdzie czekał już kapłan w czerwono-złotych, powłóczystych szatach.
- Powtarzaj lub potwierdzaj, przysięga nie jest niczym trudnym. - szepnął Ci do ucha Twój przyszły mąż, gdy kapłan zaczął krótką przemowę do zebranych.
Vader:
Ork myślał nad tym dobrych kilka chwil, ale wtedy tryby w jego mózgu opornie przeskoczyły i musiał przyznać Ci rację, w końcu z pierwotnej ekipy najemników przetrwaliście tylko Wy dwaj, a to dlatego, że byliście w środku. Tak dokładniej, to Ty byłeś na zewnątrz i dołączyłeś, ale nie ma co tłumaczyć tego prostemu Orkowi. -
Patrzyła się w oczy Zimtarry i czekała aż kapłan będzie chciał, żeby powtórzyła po nim słowa przysięgi.
-
Nie były one zbyt trudne, odwoływały się głównie do lokalnych wierzeń, wedle których pierwszym bogiem było Słońce, a boginią - Księżyc, i co noc znikali oni z nieboskłonu, aby pielęgnować swoją miłość, która dała początek życiu na świecie. Po wypowiedzeniu wszelkich niezbędnych słów nastąpił kluczowy moment ceremonii, gdy musieliście oboje sięgnąć po stary, bogato rzeźbiony kielich pełen wody, a później napić się z niego, mówiąc odpowiednie słowa:
- Przysięgam moją wierność i miłość. Do śmierci. - powiedział Nirgaldczyk, upijając łyk z pucharu. -
-Przysięgam moją wierność i miłość. Do śmierci. - powtórzyła i także napiła się z kielicha.
-
Przysięgi stało się za dość, a choć kapłan jeszcze coś mówił, to niewiele usłyszałaś, gdy Zimitarra zyskał pozwolenie na pocałowanie Cię po raz pierwszy jako swojej żony, od razu to zrobił.