Leśny Trakt
-
— Rozumiem. — Lekko kiwnęła głową. Wygląda na to, że Gelu ma wszystko pod kontrolą, to ją uspokoiło. Chociaż prędzej czy później Densissma będzie musiała stać się bardziej niezależna…
-
Skinął głową, wpatrując się w Ciebie wyczekująco, podczas gdy pozostałe Elfy uważnie obserwowały horyzont. Najwidoczniej czekał na jakieś inne kwestie do omówienia czy pytania lub decyzję na powrót do obozu. Nic dziwnego, tylko tam byliście, póki co, bezpieczni, im dłużej przebywacie z dala od umocnionego obozu Leśnej Straży, tym większe grozi Wam niebezpieczeństwo.
-
— …W takim razie chyba możemy wracać. — Powiedziała niepewnie. Wciąż nie czuła się osobą odpowiedzialną za decyzje, ale wszystko wskazywało na to, że będzie musiała pogodzić się z tą rolą.
-
Szybko i sprawnie związano Ci ręce w nadgarstkach, zakneblowano usta i zawiązano oczy, a gdy zostałaś kilka razy okręcona w miejscu, abyś nie mogła zapamiętać drogi, ruszyliście w drogę powrotną do obozu Leśnej Straży.
//Masz plan na własne działania w kwestii odbijania swoich ziem czy coś?// -
Dała się poprowadzić do obozu.
// Szczerze? Nie. Chociaż myślałem o odwiedzeniu Heśnika (kto wie, czy Gideon po prostu nie zełgał na jego temat) oraz odszukaniu niedobitków wojów ojca Densissmy. Jednkowoż myślałem, że to Gelu będzie odpowiadał za większość strategii, co nie oznacza, że nie mogę myśleć inaczej. //
-
Trafiliście tam dość szybko, Elfy pozbyły się na miejscu Twoich więzów, knebla i opaski na oczy, zostawiając to wszystko i odchodząc.
//Sam na to bym nie wpadł i jak na moje to ciekawe pomysły, które można poprowadzić, także śmiało.// -
Więc Densissma zaczęła kręcić się po obozie, szukając Argoksa. Musiała poprosić go o radę.
-
Poszukiwania były bezowocne, ale w końcu na niego trafiłaś, szczęśliwym trafem przechodząc akurat obok wejścia do ufortyfikowanego obozu, którym to wkraczał ludzki wojownik i kilka Elfów, powracając zapewne z jakiegoś patrolu.
-
“Dopiero wrócił.” Pomyślała. “Nie będę go teraz męczyła, pewnie jest zmęczony”
Tak postanowiwszy, na razie nie nachodziła jego namiotu, za to kręciła się gdzieś w okolicy, by odczekać około dwóch kwadransów i dopiero po tym czasie zajrzeć czy wojownik jest zajęty. -
Siedział na jakimś pieńku przed swoim namiotem, z wiaderkiem wody i szmatką, za której pomocą czyścił swoją tarczę i topór, ale nie miałaś pewności, czy była to dla niego forma odpoczynku, czy kolejny obowiązek, ani czy czyścił zwykły burd czy może orczą krew. Tak czy siak, nie miałaś już co się cofać, aby wracać później, bo sam Cię dostrzegł i skinął Ci głową.
-
Więc nieśmiało podeszła do niego i usiadła niedaleko.
— Argoksie, mogłabym zadać Ci pytanie? -
Skinął głową, odkładając na bok czyszczony oręż, aby poprzez okazanie Ci uwagi wyrazić też niezbędny szacunek.
-
— Ostatnio męczy mnie pewna myśl… — Spojrzała na niego. — Co jeżeli Gideon nie pokonał Heśnika, albo nawet się do niego nie wybrał i on wciąż żyje? Myślisz, że to możliwe?
-
Wzruszył ramionami.
- Nie bywałem tam, ale niektóre Elfy już tak. To, że jego pałac leży w ruinie to jedno, ale kilku widziało szturm Orków Gideona na dworek. Nie twierdzę, że nikt nie przeżył, ale jeśli, to nie ma ich zbyt wielu. Choć szlachcica pośród trupów też nikt ponoć nie widział. -
“Jeżeli nikt go nie widział, to musiał przeżyć…” Pomyślała, zastanawiając się nad słowami Argoksa. “Albo…”
— A jeżeli Gideon chce postąpić z nim tak samo jak ze mną? — Zapytała. — Jego zamknął gdzieś, by w tym czasie przejąć jego włości, a samego Heśnika chce zmusić do podpisania zrzeczenia? -
- Wątpię, bo jego może zabić, przyłączyć jego włości do swoich i gdyby ktoś zbadał sprawę, choćby cesarski urzędnik, to wystarczy, że przedstawi swoją wersję wydarzeń, ktoś go poprze, może też da łapówkę i tyle. Ciebie nie mógł zgładzić, bo miałaś zostać jego małżonką, z tego by się nie wykaraskał tak łatwo, a pewnie nie chciał mieć problemów i wszystkiemu zapewnić pozory legalności.
-
— Czyli skoro Gideon nie miał oporów przed zabiciem Heśnika, a nie widziano go wśród pomordowanych… Mógł uciec i się gdzieś schronić.
-
Skinął głową.
- Być może. A być może zginął i nie tylko nie widzieliśmy jego ciała. Lub schwytano go i został stracony. Można tak jeszcze długo gdybać, ale chyba lepiej będzie to jakoś sprawdzić, prawda? -
— Prawda. — Zgodziła się. —Tylko jak? Musielibyśmy gdzieś zasięgnąć języka albo wybrać się w okolice jego dworku…
-
- Orkowie raczej nie wiedzą wiele, a jeśli już, to nie powiedzą nawet tego, czego mogą być świadomi. Tak samo okoliczni chłopi. Możemy spróbować wybrać się do ruin jego dworku, aby tam poszukać dokładniej śladów czy wskazówek.