Autobus [Z BEACH CITY]
-
Zmienić tak wiele, i to w dodatku na lepsze…
-Też cię kocham, skarbeńku. - odpowiedział z troskliwym wzruszeniem, dalej ją mocno przytulając. -
Kevin nigdy chyba nie będzie mógł się odwdzięczyć swojej podopiecznej za to jak na dobre zmieniła jego życie.
Diamencik mocno wtuliła się w klatkę piersiową Kevina i nie ma zamiaru puścić.
-Nikt poza moją siostrą się nigdy tak o mnie nie troszczył. - powiedziała, teraz już prawie płacząc. -
Pomijając już tę nadzwyczaj wzruszającą, nawet dla niego samego, sytuację, słowa swojej nowej córeczki o… siostrze, nadzwyczaj go zainteresowały. Będzie musiał się o to kiedyś jej dopytać, jednak w bardziej sprzyjających okolicznościach.
-I dalej się będę o ciebie tak troszczył, - odpowiedział, sam ją mocno przytulając i głaszcząc po włosach - Tylko proszę, nie płacz. -
Racja. Nie ma co zawracać głowy malutkiej, kiedy już i tak jest na pewno przebodźcowana uczuciami wszelkiego rodzaju, jakie napływają do jej umysłu z zewnątrz i z jej środka.
-W… W porządku, tato… Po prostu, wzruszyłam się. - odpowiedziała, pociągając nosem. -
Dlatego postanowił całą tę sprawę szybko, z braku lepszego słowa, ukrócić, aby ona sama mogła poczuć się lepiej.
-Nic się nie stało. Też bym się tak wzruszył. -
-A… Możemy tak się trochę poprzytulać? To naprawdę miłe. - spytała się, lekko unosząc głowę do góry, w kierunku twarzy swojego opiekuna.
-
-Oczywiście, Diamenciku. - odpowiedział spokojnym, uradowanym tonem, po czym objął swoją nową córeczkę, by ona, jak i on sam, mogli się nacieszyć tym miłym uczuciem bliskości między nimi.
-
-A… Czy będę miała kiedyś jeszcze mamę? Znaczy… Ty mi wystarczysz, tato! Ale… Miło by było mieć jeszcze mamę… - odpowiedziała, wciąż się czule przytulając do swojego wręcz wymarzonego opiekuna.
-
Noooo… Noooo…
No takie pytanie to było dla niego ostatnim, jakiegokolwiek mógłby się spodziewać po Diamenciku. Mimo wszystko, trzeba z niego jakkolwiek inteligentnie wybrnąć.
-Wiesz… to już czas pokaże, skarbie. - odparł najpewniej, jak tylko potrafił - Najpierw musimy sobie znaleźć inne rzeczy. Nowy dom… i tak dalej… -
No… Wygląda na to, że lepiej z potrzasku tego co najmniej z lekka niezręcznego pytania wydostać się nie mógł.
-Och, w porządku, tato. Ja jestem cierpliwa, mogę poczekać na jakąś mame. - odpowiedziała z dziecięcą determinacją. -
O jeny…
Czy to teraz oznacza, że przy okazji Diamencik będzie go męczyć pytaniami o mamę, co po trosze zachęci go do randkowania, jak już ustabilizują sytuację życiową?
Nie, żeby coś, randkować by porandkował, ale tu najpierw trzeba się zająć innymi sprawami. I nie szukać se wyłącznie matki dla przybranej córki…
-Cierpliwość jest cnotą, podobno. - odpowiedział w celu przekazania jej jakiegoś morału, ale przez te całe rozważania o matkach nie zabrzmiał zbyt przekonująco. -
… A już nie wspominając o tym, że dość problematyczne może być w ogóle znalezienie sobie kogoś, kto chciałby się związać z młodym, samotnym ojcem z niestabilną sytuacją finansową i brakiem własnego mieszkania. Bo tak na razie się sprawy prezentują, nie można się oszukiwać. I dlatego rzeczywiście trzeba TE sprawy załatwić przed rozważaniem jakichś romansów… Wtedy przynajmniej zostanie tylko młodym samotnym ojcem. Zawsze to coś.
-Aahaa… Rozumiem. Będę w takim razie czekać aż się… znajdzie jakaś mama… - odpowiedziała dość niepewnie, po czym z niezadowolonym mruknięciem przytuliła się mocno do pasa Kevina.
Po chwili jazdy jednakże się oderwała i cicho jęknęła:
-Tato, nudzi mi się. I nie, nie chce mi się spać. -
Więc najpierw mieszkanie, potem praca. A jako, że raczej z dnia na dzień go nie znajdzie, to będzie musiał prosić swojego kumpla z Nowego Jorku, Flasha Thompsona, o chociaż kilka dni przenocowania dla niego i Diamenciku. Miejmy nadzieję, że będzie w stanie to zrobić, bo…
Ani widzi mu się lądować ze swoją przybraną córką na ulicy, jak jakiś bezdomny. Którym teoretycznie teraz jest, ale o tym nie wspominamy.
-Hmmm… - sam mruknął, zastanawiając się, jakby tu uporać się z nudą Diamenciku - Chciałabyś coś porobić na moim telefonie może? Bo wiesz… autobus to średnie miejsce na zabawę. -
Nie chodzi tu nawet o niego. Najbardziej to nie można pozwolić na to, żeby Diamencik była bezdomna. I tak przeżyła już naprawdę wiele jak na taką dziewczynkę. Pozostaje trzymać kciuki za to, żeby Flash rzeczywiście mógł pomóc Kevinowi z mieszkaniem. Bo jak nie… Będzie krucho.
-Emmm… A nie moglibyśmy może lepiej sobie o czymś porozmawiać? Wolałabym to, tato. Może ma tata jakieś pytania do mnie albo chce się czegoś o mnie dowiedzieć? - odpowiedziała nieusatysfakcjonowana odpowiedzią taty, odrywając się na chwilę od taty, ale tylko po to, żeby chwilę później oprzeć główkę na jego ramieniu. -
Dlatego też… trzyma kciuki.
-To może zrobimy tak, że… pytanie za pytanie? - zaproponował, głaszcząc ją po włosach - Najpierw ja odpowiem na twoje, potem zadam jakieś tobie. Co ty na to, p?Promyczku? -
-Mi to się bardzo podoba, tato. Może ty zadaj pytanie jako pierwszy? - odpowiedziała mu, będąc wyraźnie zadowoloną pomysłem taty, co widać za równo po jej wyrazie twarzy, jak i tonie głosu.
-
-Cóż… tutaj jest taka zasada, że to kobiety i dziewczynki często mają pierwszeństwo, więc może to ty mi może jakieś zadaj? - zaproponował przyjaźnie, przy okazji subtelnie zapoznając córeczkę z jednym z elementów ziemskiej kultury, jaką jest, no cóż, szacunek dla kobiet.
-
Zdecydowanie może jej się to przydać. No bo w końcu jakby nie patrzeć, trudno mieć pewność, czy ona w ogóle rozumie koncept płci, skoro jest z kosmosu.
Diamencik nadęła na chwilę usta i przymrużyła oczy, zastanawiając się nad tym, jakie pytanie zadać. Po chwili jednakże, najwidoczniej, oświeciło ją. Swoim typowym, wesołym tonem głosu spytała się zupełnie niewinnie:
-Ile tysięcy lat dożywają ludzie, tato? -
O jejku, już się zaczyna. Pytanie po prostu świetne
-Em… ludzie tak długo nie żyją. Sto lat może tak, ale nie tysiące… -
Ech… Jakbty nie mogła zadać jakiegoś pytania, na które odpowiedź jej nie zasmuci!
Diamencik w wielkim zdziwieniu podniosła jedną brew i przybrała zdezorientowany wyraz twarzy.
-Chyba nie łapię, tato… Ale jak to możliwe, że ludzie żyją sto lat? Skoro ja jestem dzieckiem, a ty jesteś dorosłym, a dorośli są starsi od dzieci, a ja mam kilkaset tysięcy lat, a ludzie żyją najwyżej 100, to… Nie łapię tato, naprawdę nie łapię. - odrzekła mu, tylko bardziej gmatwając sprawę.