Leśny Trakt
-
“Dopiero wrócił.” Pomyślała. “Nie będę go teraz męczyła, pewnie jest zmęczony”
Tak postanowiwszy, na razie nie nachodziła jego namiotu, za to kręciła się gdzieś w okolicy, by odczekać około dwóch kwadransów i dopiero po tym czasie zajrzeć czy wojownik jest zajęty. -
Siedział na jakimś pieńku przed swoim namiotem, z wiaderkiem wody i szmatką, za której pomocą czyścił swoją tarczę i topór, ale nie miałaś pewności, czy była to dla niego forma odpoczynku, czy kolejny obowiązek, ani czy czyścił zwykły burd czy może orczą krew. Tak czy siak, nie miałaś już co się cofać, aby wracać później, bo sam Cię dostrzegł i skinął Ci głową.
-
Więc nieśmiało podeszła do niego i usiadła niedaleko.
— Argoksie, mogłabym zadać Ci pytanie? -
Skinął głową, odkładając na bok czyszczony oręż, aby poprzez okazanie Ci uwagi wyrazić też niezbędny szacunek.
-
— Ostatnio męczy mnie pewna myśl… — Spojrzała na niego. — Co jeżeli Gideon nie pokonał Heśnika, albo nawet się do niego nie wybrał i on wciąż żyje? Myślisz, że to możliwe?
-
Wzruszył ramionami.
- Nie bywałem tam, ale niektóre Elfy już tak. To, że jego pałac leży w ruinie to jedno, ale kilku widziało szturm Orków Gideona na dworek. Nie twierdzę, że nikt nie przeżył, ale jeśli, to nie ma ich zbyt wielu. Choć szlachcica pośród trupów też nikt ponoć nie widział. -
“Jeżeli nikt go nie widział, to musiał przeżyć…” Pomyślała, zastanawiając się nad słowami Argoksa. “Albo…”
— A jeżeli Gideon chce postąpić z nim tak samo jak ze mną? — Zapytała. — Jego zamknął gdzieś, by w tym czasie przejąć jego włości, a samego Heśnika chce zmusić do podpisania zrzeczenia? -
- Wątpię, bo jego może zabić, przyłączyć jego włości do swoich i gdyby ktoś zbadał sprawę, choćby cesarski urzędnik, to wystarczy, że przedstawi swoją wersję wydarzeń, ktoś go poprze, może też da łapówkę i tyle. Ciebie nie mógł zgładzić, bo miałaś zostać jego małżonką, z tego by się nie wykaraskał tak łatwo, a pewnie nie chciał mieć problemów i wszystkiemu zapewnić pozory legalności.
-
— Czyli skoro Gideon nie miał oporów przed zabiciem Heśnika, a nie widziano go wśród pomordowanych… Mógł uciec i się gdzieś schronić.
-
Skinął głową.
- Być może. A być może zginął i nie tylko nie widzieliśmy jego ciała. Lub schwytano go i został stracony. Można tak jeszcze długo gdybać, ale chyba lepiej będzie to jakoś sprawdzić, prawda? -
— Prawda. — Zgodziła się. —Tylko jak? Musielibyśmy gdzieś zasięgnąć języka albo wybrać się w okolice jego dworku…
-
- Orkowie raczej nie wiedzą wiele, a jeśli już, to nie powiedzą nawet tego, czego mogą być świadomi. Tak samo okoliczni chłopi. Możemy spróbować wybrać się do ruin jego dworku, aby tam poszukać dokładniej śladów czy wskazówek.
-
Kiwnęła energicznie głową.
— Tak, to lepszy pomysł. — Powiedziała, po czym dodała mniej śmiele: — …Wybrałbyś się tam ze mną? -
Potwierdził bez chwili wahania.
- Oczywiście. Samej cię przecież nie puszczę, a jeśli pomoże to jakoś naszej sprawie, to gra tym bardziej jest warta świeczki. Przygotuj się i czekaj pod bramą, ja postaram się zebrać jeszcze kilku ludzi czy Elfów do pomocy, bo jeśli natkniemy się tam na armię Orków, to nawet ja ich wszystkich nie pokonam, i tam się z tobą spotkamy. Zgoda? -
— Zgoda! — Odpowiedziała, ucieszona.
Od razu udała się do swojego namiotu, odchodząc mruknęła tylko nieśmiałe “dziękuję” pod nosem.
Od razu zastanowiła się, co powinna zrobić w ramach “przygotowania”. Wcześniej wybierała się poza obóz tylko z Gelu i to on ogarniał wszystko w tym zakresie. Przejrzała to, co właściwie mogło okazać się przydatne i mogła wziąć z sobą. -
W swoim namiocie miałaś właściwie jedynie wodę, nieco naczyń i sztućców, różnego rodzaju prowiant, jak brzozowy chleb, owoce leśne i suszone czy pieczone mięso, skóry i futra do spania oraz liny i szmatki niezbędne do zakneblowania ust, zawiązania oczu i skrępowania dłoni. Na dobrą sprawę tylko to powinnaś ze sobą wziąć, chyba że Agroks uzna inaczej, choć nie ma sensu tracić czasu zbyt częstym chodzeniem od bramy do namiotu i nic nie zaszkodzi zabrać to ze sobą teraz. Co do wody i prowiantu to wątpiłaś, aby był potrzebny, nie będzie to raczej dłuższy wypad, a nic innego nie było sensu zabierać, choć przez myśl przeszło ci, aby poprosić kogoś o szpadę czy chociaż sztylet. Nie żebyś w starciu z Orkiem wiele tym zdziałała, ale i tak dawało to jakieś poczucie bezpieczeństwa i nie czyniło cię kompletnie bezbronną.
-
Hmm… Nie była pewna co do brania sztyletu ani szpady. Zawsze miała magię w swoim rękawie, słabą i nie do końca wyćwiczoną, lecz zdecydowanie bardziej efektywną niż jakikolwiek sztylet w jej dłoniach. W takim razie wzięła wyłącznie liny i szmatki, po czym udała się pod bramę.
-
Tobie przygotowanie się zajęło o wiele mniej czasu, niż reszcie, bo choć Agroks pojawiłby się sam może i od razu, zabierając tylko topór i tarczę, to musiał najpierw zebrać kilku niezajętych niczym i chętnych na taką eskapadę ludzi czy Elfów. Zebrał ostatecznie pięciu ochotników, dwoje ludzi i trzech długouchych, uzbrojonych w kołczany pełne strzał, łuki, noże, sztylety i jednoręczne miecze.
- Gotowa? - zapytał wojownik. -
— Gotowa! Tak myślę… — Odpowiedziała głosem podszytym lekką niepewnością.
-
Słowo się rzekło, więc gdy tylko jeden z Elfów, tak jak zawsze przy opuszczaniu obozu, zakneblował ci usta, zawiązał oczy oraz ręce w nadgarstkach, za plecami, i obrócił w miejscu kilka razy, wyruszyliście w drogę.