Achaton
-
Trupy tak samo martwe jak do tej pory. Jeśli chodzi o to, skąd do nich strzelano, to nie masz pojęcia, pełno tu kamienic i innych budynków, a w każdym może potencjalnie kryć się tuzin lub więcej elfickich łuczników.
-
Matir “Kasaxy” Moonsky
Spróbował zawalić dachy budynków do środka z użyciem swojej magii. -
Udało się, a sądząc po krzykach dobywających się ze środka, przynajmniej w części budynków znajdowały się Elfy, teraz przysypane gruzami i niezdolne do ruchu lub zmiażdżone. Towarzyszący Ci Magowie podłapali pomysł i identycznie zawalili dachy pozostałych budynków. Po jakimś czasie, gdy kurz i pył jeszcze nie opadły, z niektórych spośród nich wybiegły Elfy, głównie łucznicy i nieco piechoty, ale nim zdołali wystrzelić czy ustawić się w sensowną formację, Twoi kusznicy dosłownie nafaszerowali ich bełtami.
-
Matir “Kasaxy” Moonsky
Rozejrzał się, czy ktoś pozostał na polu bitwy. -
Jeśli masz na myśli Elfy to nie. Chyba że liczysz trupy.
-
Matir “Kasaxy” Moonsky
- Oddział! Zbiórka! Ruszamy dalej.
Po wydaniu rozkazów odczekał chwilę, aż je wykonają, po czym ruszył dalej. -
Maszerowaliście dalej, na Waszej trasie opór był nikły lub nie było go wcale. Jednakże tyle stoczonych potyczek i śmierć tak wielu niewolników oraz wojowników Drowów była warta swojej ceny: Odkryłeś wreszcie osobną uliczkę prowadzącą do świętego kamienia Elfów, dość dużego, widziałeś go wyraźnie z tak dużej odległości i oceniałeś gabaryty na jakieś cztery lub i więcej metrów.
-
Matir “Kasaxy” Moonsky
Jaka była szerokość uliczki? Wąska? Szeroka? -
Obok siebie mogło iść swobodnie czterech żołnierzy w pełnym rynsztunku. Uliczka musiała być odpowiednio szeroka, aby przyjąć jak najwięcej elfickich żołnierzy, dotykających kamienia z nieba mającego zapewnić im szczęście, w jak najkrótszym czasie. Mogłeś więc spodziewać się też jakieś bocznej odnogi, którą odchodzili po dokonaniu tego “rytuału”, aby nie blokować ruchu innym.
-
Matir “Kasaxy” Moonsky
Ruszył przodem, bacznie obserwując okolicę. -
Żadnej straży, żadnej zasadzki, żadnych problemów. Jako jeden z pierwszych (nie jak pierwszy, bo przodem tradycyjnie ruszyło kilku szeregowych, mających uruchomić ewentualne pułapki) dotarłeś więc pod wielki kamień, długi na ponad cztery metry, szeroki na około dwa, o kształcie przypominającym romb, chropowatej powierzchni o granatowej barwie i dziwnym połysku. Nic dziwnego, że uchodził pośród Elfów za święty, mający zapewniać im pomyślność podczas bitew.
-
Matir “Kasaxy” Moonsky
Święty kamień, jeden z licznych celów jego wyprawy. Dzisiaj był w jego zasięgu i mógł z nim zrobić to, co mu się podobało. Na chwilę obecną jednak starał się uspokoić oddech, w którym zdradzały się odznaki podekscytowania, pierwszego od wielu lat, jakie wyrażał. Powoli położył dłoń na kamieniu, a następnie, ciągle trzymając na nim swoją dłoń, odwrócił się do żołnierzy, a zwłaszcza do Magów.
- Jeden z symboli Achtonu, święty kamień, do którego ciągną żołnierze Elfów, by dodać sobie otuchy i wierzyć w to, że dzięki temu wygrają kolejne starcie. Dziś, ten ich symbol jest w naszych rękach i możemy zrobić z nim co tylko nam się podoba. - W tym momencie spróbował w miejscu, w którym trzymał dłoń stworzyć pęknięcia kamienia, które miały się dalej rozrastać. - Zawsze ciekawił mnie jednak jeden fragment tej historii, ten o dowódcy, który zginął pod tym kamieniem. Chcę zobaczyć jego zwłoki, by uwierzyć w tę część historii. Także, przesuńmy ten kamień z jego miejsca, pierwszy raz w historii.
Mówiąc to, niezależnie od wyników stworzenia pęknięć w kamieniu, spróbował użyć magii, by ruszyć kamień o kilka metrów dalej od miejsca, w którym leżał. -
Dobrze, że towarzyszący Ci żołnierze nie znali Twoich prawdziwych zamiarów, bo o ile mowa podniosła ich na duchu i dała nadzieję na szybkie zakończenie walk o miasto, a potem o resztę elfickiego kraju, to pozostałe działania już niezbyt, bowiem ani próba wywołania pęknięć na tajemniczej skale, ani próba przesunięcia go nic nie dały, a zgromadzone wokół Drowy czekały, aż ruszysz kamień, wedle swoich słów, mając przeczucie, że będzie stanowić to coś symbolicznego.
-
Matir “Kasaxy” Moonsky
A ziemia wokół kamienia również była nieporuszalna, czy dało się coś z nią zrobić? -
Był tylko jeden sposób, aby się przekonać.
-
Matir “Kasaxy” Moonsky
Toteż to sprawdził, z użyciem magii oczywiście. -
I rzeczywiście, udało się, choć w tym celu musiałeś wyrwać z ziemi fragment gruntu, który wysokości odpowiadał całemu głazowi z nieba, najwidoczniej jego antymagiczne, jeśli mogłeś je tak w ogóle nazwać na tym etapie, właściwości działały na dość dużym obszarze. Angażowały też o wiele więcej magicznej energii, niż normalnie byś potrzebował, ale całe to działanie wywołało nieskrywany entuzjazm reszty towarzyszących Ci Drowów.
-
Matir “Kasaxy” Moonsky
Przynajmniej tyle wywołał, ale teraz zastanowił się, jak zrzucić głaz trochę dalej. Uznał, że przynajmniej musi działać na prawa grawitacji, także oddalił go od wojsko Drowów na bezpieczną odległość, po czym postarał się go odwrócić tak, że głaz po prostu spadł na ziemię, utrzymując jedynie fragment gruntu. W razie porażki po prostu cisnął nim w jakiś budynek.
- NIe musimy się z nim oddalać daleko, Elfom zaszkodzi sam widok, że kamień nie znajduje się w tym samym miejscu, w którym był od zawsze. -
Głaz wydawał się przyczepiony do oderwanego przez Ciebie fragmentu gruntu, ale ciśnięcie nim w jakiś dom i częściowe zawalenie go wywołało równie dobry efekt. Swój osobisty cel zrealizowałeś, ale wciąż macie bitwę do wygrania, a Ty podbudowany niedawnymi wydarzeniami oddział drowskich wojowników.
-
Matir “Kasaxy” Moonsky
- Oddział, zebrać się! Mieliśmy rozkaz zabezpieczyć ten obszar, a ciągle czeka jeszcze kilka ulic, których nie odwiedziliśmy!
Mówiąc to oczyścił dłonią ostrze swojego topora, po czym ruszył dalej, na czele swoich żołnierzy. Było już blisko do zwycięstwa, jeszcze tylko kilka zakrętów miał do pokonania w drodze do zdobycia miasta.