Miasto Hammer
-
Miałeś wrażenie, że on traktował tak każdego. Niemniej, Nag nie był już tak chętny do rozmowy, Magnus milczał jak wcześniej, Niziołek nucił coś pod nosem, a trzej najemnicy rozmawiali, ale niewiele, a do tego cicho i tylko i wyłącznie między sobą. Podróż mijała Wam spokojnie i bez ekscesów przez cały dzień, dopiero wtedy Hobbit zjechał na pobocze, bo był już wieczór, a powinniście rozbić obóz nim całkiem się ściemni.
-
Zrobić co? Rozbić… obóz…?
W czasach współczesnych nie zatrzymuje się w zajazdach? Do jakiej klasy oni należą?!- Nie możemy zatrzymać się w bardziej cywilizowanym miejscu, jak zajazd, gospoda, czy cokolwiek, proszę!?
No cóż, miał nadzieję że nie trafi do jednego pokoju/namiotu z Magnussssem.
-
- Paniczyk. - skomentował tylko jeden z najemników, lekko uderzając Cię w ramię. - Hobbit śpi pod gołym niebem, a Elf nie ma odwagi?
- Najbliższy zajazd jest za daleko, nie dotrzemy tam przed zmrokiem. - odezwał się nagle Magnus, a Ty poznałeś zmianę w tonie jego głosu. Nie był już mrukliwy ani opryskliwy, ale mówił do Ciebie tak, jak mistrz w Gildii Magów zwraca się do swego początkującego ucznia, tłumacząc mu cierpliwie podstawy. - A gdy zapadnie zmrok te okolice nawiedzają o wiele gorsze stwory niż pospolici bandyci.
Pozostali wcześniej nie mieli obiekcji, teraz tym bardziej. Jeden z ludzi pomógł Hobbitowi w przygotowaniu strawy, a dwaj pozostali ruszyli po opał na noc. Nikt nie rozstawiał namiotów, nie ma w sumie takiej potrzeby, noce są obecnie ciepłe i bezdeszczowe. -
Tak jak wtedy, kiedy w Gildii wypominano mu brak podstaw, teraz też okrył się rumieńcem.
Cóż… zdarza się
Zastanowił się czy mógł być jakkolwiek przydatny? Może ktoś potrzebował z czymś pomocy? W czymkolwiek… -
Niezbyt, bo posiłek gotowy, chrust rozpalony, a Magnus bez żadnych trudów rozpalił ogień jednym z prostszych czarów. Szykuje się teraz jedynie odpoczynek, w prymitywnych warunkach, ale wciąż odpoczynek. No, chyba że wezmą Cię na którąś z wart, wtedy to inna historia.
-
OK
Skoro równie dobrze mógł nic nie robić, to własnie tym się zajął…
Nie odzywał się już niepytany podczas posiłku - było mu głupio, że mimo bycia magiem jest tak bezużyteczny.
Swoją drogą w zajeździe nie musieliby trzymać warty… -
Gdy byliście już w tym temacie, każdy wymigał się dość szybko, i rzeczywiście to Tobie przypadła ta niewdzięczna rola, do kompletu z jednym z ludzkich najemników.
-
Co? W sensie że całą noc?
Kiedy reszta zaczęła się już kłaść. wydobył z kuferka ciepły szalik i otuliwszy się nim udał się pełnić wartę wraz z wskazanym człowiekiem.
Czekała ich długa noc…
- Pełnienie warty to zajęcie rutynowe, czy naprawdę może nas coś zaatakować?
Poczytałby książkę, ale nie da rady w tych ciemnościach -
- Zmienią nas za kilka godzin. Mam nadzieję. - odparł, siadając plecami do Ciebie, żeby obserwować ten teren, którego Ty nie możesz. - I nie wiem. Różnie bywa. Ale trzeba chyba mieć się na baczności, skoro dali nas do ochrony tego wozu, to pewnie spodziewali się kłopotów po drodze.
-
- Szczerze mówiąc, to spodziewałem się ochrony… kogoś a nie czegoś. Boję się że spodziewali się całkiem zorganizowanych i przewlekłych kłopotów jeśli zatrudnili maga leczenia.
… siedział sobie opierając się plecami o plecy rozmówcy … //jest chociaż uroczy?//
- Zajmujesz się tego typu zadaniami zawodowo? Czym walczysz? -
//Przeciętny.//
- No wiesz… Kiedyś w wiosce kwaterowała kompania najemników, prowadzili rekrutację, ja się zaciągnąłem, tak jak reszta moich znajomych. Nie miałem szans, żeby dostać porządny majątek po ojcu, większość ziemi i zwierząt dostaliby dwaj starsi bracia. No i tyle mi naopowiadali, że chciałem przeżyć jakieś przygody. Ale kompanię rozbiły w Krwawej Kniei plemiona Goblinów, które mieliśmy spacyfikować. Ostatecznie potrzeba do tego było armii, a my we trzech poszliśmy szukać szczęścia gdzieś indziej. Mieliśmy kilka mniejszych robót po drodze do Hammer, a teraz trafiło nam się to. -
- Przykro mi… - nie miał pojęcia, jak zachować się w takiej sytuacji
Zaczął z nieco większą rozwagą rozglądać się za nadciągającym zagrożeniem… nie żeby opowieść najemnika go przestraszyła, ale… -
- A Ty? - zapytał, gdy kolejnych kilka minut minęło w ciszy i spokoju. - Jaka jest Twoja historia, Elfie?
-
Hmm… jej jeszcze nie zmyślał.
- …nauka magii leczenia od kiedy tylko pamiętam - uśmiechnął się - potem zachciało mi się prawdziwej magii, więc wyjechałem z Zielonego Klejnotu i rozpocząłem naukę w gildii… - uśmiechnął się - to zlecenie to część mojego planu by zobaczyć jak największą część świata, zanim długi za naukę gildii uziemią mnie w jej murach na resztę mojego życia - odchylił głowę i spojrzał w niebo… Jak późno mogło już być? -
Późno, bardzo późno. Kolejne godziny dłużyły się, a Ciebie ogarniało coraz bardziej zmęczenie. Najemnik próbował utrzymać Cię przy przytomności jakimiś historyjkami, które wymyślił na poczekaniu lub usłyszał od innych najemników, gdy jeszcze pracował w większej grupie, gdy nagle przerwał, a słowotok został zastąpiony bulgotem i charczeniem. Gwałtownie odsunął się od Ciebie, a Ty nic nie zrozumiałeś, dopóki i w Twoim kierunku nie poleciała strzała, choć ta nie była tak precyzyjna, ledwie drasnęła Cię w prawy policzek.
-
- AAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!
Aiden jeszcze nigdy nie był tak wystraszony (ani głośny). Żadne treningi, ćwiczenia, czy doświadczenie nie mogły go przygotować do zachowania spokoju w tamtej chwili.
Przerażony usiłował odsunąć się do tyłu panicznie odpychając się nogami.
Wyciągnął prawą dłoń w kierunku z którego nadleciały pociski i wypuścił strumień powietrza, który pod wpływem emocji okazał się mieć znacznie większą siłę niż zamierzona, czy prawdopodobnie potrzebna…Ten człowiek został prawdopodobnie postrzelony w tchawicę lub płuco. Normalny medyk nie miałby szans, ale nie Aiden. Jeśli tylko Magnus zapewni mu dość szybko osłonę… może uda mu się go jeszcze uratować.
Do tego czasu musiał jednak skupić się na walce o własne życie.
Osoba która strzelała na pewno nie była sama. Starał się wykryć następny atak w porę by skontrować go potężnym podmuchem wiatru. -
Coś zapewne osiągnąłeś, ale nie wiesz co dokładnie. Tymczasem najemnik, z którym rozmawiałeś, był już prawie martwy. Przynajmniej Twój krzyk i atak Magią obudził resztę, którzy chwycili za broń.
- Wywabcie ich i osłońcie mnie dopóki nie skończę inkantacji. - powiedział Magnus na tyle głośno, abyście go słyszeli, ale nie krzyczał, aby pozostali nie mieli okazji zrozumieć, jaki ma plan. Po tym wbił kostur w ziemię i zaczął mruczeć zaklęcie, wykonując przy tym odpowiednie ruchy rękoma. -
Ukląkłszy nad powalonym najemnikiem i przystąpił do leczenia.
Byli w środku walki i musiał poradzić sobie z nim tak szybko, jak to możliwe.
Spróbował tylko ustabilizować jego stan i zostawić resztę na potem - wolałby nie ratować za chwilę Magnusa…
- Nie ruszaj się. Nie mam czasu by cię leczyć, ale przeżyjesz. Leż! -
Szło sprawnie i może rzeczywiście byś go uratował, gdyby nie to, że leczenie kogoś w ferworze walki to kiepski pomysł. Uświadomił Cię w tym jeden z wrogów, wojownik w masce, pancerzu i pelerynie, z zakrzywionym mieczem długim w dłoniach, który nagle wyłonił się z mroku i wzniósł go, aby ściąć Ci głowę. W tej sytuacji musisz podjąć decyzję: Ratować siebie i zostawić najemnika na śmierć czy spróbować do ostatniej chwili ocalić jego, ale zginąć?
-
Pff… to szermierz się odsłonił stając nad magiem z mieczem.
Uderzył szybko, tak jak było najprościej - od dołu i pachnąc do tyłu, tak aby wyrzucić go w powietrze i odepchnąć na przynajmniej 4-5 metrów.
Aiden nie miał zamiaru ani umierać, ani otwierać im drogi do Magnusa swą ucieczką.//mam nadzieję że nie umrę ;-;