Autobus [Z BEACH CITY]
-
-Oczywiście, Diamenciku. - odpowiedział spokojnym, uradowanym tonem, po czym objął swoją nową córeczkę, by ona, jak i on sam, mogli się nacieszyć tym miłym uczuciem bliskości między nimi.
-
-A… Czy będę miała kiedyś jeszcze mamę? Znaczy… Ty mi wystarczysz, tato! Ale… Miło by było mieć jeszcze mamę… - odpowiedziała, wciąż się czule przytulając do swojego wręcz wymarzonego opiekuna.
-
Noooo… Noooo…
No takie pytanie to było dla niego ostatnim, jakiegokolwiek mógłby się spodziewać po Diamenciku. Mimo wszystko, trzeba z niego jakkolwiek inteligentnie wybrnąć.
-Wiesz… to już czas pokaże, skarbie. - odparł najpewniej, jak tylko potrafił - Najpierw musimy sobie znaleźć inne rzeczy. Nowy dom… i tak dalej… -
No… Wygląda na to, że lepiej z potrzasku tego co najmniej z lekka niezręcznego pytania wydostać się nie mógł.
-Och, w porządku, tato. Ja jestem cierpliwa, mogę poczekać na jakąś mame. - odpowiedziała z dziecięcą determinacją. -
O jeny…
Czy to teraz oznacza, że przy okazji Diamencik będzie go męczyć pytaniami o mamę, co po trosze zachęci go do randkowania, jak już ustabilizują sytuację życiową?
Nie, żeby coś, randkować by porandkował, ale tu najpierw trzeba się zająć innymi sprawami. I nie szukać se wyłącznie matki dla przybranej córki…
-Cierpliwość jest cnotą, podobno. - odpowiedział w celu przekazania jej jakiegoś morału, ale przez te całe rozważania o matkach nie zabrzmiał zbyt przekonująco. -
… A już nie wspominając o tym, że dość problematyczne może być w ogóle znalezienie sobie kogoś, kto chciałby się związać z młodym, samotnym ojcem z niestabilną sytuacją finansową i brakiem własnego mieszkania. Bo tak na razie się sprawy prezentują, nie można się oszukiwać. I dlatego rzeczywiście trzeba TE sprawy załatwić przed rozważaniem jakichś romansów… Wtedy przynajmniej zostanie tylko młodym samotnym ojcem. Zawsze to coś.
-Aahaa… Rozumiem. Będę w takim razie czekać aż się… znajdzie jakaś mama… - odpowiedziała dość niepewnie, po czym z niezadowolonym mruknięciem przytuliła się mocno do pasa Kevina.
Po chwili jazdy jednakże się oderwała i cicho jęknęła:
-Tato, nudzi mi się. I nie, nie chce mi się spać. -
Więc najpierw mieszkanie, potem praca. A jako, że raczej z dnia na dzień go nie znajdzie, to będzie musiał prosić swojego kumpla z Nowego Jorku, Flasha Thompsona, o chociaż kilka dni przenocowania dla niego i Diamenciku. Miejmy nadzieję, że będzie w stanie to zrobić, bo…
Ani widzi mu się lądować ze swoją przybraną córką na ulicy, jak jakiś bezdomny. Którym teoretycznie teraz jest, ale o tym nie wspominamy.
-Hmmm… - sam mruknął, zastanawiając się, jakby tu uporać się z nudą Diamenciku - Chciałabyś coś porobić na moim telefonie może? Bo wiesz… autobus to średnie miejsce na zabawę. -
Nie chodzi tu nawet o niego. Najbardziej to nie można pozwolić na to, żeby Diamencik była bezdomna. I tak przeżyła już naprawdę wiele jak na taką dziewczynkę. Pozostaje trzymać kciuki za to, żeby Flash rzeczywiście mógł pomóc Kevinowi z mieszkaniem. Bo jak nie… Będzie krucho.
-Emmm… A nie moglibyśmy może lepiej sobie o czymś porozmawiać? Wolałabym to, tato. Może ma tata jakieś pytania do mnie albo chce się czegoś o mnie dowiedzieć? - odpowiedziała nieusatysfakcjonowana odpowiedzią taty, odrywając się na chwilę od taty, ale tylko po to, żeby chwilę później oprzeć główkę na jego ramieniu. -
Dlatego też… trzyma kciuki.
-To może zrobimy tak, że… pytanie za pytanie? - zaproponował, głaszcząc ją po włosach - Najpierw ja odpowiem na twoje, potem zadam jakieś tobie. Co ty na to, p?Promyczku? -
-Mi to się bardzo podoba, tato. Może ty zadaj pytanie jako pierwszy? - odpowiedziała mu, będąc wyraźnie zadowoloną pomysłem taty, co widać za równo po jej wyrazie twarzy, jak i tonie głosu.
-
-Cóż… tutaj jest taka zasada, że to kobiety i dziewczynki często mają pierwszeństwo, więc może to ty mi może jakieś zadaj? - zaproponował przyjaźnie, przy okazji subtelnie zapoznając córeczkę z jednym z elementów ziemskiej kultury, jaką jest, no cóż, szacunek dla kobiet.
-
Zdecydowanie może jej się to przydać. No bo w końcu jakby nie patrzeć, trudno mieć pewność, czy ona w ogóle rozumie koncept płci, skoro jest z kosmosu.
Diamencik nadęła na chwilę usta i przymrużyła oczy, zastanawiając się nad tym, jakie pytanie zadać. Po chwili jednakże, najwidoczniej, oświeciło ją. Swoim typowym, wesołym tonem głosu spytała się zupełnie niewinnie:
-Ile tysięcy lat dożywają ludzie, tato? -
O jejku, już się zaczyna. Pytanie po prostu świetne
-Em… ludzie tak długo nie żyją. Sto lat może tak, ale nie tysiące… -
Ech… Jakbty nie mogła zadać jakiegoś pytania, na które odpowiedź jej nie zasmuci!
Diamencik w wielkim zdziwieniu podniosła jedną brew i przybrała zdezorientowany wyraz twarzy.
-Chyba nie łapię, tato… Ale jak to możliwe, że ludzie żyją sto lat? Skoro ja jestem dzieckiem, a ty jesteś dorosłym, a dorośli są starsi od dzieci, a ja mam kilkaset tysięcy lat, a ludzie żyją najwyżej 100, to… Nie łapię tato, naprawdę nie łapię. - odrzekła mu, tylko bardziej gmatwając sprawę. -
Nie dość, że gmatwa, to dodatkowo tylko bardziej sprawia, że odpowiedź na pewno jej nie pocieszy. Oby tylko nie zaczęła, bo wtedy będzie naprawdę, ale to naprawdę źle.
-Wiesz… masz rację w tym, że dorośli są starsi od dzieci, a ja mam akurat mam rację, że ludzie dożywają tych stu lat. Ale wiesz… ty przecież nie jesteś człowiekiem, tylko Klejnotem. Pamiętasz panią Perłę? Ona też jest przecież Klejnotem, nie człowiekiem. A Klejnoty dłużej żyją od ludzi. Rozumiesz już? -
Niestety… Taka prawda. Oby tylko nie była długo smutna z tego powodu, ponieważ smutna Diamencik to naprawdę jedna z ostatnich, jeśli nie ostatnia rzecz, jaką Kevin chciałby widzieć.
-… Rozumiem, tato. Twoja kolej. - mruknęła pod nosem, jakby zdając sobie sprawę z tego, jak to wszystko naprawdę wygląda. Tuż po tym, mocno się w niego wtuliła. Naprawdę mocno, aż mu trochę niekomfortowo wbiła swoje małe paluszki w boki. -
I co najważniejsze - smutna Diamencik tylko dolałaby do czary goryczy ich nie aż tak ciekawej sytuacji uciekinierów i poszukiwaczy nowego życia. Oj, dolałaby.
-Ten… - zaczął zakłopotany, przez jej mocne wtulenie i świadomość jej smutku nie mogąc nawet wymyślić jakiegoś sensownego pytania - Może… powiesz mi coś o tym, co… potrafisz? W sensie… jakie masz moce? Nie musisz pokazywać, jakby coś. -
A już nawet nie wspominając o tym, że taka widocznie zdołowana Diamencik mogłaby tylko ściągnąć na nich zdecydowanie zbyt wiele niepotrzebnej uwagi.
Kevin mógł usłyszeć, jak Diamencik bierze kilka głębszych wdechów, żeby się opanować. Kiedy już to zrobiła, lekko się odkleiła, żeby móc porozmawiać. Nie wygląda na to, żeby jej się zbierało na mocny płacz, ale i tak jest widocznie skwaszona i w niedobrym humorze. Odezwała się spokojnie, ale cicho:
-Mmmm… Nie wiem zbyt wiele o tym co umiem. Na pewno jestem silna, mogę latać i… Jak jestem zła, to zawsze się komuś dzieje krzywda i to widzę dopiero jak się uspokajam… No i jak krzyczę, to się dzieją złe rzeczy. -
Nie tylko zbyt wiele uwagi, ale w pewnych przypadkach mogłoby się nawet komuś coś stać. Brrrr.
-Och… no tak. Rozumiem, kochanie. -
Zwłaszcza, że z tego co powiedziała właśnie jego podopieczna, jej moce to nie żarty. Wszystkim wyjdzie na lepsze, jeśli ta niezwykła dziewczynka pozostanie tak radosna, jak to tylko możliwe.
Diamencik po chwili się odezwała:
-Powiesz coś jeszcze o moich mocach, tato? Nie będziesz się mnie wstydził przez nie, prawda? - zadała nieśmiało pytanie, lekko przy tym machając nóżkami, żeby je rozruszać.