Miasto Ur
-
- Taaa… Tylko co my mamy niby zrobić? On każe coś zrobić, my słuchamy i dostajemy złoto. A jak nie posłuchamy, to złota nie będzie.
-
Oczywiście oddała pocałunek swojemu mężowi.
-
I tym skończyliście ceremonię, co publika okrasiła wiwatami. Chwilę potem Zimitarra zaprowadził Cię do jednego ze stołów i usadził obok siebie u szczytu ławy, a służba zaczęła wnosić jedzenie i napoje na tradycyjną ucztę, która potrwa zapewne do późnego wieczoru, a może i rana, jeśli szlachcic nie zechce wyprosić swoich gości szybciej.
-
Drumen “Ogórek” al‐Malik
-Złoto zawsze jest, czasem wystarczy po nie sięgnąć. -
Oglądała gości, kiedy czekała aż wszystko będzie rozłożone.
-
Vader:
- Żeby tylko nikt Ci łapy nie upierdolił, jak będziesz po nie sięgać. - odparł Ork, szturchając Cię w ramię, co miało być pewnie przyjacielskim gestem, ale jego siła i tak sprawiła, że pewnie pozostanie Ci tam spory siniak.
Taczka:
Znałaś tylko dwie osoby, współrządzących miastem i zarazem państwem z Zimitarrą Lordów Seqoę i Aziela. Pozostali goście też pochodzili z wyższych sfer, były to choćby żony wspomnianych Lordów, bogaci mieszczenie, kupcy czy handlarze niewolników oraz inne znaczne persony. Wszyscy byli lokalnymi ludźmi, o ciemnej, opalonej w pustynnym słońcu, skórze, z wyjątkiem jednego gościa, siedzącego na uboczu stołu. Mierzył on około trzech metrów wysokości, a zasiadał na ziemi, nie na ławie, którą pewnie by złamał, jak na Twoje oko mógł warzyć nawet dwieście kilogramów lub więcej. Jego ciało pokryte było łuską, zaopatrzone w ogon, ciągnący się przez cały kręgosłup grzebień, gadzie oczy, wielką paszczę pełną kłów niczym noże i skrzydeł na plecach, obecnie zwiniętych do boków, aby nie utrudniać posiłku innym gościom. Słyszałaś o takich stworach podczas swojego pobytu w Hammer, przed poznaniem Zimitarry, ale dopiero teraz widziałaś Drakonida na własne oczy. Jeśli chodzi o Rodo i tego Norda, to obaj gdzieś się zawieruszyli, może mieli za zadanie kontrolować ochronę w pałacu i wokół niego, a może biesiadowali sami czy z innymi najemnikami oraz ochroniarzami, nie uznając tego pańskiego towarzystwa za odpowiednie dla nich. -
Zajęła się jedzeniem i równocześnie przyglądała się Drakonidowi od czasu do czasu.
-
Nie byłaś pewna, co właściwie jadłaś, potrzebujesz kilku lat, aby wreszcie zasymilować się z lokalną ludnością, jej kuchnią, kulturą, obyczajami, ale na pewno było dość smaczne. Drakonid wolał różnego rodzaju mięsne potrawy, suto zakrapiane alkoholem czy zwykłą wodą.
- Jak czujesz się w nowej roli, pani? - zagadnął Cię siedzący najbliżej Aziel, drugi Lord zajmował miejsce bliżej Zimitarry, ale pewnie przysłuchiwał się Waszej rozmowie, tak jak Twój świeżo poślubiony mąż. -
Drumen “Ogórek” al‐Malik
-Wtedy mogę zamontować sobie protezę ze zmienną rączką - odpowiedział. - Raz ręka-topór, raz ręka-miecz, a raz ręka-podtrzymywacz kanapek. -
- Pierdolnięty jesteś. - mruknął Ork, ale chyba możesz odebrać to jako komplement. Jeszcze kilka takich uwag, wspólne wyjście na piwo i zabicie kilku niewinnych osób, a będziecie najlepszymi przyjaciółmi.
-
-Jestem bardzo szczęśliwa… Ale muszę się jeszcze wiele nauczyć i przyzwyczaić do niektórych rzeczy.
-
- To oczywiste. - przyznał arystokrata. - Miałem jednak na myśli coś innego, jesteś teraz żoną jednej z najpotężniejszych osób w mieście i kraju, a może i kontynencie.
-
Drumen “Ogórek” al‐Malik
Jeżeli przeżyją.
- Może i jestem, ale i tak dostałem tę pracę. -
- Mówili, że ktoś dybie na życie Smoka. A po tym, jak ktoś ubił mu sobowtóra w jego domu, zaczął werbować każdego chętnego najemnika. Ma nas teraz więcej, niż dziwek w jakimkolwiek burdelu w mieście, nawet jakby odliczyć tych, co zginęli.
-
Vader:
Po bardzo długiej, ale stosunkowo nudnej i spokojnej, podróży dotarłeś do największego miasta innego kontynentu: Ur był formalną stolicą jednego z państw w Nirgaldzie, a także nieformalną stolicą całego pustynnego kontynentu, ze względu na to, że było to największe, najbogatsze i ogółem najwspanialsze miasto pośród wydm i piasków.
Wartę przy bramie pełniło kilkunastu strażników, z czego tylko kilku było stąd. Reszta, sądząc po ubiorach, nieokrzesaniu i broni, to wynajęci nomadzi, Ur miało pieniądze, aby werbować do swojej straży, milicji czy regularnej armii kraju całe plemiona takich koczowników. Mimo że był to zupełnie inny krąg kulturowy, to jedne rzeczy pozostały niezmienne. Choćby klasyczne pytania pod bramą. -
-Bycie żoną Zimtarry może być stresujące, ale teraz najważniejsze jest dla mnie, żeby był szczęśliwy…
-
Uśmiechnął się lekko, słysząc te słowa, ale nie byłaś pewna, czy właśnie takiej odpowiedzi oczekiwał. Niemniej, o nic już więcej nie pytał, teraz Ty możesz zadać mu jakieś pytanie lub porozmawiać z kimś innym.
-
-Od kiedy znasz Zimtarrę? - Zapytała się Aziela. - Jestem ciekawa, jaki był kiedyś.
-
Drumen “Ogórek” al‐Malik
- To bezsens. Przecież ten, który na niego poluje mógłby wykorzystać okazję i wkraść się w szeregi najemników, czekając na odpowiednią… - tutaj teatralnie urwał, odwracając głowę do Orka - …okazję.
W tej chwili odskoczył na bok i trzymając dłonie przy nożach zapytał się swojego kolegę na warcie.
- Powiec mi no, przyjacielu. W walce zostałbyś moim brachem w walce, czy stanąłbyś przeciwko mnie?Ozel “Ślepiec” Golton
Westchnął. Chociaż tutaj spodziewał się miłej odmiany w tych pytaniach.
- Nazywam się Ozel Golton, jestem wędrowcem i najemnikiem, i przybywam z Linest. Przybyłem do Ur, gdyż taki był mój cel podróży, bo znudziły mi się zielone tereny otaczające tamte miasto. -
Taczka:
- Od dziecka bogaty, urodzony i wychowany w wyższych sferach. Jego ojciec piastował podobne stanowisko co on obecnie, ale nigdy nie śniło mu się posiadanie tak wielkiej władzy. Jaki był? Taki, jak teraz: Świetny wojownik, najlepszy jeździec wielbłądów na kontynencie, a więc pewnie i na świecie, a przy tym prawdziwy przyjaciel, który potrafił znaleźć każdego dnia czas na wspólne snucie opowieści czy kieliszek wina, a gdy wpadłem w tarapaty, nie obawiał się przyjść mi z pomocą na czele oddziału zbrojnych.
Vader:
Ork dłuższą chwilę spędził na rozkładaniu Twojej wypowiedzi na czynniki pierwsze, ale gdy tylko wykonałeś zbyt gwałtowny ruch, prawie sięgając po broń, on również uchwycił swój topór tak, aby ściąć nim Twoją głowę, gdybyś coś kombinował.
- Ja Cię widziałem w akcji… Lepiej z Tobą, niż przeciwko Tobie.- I zawędrowałeś aż tutaj? - zapytał podejrzliwie, a w oczekiwaniu na odpowiedź krzyknął coś do swojego podwładnego, a ten pobiegł do miasta w im tylko znanym celu.