Bismarck
-
Zapukał kilka razy w drzwi od komisariatu i nasłuchiwał, czy nie ma jakiegoś stukotu, hałasu i innych dźwięk, dobiegających ze środka. Jeżeli nic nie słychać, to wszedł do środka.
-
Korytarz, a na jego końcu drzwi, inne były też po bokach. Z zewnątrz budynek nie wydaje się duży, ale to już inna kwestia, na jak wiele pomieszczeń został podzielony.
-
Po migowemu wskazał swojemu przyjacielowi, że on bierze się za lewą stronę, a jednooki bierze się za prawą. Pierwsze drzwi lekko uchylił, rozejrzał się i dopiero wtedy wszedł do pomieszczenia i zabrał się za szybkie przeszukiwanie.
-
Przeszukiwanie rzeczywiście było szybkie, bo choć była to szatnia, a w niej kilkanaście szafek, gdzie mogło być coś przydatnego, to szybko zdałeś sobie sprawę, że wszystko z nich rozkradziono lub nie miało absolutnie żadnej wartości.
-
Wychodząc z pomieszczenia, drzwi zostawił otwarte. Tak na wszelki wypadek, gdyby coś się stało. Z kolejnym pomieszczeniem powtórzył to samo, co z tym.
-
Nic się nie stało, a kolejnym pomieszczeniem była stołówka. Pomimo sporych nadziei, i tu nic nie znalazłeś. Tak jak w pozostałych pomieszczeniach.
- Też gówno? - zagadnął Cię Twój kompan, którego poszukiwania miały najwidoczniej podobny efekt. -
– Tak. Mam nadzieję, że chociaż za tymi drzwiami będzie coś i to bynajmniej nie Zombie. Ty otwierasz, a ja wchodzę.
-
Pokiwał głową i spróbował otworzyć drzwi, co się nie udało. Dziwnie, skoro pozostałe były otwarte. Wieściło to jakieś łupy. Lub kłopoty. Jedno z dwóch. Jednak zamiast się tym martwić musicie spróbować najpierw je otworzyć, bo nawet próby wyważenia ich z rozpędu nic nie dały.
-
Od czego ma łom… Spróbował go wcisnąć między drzwi, a framugę i jakoś je otworzyć.
-
Szło naprawdę opornie, ale drzwi w końcu puściły.
- Szykuje się zabawa, co? -
Spojrzał się na niego, a następnie uchylił lekko drzwi i zaczął nasłuchiwać, czy jakieś chujstwo w środku się nie znajduje. Musi być teraz nadzwyczaj ostrożny po tym, jak przeczytał te zapiski z notesu.
-
Obaj usłyszeliście ciche kliknięcie i nagle Twój kompan powalił Cię na ziemię, samemu padając. Seria wypuszczona z pistoletu maszynowego zrobiła kilka dziur w drzwiach, w miejscu, gdzie ledwie chwilę temu były Wasze głowy.
-
Poleżał jeszcze kilka sekund, aby się otrząsnąć i uspokoić, a następnie ostrożnie wstał.
– Teraz ty pierwszy wchodzisz, a ja cię najwyżej powalę. -
Tamten nic nie odpowiedział, ale znów ściągnął Cię w dół.
- Nie wychylaj się. Ktokolwiek tam jest, pewnie się dalej na nas czai. Trzeba jakoś go obejść, bo nie bunkrowałby się ani nie waliłby do nas z jakiejś spluwy, gdyby nie było tam czegoś cennego. -
– Da radę tylko od zewnątrz. O ile da radę. Masz jakiś plan?
-
- Nie ma innego wejścia? Bo jak nie to kaplica, nie mamy za bardzo nawet czego mu tam wrzucić, a jak spróbujemy uchylić drzwi, żeby strzelić, to zacznie tam pruć.
-
– Musi mieć jakieś wyjście awaryjne na takie okazje. Musi, jeżeli ma trochę oleju w głowie.
-
- No właśnie. Jeden musi zostać tu, a drugi zajść go z tej drugiej strony. Innej opcji nie ma. Bo nie odpuścimy sobie, nie?
-
– Zostań tu, a ja się rozejrzę.
Przeczołgał się do drzwi i następnie wyszedł na zewnątrz w celu znalezienia jakiegoś okna lub drzwi, przez które mógłby się dostać do tamtego pomieszczenia. -
Wszystkie okna były zakratowane, jednak odnalazłeś drzwi. Te również były solidnie zamknięte od wewnątrz, więc nie wiadomo, czy zdołasz się tędy dostać.