Leśny Trakt
-
// Odpis nigdy się nie spóźnia, nie jest też zbyt wcześnie, przybywa wtedy kiedy ma na to ochotę. //
Densissma wysłuchała słów Bemiasza z kamienną twarzą. Tylko jej źrenice rozszerzyły się, gdy przyswoiła do wiadomości, jak bardzo Apyr przeobraził faktyczny przebieg wydarzeń. Zwycięzcy piszą historię, prawda?
— Bemiaszu… To wszystko są podłe kłamstwa. — Odo[powiedziała zdecydowanym głosem. — Gideon Apyr, po zdradzieckim zamordowaniu mojego ojca, trzymał mnie w lochu. Po tym, pod groźbą zabicia kobiet służących w dworze, nakazał podpisać mi dokument zrzeczenia się mojego dziedzictwa, a następnie wydał mnie na śmierć z rąk orków. Zdołałam przeżyć tylko dzięki nim. — Ruchem dłoni wskazała Gelu i jego towarzyszy. — Mieszkańcom tych ziem, których nienaruszalne prawa pogwałcił i nadal gwałci Apyr. — Odetchnęła.
— Bemiaszu Pręgowniku… — Jej twarz pociemniała, a głos załamał się i oziębł. — Ta niegodna miana człowieka, pusta wywłoka zabiła prawowitego władcę tych ziem, mojego ojca, i to samo zrobi z każdym, kto stanie na jego drodze. — Spojrzała prosto w twarz szlachcica. -
Widać, że rewelacje znacząco nim wstrząsnęły, ale dość szybko odzyskał panowanie nad sobą.
- Tak, ja od początku czułem, że to wszystko jedno wielkie kłamstwo… Ale czemu pani przyszła do mnie? Co ja mogę zrobić? Ja jestem tylko sołtysem, do tego biednym, z najgorszej wioski w okolicy. Co ja mogę? -
“Właśnie? Co on może?” pytanie pozostawało otwarte w umyśle Densissmy. Spojrzała na Gelu, licząc, że tutaj on się wtrąci do rozmowy i wspomoże ją odpowiedzią.
-
Nie miał zamiaru mieszać się w Twoje sprawy, w sumie słusznie, coś kiedyś słyszałaś, że chłopi niezbyt lubili się z Elfami mieszkającymi w okolicznych lasach i jego pomoc mogłaby tylko zaszkodzić, nawet nieumyślnie.
-
Namyśliła się. W wspomnieniach wróciła do wioski na skraju lasu i jej zamordowanych mieszkańców.
— Czy ma Pan kontakty wśród innych sołtysów i burmistrzów? Spotyka się Pan z nimi? — -
- Rzadko. - odparł, kręcąc głową. - Dla nich ja wciąż jestem tym samym alkoholikiem, nieudacznikiem, kretynem… Ale kiedyś im pokażę, że się mylą!
-
— Nie wątpię, ale w takim razie… — Pociągnęła kosmyk swoich włosów dłonią. — Zacznijmy od tego, by powiadomił pan mieszkańców wioski o tym, by trzymali się z dala od lasu. Trzeba zakazać polowań i wypalania drzew.
-
- Powiedzieć to ja mogę swoje, a zawsze znajdzie się taki, co nie posłucha. - odparł i spojrzał spod byka na Elfy, dodając szeptem: - Pani woli z tamtymi dzikusami obstawać niż z nami, tak?
-
— Te “dzikusy” uratowały mi życie. — Syknęła raczej chłodno.
-
Otworzył oczy nieco szerzej i pokiwał głową, rzucając Gelu i reszcie jeszcze jedno, ukradkowe spojrzenie.
- No dobrze… To po co właściwie pani do mnie przyszła? I czego oczekuje? - zapytał, a Ty przeczuwałaś, że liczy na to, iż od siebie dodasz nie tylko o wymaganiach, ale i ewentualnych nagrodach. -
— Potrzebujemy wsparcia w walce z Gideonem, a tego można udzielić na wiele sposobów. Dla przykładu, informowanie o wszystkich posunięciach uzurpatora, to będzie duża pomoc. Musimy obalić go, a gdy już wrócę na swoje miejsce w dworze, to na pewno nie zapomnę o tym, że ta wioska jako pierwsza udzieliła mi pomocy. — Przerwała, spoglądając w kierunku zabudowań. — I odwdzięczę się, w złocie czy innej pomocy.
-
- A jak się nie uda… Pani nic nie musi mówić, ja głupi nie jestem, ale Orków już wcześniej na oczy widziałem i im nie ufam… Ja się boję, co oni by tu zrobili, jakby Gideon się o czymś dowiedział.
-
— Musielibyśmy działać tak, by się nie dowiedział… — Zastanowiła się, owijając kosmyk wokół palca.
-
Pokiwał głową, w pełni się tym zgadzając, choć widać po nim, że nie miał konstruktywnego pomysłu, jak wcielić taki plan w życie, pewnie liczy, że sama coś wymyślisz.
-
// Żebyś nie narzekał, że łebe łebe, Radio zaś nie odpisuję: właśnie myślę nad tym “konstruktywnym pomysłem”. Nie chcę wcielać w życie jakiegoś miernego planu, bo wiem, że wiele z moich obecnych działań zaważy na tym, jak potoczy się fabuła naszej szlachcianki. //
-
//Otóż i tak będę narzekać.//
-
— Informacje moglibyśmy wymieniać za pomocą wyznaczonych w tym celu, zaufanych wysłanników. — Odpowiedziała po dłuższej chwili namysłu. — Pod pretekstem polowań czy chociażby zbierania grzybów mogliby spotykać się w skrytym miejscu na skraju lasu i tam przekazywać wszystko, co niezbędne. Jednak musiałyby być to naprawdę odpowiednio dobrane osoby.
-
- No to ja wyślę Prześnogórkę. - odparł, wskazując na wielkiego chłopa z drewnianym młotem w dłoniach. - Ufam mu bardziej niż dla własnego syna. No, żadnego w zasadzie nie miałem, ale on bardziej godny zaufania niż wszyscy inni wieśniacy wzięci do kupy.
-
— Świetnie, a my wyślemy… — Tutaj spojrzała pytająco na Gelu, w końcu on znał swoich ludzi najlepiej i wiedział, kto nada się do takiej roboty.
-
Skinął głową i wyznaczył jednego z towarzyszących Wam Elfów, zdaje się, że tego, który związał Cię, zakneblował i zawiązał oczy przed wyjściem z obozu.
- Wszystkim moim podwładnym ufam tak samo. - odparł, co było aluzją do słów sołtysa, który zdawał się ufać wyłącznie temu jednemu chłopu. - Ale Ivor jest z nich wszystkich najszybszy, najzwinniejszy i najwięcej czasu spędził pośród ludzi. Doskonale się do tego nada.