Fregata "Żywcem"
-
-
Kadir przeciągnął się i nieco zamyślił. W sumie to nikt mu nie zabronił chodzić po statku w wolnym czasie. A skoro reszta pewnie będzie robić co chce, to on sobie może po rozglądać się tu i tam. Może Silvo sobie poszedł i Kadir będzie miał więcej spokoju. W końcu ruszył przed siebie z wahaniem.
-
Okazało się to być dobrym wyborem, gdyż zauważył, że zatrzymali się teoretycznie na środku niczego. Teoretycznie, gdyż, jak zauważył, znajdowali się bardzo blisko charakterystycznej mielizny w kształcie trójkąta. Chociaż Kadir nie znał się na tym, to sam sobie musiał przyznać, że to miejsce musiało być z czymś związane, a przynajmniej być punktem orientacyjnym w podróży. Pytanie pozostawało jednak, po co tutaj są.
-
Kadir nie zamierzał dopytywać i założył, że ta wiedza nie jest mu potrzebna. Kontynuował zwiedzanie statku. Stwierdził, że trzeba korzystać z tego co jest.
-
Statek, a właściwie okręt, znał już od dawna, przez co nie był mu obcy i z łatwością spostrzegł, że nic się nie zmieniło. Gdyby mu było jednak mało atrakcji, to zorientował się, że kilku marynarzy korzysta z postoju i zeskoczyło do wody, żeby sobie popływać. Wtedy też obok niego przeszedł inny marynarz, którego kojarzył jedynie z widzenia. Wychodziło jednak na to, że ten już zna Kadira.
- Słuchaj młody, wskakuj do wody i ciesz się z wolnego. Potworów chyba się nie boisz? -
— Do wody? Czemu do wody? Potworów nie widziałem, ale w wodzie jest głęboko. A ja nie umiem pływać.
Kadir westchnął. Domyślał się, że pewnie nie jest to powód do dumy, a wręcz przeciwnie. Jednak już powiedział to na głos. -
Marynarz się zaśmiał.
- Spokojnie, możemy ci jakąś pustą beczkę podstawić, żebyś nie utonął, chociażby o to byłoby tam trudno. -
— Ale ja nie chcę robić kłopotu.
Spuścił głowę i mentalnie się skulił. -
Marynarz zachował spokój.
- A jeżeli będziesz miał pewność, że nie będziesz sprawiał kłopotu? -
Kadir po prostu bezradnie na niego spojrzał, już nie mając ani jednego argumentu, ale nie chcąc się słownie przyznać do tego.
-
- No to jak? Idziesz, czy nie?
-
Kadir odetchnął i po prostu wyobraził sobie, że to był rozkaz. To tak jakoś kończyło jego wewnętrzne dylematy i nonsens. Udał się tam, gdzie najwyraźniej miał iść wedle tego marynarza.
-
Okazało się, że do drabiny przy jednej stronie. Ten jeszcze gdzieś pobiegł i wrócił z małą beczką, zapewnie po rumie.
- Jakbyś miał problemy, to możesz się tego chwycić. -
Na moment jeszcze patrzył w dół z przestrachem, ale przełknął ślinę i zaczął schodzić po drabinie. Cóż, najwyżej mu się umrze czy coś.
-
Jeżeli umarłby w tym momencie, to tylko od własnej głupoty, gdyż po tym, jak już na dobre wszedł do zadziwiająco ciepłej wody, to sięgała mu tylko do linii sutkowej. Obok została spuszczona pusta beczka.
- Dalej powinno być głębiej, dlatego też miej ją przy sobie! - zawołał ten sam marynarz, który przekonał go do kąpieli. -
Pokręcił się dość blisko drabiny, trzymając beczkę. Nie czuł się szczególnie pewnie, ale skoro już i tak był w wodzie, to stanie w miejscu było bezcelowe.
-
Nie było tak źle, wbrew jego czarnych myśli, a nawet po pewnym czasie mogło być przyjemnie, bo dosyć szybko, jak na siebie, opanował manewrowanie beczką.
-
Kiedy jego nerwy nieco ochłonęły i przestał skupiać się wyłącznie na strachu, rozejrzał się wokół. W końcu całkiem sporo ludzi zeszło do wody. Ciekawe, jak daleko odpłynęli.
-
Lądu nie było widać, a fregatę otoczało błękitne morze. Nie miał żadnych punktów orientacyjnych poza “Żywcem”, więc sam uznał, że nie powinien się daleko oddalać. A z załogi, do wody weszło jakieś dwadzieścia osób, chociaż niektórzy wychodzili, a jeszcze inni dopiero co wchodzili. Ciężko się było dziwić, to była dobra praca dla mieśni, lub do odświeżenia się, ale nie nadawało się to na długie godziny.
-
Lądu nie było widać, a fregatę otoczało błękitne morze. Nie miał żadnych punktów orientacyjnych poza “Żywcem”, więc sam uznał, że nie powinien się daleko oddalać. A z załogi, do wody weszło jakieś dwadzieścia osób, chociaż niektórzy wychodzili, a jeszcze inni dopiero co wchodzili. Ciężko się było dziwić, to była dobra praca dla mieśni, lub do odświeżenia się, ale nie nadawało się to na długie godziny.