Twierdza Fogena
-
Relis Mementor, Brzozą zwany, opuścił rano swoją kajutę i rozejrzał się po górnym pokładzie, w poszukiwaniu reszty swoich towarzyszy. Droga morska już mu doszczętnie zbrzydła, a nadal nie został poinformowany, ile brakuje do brzegu. Chociaż, ku swojej własnej radości, zauważył ją daleko na horyzoncie, co mogło oznaczać, że się do niej zbliżają. Więc tym bardziej musiał znaleźć resztę Paladynów, by przyjąć instrukcje, co zrobić, gdy dotrą do brzegu.
Co do ich środka transportu, był to starszy już Bryg, pływający pod prywatną banderą jakiegoś odważnego człowieka, który zgodził się ich przetransportować. -
//Ciągle zapominam o tym, że muszę ręcznie dodawać do obserwowanych tematy, których nie jestem autorem.//
Poszukiwania nie były trudne, wszystkich swoich kompanów znalazłeś w mesie okrętowej, gdzie zasiedli przy jednym stole i oddali się grze w kości. Jeszcze sto lat temu hazard pośród Paladynów byłby czymś nie do pomyślenia, ale teraz? Trzeba przyznać, że w zakonie zapanowało o wiele większe rozprężenie niż choćby przed stu laty. -
//Możesz obserwować przecież całą kategorię. //
-
//Teraz już to wiem.//
-
Szczerze, z tego wszystkiego najbardziej zaskoczyła go tutaj obecność Klona. Spodziewał się go gdzieś na uboczu, tak jak zawsze. Ale no cóż, wspólna podróż może wymusić nowe zachowania. Jak na razie, dosiadł się do reszty Paladynów.
-W końcu się zbliżamy. -
Pokiwali głowami, kończąc partię. Każdy oddał się swoim myślom na temat tego, co Was tam czeka. Niektórzy pewnie wątpili w sens wysłania Paladynów na tę wysepkę, bo do tej pory każda inwazja Demonów, Upadłych i Mrocznych Elfów była odpierana bez Waszej pomocy. Sądzili pewnie, że bardziej przydadzą się światu na kontynencie. Inni za to mogli być pełni obaw co do rozmiarów floty, jaka zaatakuje, jeśli Piekło rzeczywiście zechce szturmować tę wyspę i cały archipelag.
-
Sam się spodziewał nudy i pewnie obowiązkowej pomocy tamtejszym, jeżeli nic się nie będzie działo, ale szczerze mu to nie przeszkadzało. Zwłaszcza, że czasy bywały coraz trudniejsze, a przeciwnik wykazywał zmęczenie i zestarzenie się znacznie później, niż on. Lecz obowiązek należało spełnić do chwili zakończenia wojny, lub śmierci w niej.
-
I na tych niewesołych rozmyślaniach minęła Ci reszta czasu, gdy okręt wreszcie dobił do portu na wyspie.
-
Sprawdził jeszcze raz swoje wyposażenie, po czym ruszył za resztą Paladynów. Nie było sensu się tutaj rozwodzić, gdyż wytyczne mieli jasne. Najpierw mieli się udać prosto do Twierdzy Fogena.
-
Maszerowaliście z portu na południu na północ udeptaną ścieżką, mijając po drodze jakąś wioskę, choć jej pogrążeni w pracy i codziennej rutynie mieszkańcy Was nie zauważyli. W przeciwieństwie do nich, wartownicy w twierdzy dostrzegli Was już z daleka, ale jedynie otworzyli Wam bramy, o nic nie pytali, najwidoczniej uprzedzono ich o Waszym przybyciu, a każdemu ze zwykłych żołnierzy królestwa zrobiło się raźniej, gdy zobaczyli po swojej stronie słynnych Paladynów Złotej Pięści.
-
Kroczył dalej za swoim przywódcą. Podobała mu się nawet ta okolica. Olsza z pewnością upodoba sobie mury, a Klon… no cóż, z nim może być różnie, ale i tak się sprawdzi w tych warunkach. Przecież każdy mówił, że się sprawdza wszędzie. Sam natomiast liczył, że jak zrobi się ostro, to mu przypadnie ochrona bramy.
-
W środku zastaliście dość skromny garnizon, doliczyliście się niespełna sześćdziesięciu ludzi, wystarczająco, jak na lokalne standardy, ale gdyby doszło do jakiejś potężniejszej inwazji, cała załoga zostałaby zmieciona z powierzchni ziemi w ciągu kilku chwil. Dobrze, że raczej do tego nie dojdzie, żeby tu wylądować, Demony i ich sługi musiałyby najpierw zniszczyć flotę obronną królestwa, co jest raczej niemożliwe.
Królestwo w tych ciężkich czasach oferowało broń i służbę każdemu, kto spełniał niezbyt wygórowane warunki, na co nieprzychylnie patrzyli tacy elitarni wojownicy jak Wy. No, nie wszyscy i nie zawsze, choćby teraz, gdy Olcha zatrzymał wzrok na dłużej na kilku przechodzących obok Was kobietach, sądząc po wyposażeniu, zapewne łuczniczkach. Po chwili rozległ się głuchy odgłos metalu uderzanego o metal, gdy dowódca zdzielił w hełm młodego żołnierza.
- Przyzwoitości. - mruknął Dąb.
- Spokojnie, dowódco. - odparł niechętnie młody. - To tylko kontrola żołnierzy.
- Nie kontrolujcie ich zbyt dokładnie… Zaczekajcie tu na mnie, idę porozmawiać z dowódcą garnizonu. - powiedział, a jak powiedział, tak zrobił i po chwili zniknął w jednym z budynków twierdzy. -
Skorzystał z okazji i oparł się o ścianę, przy okazji sprawdzając stan swojego wyposażenia. Przygotowanym trzeba było być zawsze, a w razie nudy ćwiczyłby z tutejszymi żołnierzami, lub ścinałby drzewa toporem. To nawet dobry trening mięśni, chociaż Dąb często powtarzał, że trening psychiczny jest ważny, a nawet ważniejszy od treningu fizycznego. Zwłaszcza, kiedy walczyło się już tak długo, chociaż Brzoza nie był skłonny przyznać mu w tym racji.
-
Wszystko gotowe do ewentualnego użycia, lśniące i zadbane, nawet pomimo ciągłego kontaktu z solą i morską wodą. Żołnierze i inni ludzie przybywający w fortecy udawali, że wciąż zajmują się ćwiczeniami, musztrą, obserwowaniem okolicy czy innymi obowiązkami, ale wszyscy przyglądali się Wam z ciekawością, większość pewnie kojarzyła Paladynów tylko z opowieści tych, którzy wybrali się kiedyś na kontynent, a inni zapewne nie znali Was wcale.
-
To i lepiej, nie stworzą się fałszywe przesłanki w stylu “pewnego bezpieczeństwa”, czy “wielkich obrońców”. Im mniej ich znali na prawdę, tym mniejsze mieli oczekiwania. I dzięki temu radość w przypadku sukcesów byłaby większa, a smutek w razie porażki mniejszy. Spojrzenia jak na razie były im przychylne, czy pojawiły się też te wrogie?
-
Ciężko byłoby wrogo patrzeć na kogoś, kto przyszedł im z pomocą. Przynajmniej teraz.
-
Przynajmniej tyle dobrego. Pozostało mu czekać na dowódcę.
-
- Kim jesteście? - zagadnął Cię jeden z żołnierzy, na oko dwudziestoletni młodzian, żujący korzenie jakiejś rośliny, który jako pierwszy wyłamał się z szeregu ciekawskich, aby zadać to pytanie, zapewne pierwsze z wielu, które nurtowało większość zgromadzonych.
-
- Paladynami - odpowiedział, całkiem szczerze, żołnierzowi.
-
Pokiwał głową, ale widać, że liczył na więcej, bo kompletnie nic mu to nie mówiło.