Dallas
-
Ściągnął z siebie górną część odzieży, ale zostawił tylko podkoszulek. Nie będzie świecić klatą i brzuchem i robić z siebie jakiegoś macho. Wyrwał siekierę z pieńka i zabrał się za rąbanie drewna.
-
Mężczyzna mógł mieć coś innego na głowie, zapomniał, albo zwyczajnie nie miał ochoty wracać do tej parszywej roboty, więc wszystko przeciągało się ponad te dwie umówione godziny, ale drewna do rąbania było wciąż sporo.
- Wody? - usłyszałeś zza swoich pleców ciepły i przyjemny głos, zdecydowanie damski. -
Wykonał jeszcze jeden zamach siekierą i dopiero wtedy się odwrócił.
– Przydałoby się jej trochę. -
Kobieta wręczyła Ci półtoralitrową butelkę pełną zimnej wody, chyba do tego z cytryną. Na piegowatej twarzy okrytej rudymi lokami miała uśmiech równie ciepły jak głos. Ogólnie rzecz biorąc była dość ładna, młoda, może po dwudziestce, z zielonymi oczami.
- To Ty jesteś tym nowym, prawda? -
– Zależy którym nowym. Jeżeli tym, co przyjechał kilka dni temu z takim jednym… to tak. – wziął kilka dużych łyków z butelki, aby się schłodzić. – Upał potrafi zmęczyć człowieka.
-
- Ciężko Ci się chyba odnaleźć w naszej społeczności, hm? - zapytała, a więcej było w jej tonie współczucia niż drwin.
-
– Chyba każdy ma tak na początku, gdy trafi w miarę cywilizowane miejsce po tylu miesiącach jazdy i włóczenia się. – usiadł na pieńku, aby odpocząć na chwilę. – Sam nie wiem.
-
- Twój kolega prawie od rana zabawia połowę dziewcząt jakimiś opowieściami z czasów, gdy walczyliście o przetrwanie… Nie jestem pewna co do szczerości niektórych, ale i tak jest to jakaś atrakcja.
-
– Znając jego, to większość tych historyjek jest mocno przerysowana, wyolbrzymiona albo nawet i nieprawdziwa.
-
- A znasz jakąś prawdziwą, którą mógłbyś opowiedzieć?
-
– Coś, co się nie mija z prawdą, pewnie się znajdzie.
-
- Będę czekać po obiedzie niedaleko bramy, wtedy mi opowiesz. - odparła z uśmiechem i odwróciła się, odchodząc.
-
– Po obiedzie, niedaleko bramy… – szepnął sam do siebie. – Dzięki za wodę! – podziękował na tyle głośno, aby usłyszała. Posiedział jeszcze trochę i zabrał się za rąbanie drewna.
-
Szło sprawnie, nie wiedzieć czemu zmęczenie jakoś ustąpiło. Dzięki temu narąbałeś jeszcze wiele, aż pojawił się komunikat, że nadeszła pora obiadowa.
-
Wbił siekierę w pień, a następnie otarł pot z czoła. Zabrał ze sobą ubrania i udał się na obiad, bo na pewno zgłodniał.
-
Było to dość oczywiste, a na obiad zaserwowano zupę pełną warzyw, wodę, soki, chleb i solidne drugie tanie w postaci wielkiego niczym patelnia kotleta, ziemniaków i kolejnych warzyw pod postacią surówki. W przerwach pomiędzy jednym daniem a drugim daniem dostrzegłeś siedzącą na uboczu kobietę, z którą rozmawiałeś, oraz Twojego kompana, otoczonego młodymi dziewczynami, które wpatrywały się w niego jak w obrazek i słuchały różnych historii.
-
Ale się nażre… Po skończeniu pierwszego i drugiego dania odszedł od stołu i poszedł w kierunku Jacksona.
– Co takiego ciekawego opowiadasz tym dziewczynom? -
Nieco się speszył, widząc Cię, a jeszcze bardziej, gdy usłyszał to pytanie. Ale trzeba przyznać, że dość szybko odzyskał rezon i odparł:
- No wiesz… Pamiętasz tamtą akcję w tamtym miasteczku? Wiesz, jak pomogliśmy tamtej bandzie najemników obronić się przed Zombie i Bandytami? -
– Coś tam pamiętam. A szczególnie to, że to ja odwalałem większość roboty, a ty się kryłeś za moimi plecami. – zadrwił ze swojego kumpla. – No ale gdybyś nie był za moimi plecami, to by mnie sztywny raz czy dwa capnął.
-
- Nooo. - mruknął, nieco speszony, na co dziewczęta zareagowały jedynie śmiechem. - Właśnie tak było.