Mniejsza Bastylia Rosenblood
-
//Wrzuć tu z karty tych innych władców, tak kopiuj-wklej to postu z tematem, żebym nie musiał co chwilę latać.//
Nie musiałaś zbytnio tego notować, nie miałaś wielu obowiązków, co wyglądałoby inaczej, gdybyś sama rządziła zamkiem i okolicą, pozostaje Ci jedynie cieszyć się tą namiastką władzy, którą posiadasz, i knuć plany zdobycia jeszcze większej potęgi. -
Pff… jeśli nawet narrator mówi jej jak małe są jej wpływy to ten poziom jest zdecydowanie żenujący…
To miejsce może za chwilę obrócić się w arenę walki o dominację… Dlaczego wszystko zawsze zwraca się w końcu przeciwko niej. Po cichu liczyła iż duża część z nich nie da rady, a ona będzie rządzić razem z Aymonem.
Żeby zachować władzę najłatwiej byłoby wskazać nowy cel, ale jeśli zadziałają według starego schematu okoliczni władcy mogliby spróbować zawiązać sojusz przeciwko nim…
Która godzina? powinna się raczej udać do Emily czy Aymona?
W międzyczasie poszła włóczyć się na dziedziniec, a jeśli z nikim się nie zderzy, to do lochów… tam nikt nie mógł ignorować jej istnienia. -
Przywykłaś już do tego, że pora dnia i nocy była tu raczej względna, zwłaszcza teraz, gdy niebo zaściełały ciemne chmury, z których na horyzoncie biły fioletowe błyskawice, ewenement, który występował tylko tutaj, a którego nikt nie był w stanie wyjaśnić. Na dziedziniec wkroczyłaś akurat w porę, aby zobaczyć drowską parkę, oczekującą pod bramą zamku. Nim zdążyłaś podejść i zapytać się, co tu robią, lub chociaż znaleźć miejsce, z którego możesz obserwować ich z ukrycia, wrota otworzyły się, a do środka wkroczyli najemnicy, bo tylko tym mogła być ta zbieranina ludzi, Orków, Goblinów i Krasnoludów, różnorodnie odzianych i uzbrojonych, licznych na około trzy tuziny, którym przewodził kolejny Mroczny Elf.
-
Ten post został usunięty!
-
Nie przypominała sobie by kiedykolwiek mówili o transporcie sił tego kalibru, a najemnicy zazwyczaj służyli przecież jako krótkotrwałe wsparcie.
To była atak!
A ona stała odsłonięta na środku dziedzińca?!- AAAAAAAAA!!!
-Wykonała natychmiastowy i możliwie szybki (połączony z teleportacją w razie koniczności/nadlatujących posicków) odwrót, drąc się wniebogłosy.
Pewnie żadne z nich nie mogłoby jej nawet zagrozić w pojedynku, ale w takiej liczbie… Miała przed sobą jeszcze całą wieczność i nie zamieżała jej dzić tracić.
Miała cichą nadzieję że ruszą za nią w pogoń - w wąskim korytarzu będzie mogła ich powybijać jednego po drugim. -
Jeśli Drowy miały zamiar użyć tych sił do zabicia Cię, to nie dawali tego po sobie poznać. Lub zwyczajnie mieli inne plany, choć po tej zdradzieckiej rasie nie ma co oczekiwać wierności. Tak czy siak, byli mocno zdziwieni Twoją reakcją, ale nie dopytywali, nikt też nie atakował, nie gonił Cię… Nie działo się absolutnie nic.
-
Ymmm… speszona wróciła w do drowów.
- Znowu zrobiłam z siebie paranoiczkę, a wy wcale nie próbujecie przejąć zamku, prawda Lunari?
- Raven, pierwszą idiotka tego zamku. - powiedziała wyciągając rękę do dowódcy oddziału -
Mroczna Elfka nie odpowiedziała od razu.
- Mroczne Królestwo to niebezpieczne ziemie. Trafiają tu ci, którzy nie mogli lub nie chcieli żyć gdzieś indziej w Elarid: Mutageniści, Demonolodzy, Nekromanci, bandyci, najgorsi przestępcy, to arena walk i zmagań o władzę między Kolektywem Cienia, Paktem Trzech, Nosgothem i innymi… Dobrosąsiedzkie relacje to raczej coś obcego w tych stronach, a ich gwarancją jest odpowiednia armia, którą pozwoliliśmy sobie sprowadzić.
- Verkalion D’Onris, do usług. - odparł Drow, gdy jego przedmówczyni skończyła, kłaniając się, a także całując Cię w dłoń, którą do niego wyciągnęłaś. -
- Um… to brzmi rozsądnie. Dziękuję. - zrobiło jej się trochę głupio, że tłumaczono jej takie podstawy…
Powitanie Verkaliona przyjęła z uśmiechem, lecz pozostawiła bez słowa…
jak wyglądał? -
Jak typowy Mroczny Elf, był więc przystojny, ale to nic dziwnego, wszystkie Elfy, zwykłe i mroczne, się tym charakteryzowały. Miał typowe dla swej rasy ostre rysy twarzy, prosty nos, sięgające do barków białe włosy, czerwone oczy i mahoniową skórę. Jego twarz szpeciło kilka blizn, nie wiedziałaś, czy po pazurach dzikiej bestii, jakiejś broni czy czymś jeszcze gorszym, ale na swój sposób do niego pasowały, był w końcu kapitanem kompanii najemników.
-
Ymm… nie chciała żeby zobaczył że mu się przygląda, odwróciła wzrok. Co za niezręczna cisza… Niby mogła sobie pójść, ale dokąd?
-
Mroczne Elfy nieco Ci pomogły w tej sytuacji, ponieważ pod pretekstem ulokowania najemników w kwaterach, odprowadzili ich i ich dowódcę, rzecz jasna żegnając się z Tobą, sam Verkalion ukłonił Ci się jeszcze, nim odszedł. Bramę zamknięto, a Ty zostałaś sama.
-
// ;-; mym przeznaczeniem samotność //
Ymm… co może robić nudny wampirzy władca kiedy akurat nie prowadzi wojny?
Na myśl o tym jak niestrzeżone i puste będą korytarze jej skrzydła w porównaniu do tych należących do Luari przeszedł ją dreszcz. Ktoś mógłby być w jej komnacie nawet teraz! Jej strażnicy nie byli nawet źli w tym co robili, ale z powodu braków kadrowych zarówno ona jak i komnaty często pozostawały bez żadnej opieki.
Potrzebowała własnej armii!
Gdzie zdobywa się wojsko?
Nie interesowali jej jednak najemnicy - nie byli wierni swym panom, a jedynie ich złotu… chociaż wyszkolenie prawdziwej armii musiało być wymagające… mogła to zrzucić na kogoś innego?
Poszła poszukać Emily. -
W Mrocznym Królestwie lokalni władycy rekrutowali wojska na kilka sposobów. Jeden to właśnie najemnicy, skuteczni, ale lojalni temu, kto płaci najwięcej, nigdzie nie mieli dobrej renomy, a tutaj szczególnie, do pracy w Mrocznym Królestwie ściągali tacy, którzy moralnością niewiele różnili się od swoich przyszłych pracodawców. Poza nimi lokalna ludność, do Mrocznego Królestwa nie ściągali ci, którzy pragnęli spokojnego żywota z dala od wojen, ale bandyci, najgroźniejsi przestępcy, rozmaici wykolejeńcy i wielu tym podobnych, nieprzyjemnych typów, walczących gorzej, niż zawodowi najemnicy, ale jednak bronili oni zwykle swojego miejsca do życia, dzięki czemu byli tym skuteczniejsi. Kolejna opcja to stworzenie własnych wojsk. Nekromancja pozwalała na ożywianie zwłok ludzi, przedstawicieli innych ras, zwierząt i potworów. Takie stwory były zupełnie lojalne, nie odczuwały strachu, zmęczenia czy litości, ale najpierw trzeba było mieć kości czy trupy, a także opanować Nekromancję. Poza tym była też inna opcja, Golemy, nie różniły się wiele od Nieumarłych, ale nie były podatne na Magię Światła, elementy do ich tworzenia, jak kamień, żelazo, stal czy czasem nawet drewno, były łatwo dostępne, ale ich tworzenie było bardziej czasochłonne i wymagało znajomości Alchemii. No i Demony. Tutaj poza tym, że potrzeba znać Demonologię, to jeszcze trzeba mieć na uwadze, że lepiej nie przesadzać z ilością czy potęgą przyzywanych istot, a także wszystko, co jest przywołane, nigdy nie musi być lojalne, nie ma na to gwarancji, poza wierną służbą może równie dobrze uciec lub zabić tego, przez kogo został przyzwany. Odnalazłaś ją tam, gdzie zwykle, czyli w swojej komnacie, skromnie umeblowanej, lecz zastawionej różnymi księgami. Niestety, póki co tych traktujących o Magii było niewiele, nie miała skąd ich kupić lub ukraść, a po zajęciu zameczku nie było ich też wiele w środku.
-
Hmm… golemy byłyby najlepszą opcją, ale chyba będzie musiała stworzyć zwykły oddział… zlecić jego wykonanie Emily - poprawiła się w myślach.
A może by tak stworzyć go z niewolników…? W zamian za wolność powinni być chyba całkiem lojalni? Ale skoro wzięto ich do niewoli to pewnie już raz nie dali rady się obronić
- Hej! Proszę powiedz że nie słyszałaś moich wrzasków… - ruszyła przez komnatę jakby była jej własną , by bezmyślnie rzucić się na tak idealnie pościelone łóżko. To nie tak, że nie miała szacunku do Emily albo jej zajęcia, ale… psucie tej jej perfekcji dawało tak dziką satysfakcję! -
Skrzywiła się nieco, ale nie reagowała, przynajmniej teraz.
- A powinnam? Lub inaczej: Ty powinnaś mieć do nich powód? -
- Ta drowka przyprowadziła sobie armię najemników… - wepchnęła - zachowałam się jak małolat, ale… WRRRRR… O tego typu rzeczach się uprzedza! - spojrzała na Emily - Co robisz?
-
- Dziwi Cię to? - odparła. - To Drowka. Cała ich rasa jest ponoć podstępna i zdradziecka, a ja nigdy nie miałam powodów, aby w to wątpić. Nie żyjemy tu na zasadzie partnerstwa czy czegoś w tym guście, prędzej czy później dojdzie do konfrontacji, ale nim to nastąpi trzeba określić, po której się jest stronie, przekonać niezdecydowanych i zebrać siły. Ona najwidoczniej już się zdecydowała i przekonała, kogo się da, skoro skrzyknęła posiłki. Ale to i tak miło z jej strony, różne kreatury i bandy kręcą się w pobliżu. Ja? Przeglądałam księgi, szukając czegoś ciekawego. Bez skutku, póki co.
-
- Głupi zamek! Czuję się jakby zamiast dawać większe możliwości jedynie mnie ograniczał… wiesz że jeśli chciałabyś wrócić do Gildii, razem damy radę bezpiecznie wydostać się z Mrocznego Królestwa, nie?
-
- Razem? Z pewnością. Ale co potem? Ciebie nie przyjmą tam z otwartymi rękoma, lepiej będzie Ci chyba zostać tutaj. I wydrzeć reszcie, co Twoje.