Moskwa
-
// Czyli jednak twoje profilowe z FB nie jest przypadek.
Prawdą jest to, że do końca bitwy była jeszcze daleka droga, a to, że żołnierze już dyskutują na jej temat, Potomkin uważał za zły omen. Jednak co na to może poradzić on sam? Nic, więc poddał się temu. Sam napił się wody, a później rozejrzał za “jego” towarzyszem z oddziału.
-
Siedział sam, wpatrując się przez pozbawione szyby okno w panoramę miasta. Nie ma co mu się dziwić, na każdym poborowym pierwsza bitwa robiła wrażenie, zwłaszcza gdy widział na własne oczy śmierć kolegów z oddziału, zwłaszcza tak brutalną, i towarzyszące temu ataki paniki, przez które pewnie pozostali już dostali się w łapy Zombie lub tylko na to czekają. Mógł też zastanawiać się, dlaczego akurat on przeżył. Dlaczego akurat on postanowił wtedy opuścić kryjówkę na Twój rozkaz i wrócić tutaj, a nie zostać tam i zginąć.
-
Potomkin wstał i usiadł koło niego. Nie mówił nic. Na razie. Może teraz lepiej będzie młodemu sam na sam z myślami, ale później porozmawia o tym.
-
Zdawał się zupełnie ignorować tę wielką kupę pancerza, którą dla niego byłeś, jedynie wciąż patrzył się przez okno, przez które Ty dostrzegłeś coś dziwnego: Choć zmasakrowanych, rozstrzelanych i podpalonych Zombie nie brakowało wokół całego budynku, to nie zauważyłeś tam żadnego wciąż funkcjonującego, może z wyjątkiem kilku maruderów.
-
Rzeczywiście dziwne… Czyżby cała horda zmieściła się w budynku? Wątpliwe. Ale jeżeli właśnie tak było, to nawet Potomkin mógł dostrzec jeden, prosty sposób na zakończenie bitwy i wygranie jej.
-
Którym mógłbyś podzielić się, tak jak innymi spostrzeżeniami, z oficerem lub kimkolwiek innym, a nie dusić w to w sobie.
-
Nie koniecznie, bo swoim planem niekoniecznie zjednałby sobie przychylność dowódców. Zakładał on zawalenie całego budynku, by zmiażdżyć pod jego gruzami Nieumarłych.
-
Brzmi dobrze, o ile już Was w tym budynku nie będzie.
-
A raczej nie mieli się jak ewakuować. Nie spodziewał się helikoroeriw i śmigłowców.
-
Skoro była to kluczowa pozycja, której mieliście bronić, to prędzej czy później zainteresują się Waszym losem.
-
Nic w życiu nie jest pewne, ale prawda, dowództwo nie chciałoby stracić tej pozycji, nie zabijając wszystkich Nieumarłych. Potomkin odszukał wzrokiem pełniącego władzę nad nimi oficera i podszedł do niego.
-
Podniósł na Ciebie zmęczony, ale już nie tak przerażony czy wręcz pusty wzrok, jak podczas pierwszego pojawienia się Skoczka.
- O co chodzi, żołnierzu? - zapytał, na pewno nie zawracając sobie głowy takim banałem, jak przypomnienie sobie Twojego imienia, o ile w ogóle je znał. -
— Mam plan pokonania wroga. Drastyczny, ale w moim mniemaniu skuteczny. — Odpowiedział.
-
Pokiwał głową, zapewne ciekaw, jaki to genialny plan może mieć zwykły, szeregowy trep, jakim dla niego byłeś. Nie, żeby on był o wiele lepsze, oficerów szkolono całymi partiami, a najdłuższe szkolenia trwały pół roku, większość opuszczała szkoły oficerskie z szarżą już po miesiącu czy dwóch, a kadra sprzed apokalipsy była czymś naprawdę wyjątkowym.
-
— Należy zawalić budynek. — Krótko i bez owijania w bawełnę przedstawił swój plan.
-
- Doskonale, żołnierzu. Bierzcie się do roboty, a ja przedstawię Was do orderu. - parsknął oficer. - To strategicznie ważna pozycja, której nie możemy poddać, a więc tym bardziej zniszczyć, jasne?
-
— Zawalenie budynku pogrzebie w nim ogromną ilość wroga. Zrozumiano. — Dwojako odpowiedział i odszedł od oficera. Udał się z powrotem na swoją pozycję.
-
Oficer jedynie pokręcił głową, myśląc pewnie, że do tego zakutego łba nie da się nic wbić, bo chyba rzeczywiście, skoro macie utrzymać strategicznie ważne miejsce, to jego zniszczenie powinno być ostatecznością, którą trzeba rozważać tylko wtedy, gdy innych opcji zabraknie.
-
Czy jednak nie lepiej byłoby pozbyć się tak dużej ilości wroga za jednym razem? Nie leżało to w ocenie Potomkina. Usiadł i napił się wody z swojej manierki, jednak nie za dużo. Nie wiedział ile czasu mu tu zejdzie. Później zajął się kontrolą stanu swojej broni.
-
Szło sprawnie, dopóki nie przerwały Ci ryki Zombie, krzyki żołnierzy, rozkazy oficera i ogień z broni palnej. Najwidoczniej trupy w końcu postanowiły zaatakować.