Archipelag Sztormu
-
Max:
Powiedział, w końcu od tego zależało jego życie.
- Albo łże jak pies, albo mówi prawdę, ale nie mnie to oceniać. Zamknij go gdzieś, ale z daleka od innych, żeby go przypadkiem nie zatłukli, jakby dowiedzieli się, co nam powiedział. Ja się tam kiedyś chętnie wybiorę.
Kazute:
Zasłona dymna utrudniała widzenie nie tylko im, ale i Tobie, więc spudłowałaś, o czym świadczył bełt, który przeleciał chmurę dymu i pyłu na wylot, wbijając się w piasek na plaży. Dostrzegłaś powoli wysypujących się z chat wojowników, nieopancerzonych, odzianych przeważnie tylko w przepaski biodrowe, jednak nie masz co ich lekceważyć: Uzbrojeni byli w łuki, strzały, włócznie, oszczepy, maczugi i topory, a osłaniali się tarczami wysokimi prawie tak jak oni sami. Ostrza i groty ich broni wykonane były nie z metalu, którego obróbki najpewniej nie znali, ale Akwamarynu, o którym wiedziałaś jedynie, że był cenną błyskotką, a nie materiałem na zabójczą broń. Maczugi również nabijane były akwamarynem, ale większość wojowników dzierżyła maczugi z samego drewna bądź nabijane o wiele tańszymi i prostymi w znalezieniu i wydobyciu, ale niewiele mniej skutecznymi, kawałkami kości, krzemieniami czy pazurami dzikich zwierząt. W Twoim kierunku poleciały trzy pierwsze strzały, a wojownicy zaczęli ustawiać się nawet w jakąś sensowną formację, czego po dzikusach byś się nie spodziewała: Ci z tarczami osłonili łuczników i tych bez tarcz, a trzech z nich przemieszczało się za swoją osłoną tak, aby dotrzeć do wodza i jego doradcy, a potem ich stąd bezpiecznie wyprowadzić.
Vader:
Twoi ludzie pierwsi wznieśli toast, tubylcy dużo później, gdy przełożono im Twoje słowa. Formalnościom stało się jednak za dość, pora na ucztę. Na stole pojawiły się pierwsze potrawy, serwowane przez skąpo odziane i urodziwe miejscowe kobiety, czyli rozmaite soki, lokalne trunki, kraby i inne mniejsze owoce morza, jakieś niewielkie gryzonie oraz jakieś zielone liście, do których spożycia zachęcały Was i kobiety, i inni tubylcy. Może to coś na pobudzenie apetytu? Albo jakiś lokalny, plemienny zwyczaj, na który jesteś zbyt cywilizowany, aby go zrozumieć? -
No, tego to się nie spodziewał. Wolał się jednak nie kłócić i zaczął szukać jakiejś dziury, czy innej kajuty, do której może go wrzucić.
-
Niedobrze, bardzo niedobrze. Najwyraźniej tubylcy zdołali się czegoś nauczyć po poprzednich “gościach” na ich wyspie. Odskoczyła w prawo, by uniknąć strzał, nie miała przecież żadnej kolczugi ani pancerza, który mógłby ją ochronić przed ostrymi grotami. Teraz ma ostatnią szansę, sama z grupą rosłych wojów sobie nie poradzi. Nim pomyślała, co zrobić, oceniła, jak daleko wódz jest od wojów. To dość ważne.
-
//Vader?//
-
Brook “Wilcze serce” Currington
Zapewnie musi spróbować, co też zrobił. Nie trzeba dodawać, że spodziewał się trucizny, czy innych środków szkodzących?
///Też cię kocham./// -
Max:
Kajut było na okręcie pod dostatkiem, od Ciebie zależy, gdzie konkretnie go umieścisz.
Kazute:
Udało Ci się zrobić unik, ale wojownicy nie próżnowali i naciągali już kolejne na cięciwy swoich łuków. Tak wódz, jak i wojownicy i Nawigator, biegli z całych sił, więc dzieli ich od siebie ledwie kilka metrów.
Vader:
Jak każdy rozsądny człowiek na takim miejscu, ale co z tego, skoro już spróbowałeś? Nie wyczułeś nic specjalnego, więc albo przystawka nie była zatruta i możesz zabrać się za resztę posiłku, albo trucizna nie miała smaku, koloru czy zapachu, przez co i tak zginiesz. -
Brook “Wilcze serce” Currington
Będzie miał to na uwadze, ewentualnie wyda rozkaz eksterminacji tubylców jako swoje ostatnie życzenie. -
//Czekam.//
-
//Ups. Teraz zauważyłem ten odpis sprzed ośmiu dni…
Najbliżej jakiegoś więzienia lub miejsca, gdzie najczęściej stacjonują jak najtrzeźwiejsi strażnicy. -
// Życie mnie kopało po dupie przez ostatnie tygodnie mocniej niż zwykle, nie byłam w stanie odpisać. Sorka.//
Jednak nie da już rady dobiec i śmiertelnie zranić wodza. Teraz może jedynie sama uniknąć śmierci, uciekając. Solidnie buchnęła dymem w niedoszłą ofiarę, Nawigatora i resztę wojów, by nie widzieli, jak zmienia się w pył. -
Vader:
Jedzenie nie było jednak takie złe, o wiele lepsze od tego, którym żywiłeś się na okręcie oraz po wyładowaniu na wyspie. Na dodatek tubylcy tym chętniej znosili je, gdy pochłanialiście kolejne potrawy. Nie minęło wiele czasu, gdy kompletnie straciłeś rachubę, ile już zjadłeś i wypiłeś, a niewiele później utraciłeś również przytomność. Obudziłeś się później, w jednej z chat, na glinianym klepisku, wraz ze swoimi ludźmi. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie wielki ból głowy, co jednak było do zrozumienia i przewidzenia. Jednak nie więzy, którymi spętano Ciebie i Twoich ludzi.
Max:
Udało Ci się znaleźć jedno takie miejsce, a Goblin nie protestował, nie próbował również ucieczki, cały czas solennie obiecując, że mówi prawdę.
Kazute:
Nie widzieli, ale wciąż posyłali strzały, ale teraz już bez większego skutku. -
Wpakował go do środka, zamknął drzwi na klucz i poszedł się upewnić, że okno również jest solidnie bronione. Potem poszedł zajmować się sobą.
//Można prosić o przeskok czasowy, jeśli nie masz już niczego ciekawego na tę chwilę? -
Starała się lecieć pod tą postacią naturalnie, jakby z resztą dymu. Nie miała zamiaru się materializować, wolała uciec, acz… wojowie ciasno otoczyli wodza, tak? Nie da rady po cichu zmaterializować się za nim, by poderżnąć gardło zatrutym ostrzem?
-
Max:
//A gdzie byś ten przeskok chciał? A dokładniej to kiedy?//
Kazute:
Otóż to, szanse na taki manewr były dość małe, jeśli nie żadne. -
//Głównie do kolejnego wydarzenia. Nie mam ochoty opisywać jego czynności na tym okręcie do kolejnego abordażu.
-
W takim razie wycofuje się. Starała się poruszać zgodnie z wiatrem zdmuchującym resztki jej wcześniejszego dymu tak długo, by zniknąć przeciwnikom z pola widzenia, a następnie wlecieć w dżunglę z daleka od wioski.
-
Brook “Wilcze serce” Currington
Zaklnął na sam widok kajdan, po czym postarał się zbudzić tyle żołnierzy, ile się dało.
- Wstawać do cholery, zdradzono nas. -
Max:
Czasu na czytanie dzienników czy nudę nie było, bo po wykonaniu tego zadania, od razu przydzielono Wam kolejne: Odeskortować piratów do Cesarstwa i tam urządzić im proces oraz służyć za przewodników dla kolejnych okrętów i statków, przewożących zaopatrzenie i osadników do kolonizacji wysp. Dla Ciebie przygoda z Archipelagiem Sztormu się kończy, ale nie na długo. Zwłaszcza, że po drodze pozostaje Wam jeszcze pewne piracka skrytka…
Kazute:
Udało Ci się w ten sposób uciec przed jednym zagrożeniem, ale nie oznacza to, że jesteś bezpieczna: Lokalna flora i fauna mogą uprzykrzyć Ci życie bardziej niż uzbrojeni tubylcy.
Vader:
Czymkolwiek Was odurzono, solidnie sprawdzało się w swojej roli, bowiem bez trudu obudziło się tylko kilku innych marynarzy, usiłując zachować, podobnie jak Ty, zimną krew i nie panikować. Pozostali wciąż spali lub majaczyli, nieświadomi losu, jaki ich czeka.
- Myślicie, że chcą wziąć za nas okup? - zapytał jeden z przebudzonych mężczyzn.
- Prędzej zrobią z nas posiłek, wiele plemion archipelagu ma skłonności kanibalistyczne. - odparł spokojnie Wasz tłumacz.
- Gdybym nie był związany, to dałbym Ci teraz w pysk za to, że nie mówiłeś o tym wcześniej, tak to bym wziął wartę w obozie. -
To nie pierwszy raz, gdy ukrywała się w dziczy samodzielnie, ale pierwszy raz w egzotycznym miejscu o którym wiedziano niewiele. Nie zamierza spać, śmierć skrytobójcy podczas snu jest po prostu śmieszna i nieprofesjonalna. Zaczęła rozglądać się za jakąś jaskinią, norą czy w miarę wysokim drzewem z grubymi gałęziami, na którym mogłaby się skryć.
-
//Ekhem.//