Leśny Trakt
-
— Czyli skoro Gideon nie miał oporów przed zabiciem Heśnika, a nie widziano go wśród pomordowanych… Mógł uciec i się gdzieś schronić.
-
Skinął głową.
- Być może. A być może zginął i nie tylko nie widzieliśmy jego ciała. Lub schwytano go i został stracony. Można tak jeszcze długo gdybać, ale chyba lepiej będzie to jakoś sprawdzić, prawda? -
— Prawda. — Zgodziła się. —Tylko jak? Musielibyśmy gdzieś zasięgnąć języka albo wybrać się w okolice jego dworku…
-
- Orkowie raczej nie wiedzą wiele, a jeśli już, to nie powiedzą nawet tego, czego mogą być świadomi. Tak samo okoliczni chłopi. Możemy spróbować wybrać się do ruin jego dworku, aby tam poszukać dokładniej śladów czy wskazówek.
-
Kiwnęła energicznie głową.
— Tak, to lepszy pomysł. — Powiedziała, po czym dodała mniej śmiele: — …Wybrałbyś się tam ze mną? -
Potwierdził bez chwili wahania.
- Oczywiście. Samej cię przecież nie puszczę, a jeśli pomoże to jakoś naszej sprawie, to gra tym bardziej jest warta świeczki. Przygotuj się i czekaj pod bramą, ja postaram się zebrać jeszcze kilku ludzi czy Elfów do pomocy, bo jeśli natkniemy się tam na armię Orków, to nawet ja ich wszystkich nie pokonam, i tam się z tobą spotkamy. Zgoda? -
— Zgoda! — Odpowiedziała, ucieszona.
Od razu udała się do swojego namiotu, odchodząc mruknęła tylko nieśmiałe “dziękuję” pod nosem.
Od razu zastanowiła się, co powinna zrobić w ramach “przygotowania”. Wcześniej wybierała się poza obóz tylko z Gelu i to on ogarniał wszystko w tym zakresie. Przejrzała to, co właściwie mogło okazać się przydatne i mogła wziąć z sobą. -
W swoim namiocie miałaś właściwie jedynie wodę, nieco naczyń i sztućców, różnego rodzaju prowiant, jak brzozowy chleb, owoce leśne i suszone czy pieczone mięso, skóry i futra do spania oraz liny i szmatki niezbędne do zakneblowania ust, zawiązania oczu i skrępowania dłoni. Na dobrą sprawę tylko to powinnaś ze sobą wziąć, chyba że Agroks uzna inaczej, choć nie ma sensu tracić czasu zbyt częstym chodzeniem od bramy do namiotu i nic nie zaszkodzi zabrać to ze sobą teraz. Co do wody i prowiantu to wątpiłaś, aby był potrzebny, nie będzie to raczej dłuższy wypad, a nic innego nie było sensu zabierać, choć przez myśl przeszło ci, aby poprosić kogoś o szpadę czy chociaż sztylet. Nie żebyś w starciu z Orkiem wiele tym zdziałała, ale i tak dawało to jakieś poczucie bezpieczeństwa i nie czyniło cię kompletnie bezbronną.
-
Hmm… Nie była pewna co do brania sztyletu ani szpady. Zawsze miała magię w swoim rękawie, słabą i nie do końca wyćwiczoną, lecz zdecydowanie bardziej efektywną niż jakikolwiek sztylet w jej dłoniach. W takim razie wzięła wyłącznie liny i szmatki, po czym udała się pod bramę.
-
Tobie przygotowanie się zajęło o wiele mniej czasu, niż reszcie, bo choć Agroks pojawiłby się sam może i od razu, zabierając tylko topór i tarczę, to musiał najpierw zebrać kilku niezajętych niczym i chętnych na taką eskapadę ludzi czy Elfów. Zebrał ostatecznie pięciu ochotników, dwoje ludzi i trzech długouchych, uzbrojonych w kołczany pełne strzał, łuki, noże, sztylety i jednoręczne miecze.
- Gotowa? - zapytał wojownik. -
— Gotowa! Tak myślę… — Odpowiedziała głosem podszytym lekką niepewnością.
-
Słowo się rzekło, więc gdy tylko jeden z Elfów, tak jak zawsze przy opuszczaniu obozu, zakneblował ci usta, zawiązał oczy oraz ręce w nadgarstkach, za plecami, i obrócił w miejscu kilka razy, wyruszyliście w drogę.
-
Więc no cóż, szła w wskazanym kierunku.
-
Podróż była o wiele dłuższa niż zwykle, bo i dystans większy, a musieliście celowo nadłożyć drogi, aby ominąć z dala wioski wokół dworku i prowadzące do niego trakty. W końcu jednak znaleźliście się na zalesionym, niewielkim wzgórzu. Gdy jeden z Elfów zdjął ci z oczu opaskę dokładnie poznałaś to miejsce, bez trudu mogłabyś wskazać, gdzie toczyła się najpierw bitwa ludzi twojego ojca i Heśnika, a później ich wspólna obrona przeciwko niespodziewanemu atakowi zielonoskórych. Widziałaś też miejsce, gdzie skryłaś się wraz z służbą i wozami, gdzie część z nich została wymordowana, a ty wzięta w niewolę przez jednego z goblińskich najeźdźców, co zapoczątkowało trwającą do tej pory niedolę twoją i tych ziem. Dworek… cóż, i on mógł zostać rozpoznany, ale z trudem, widocznie walki o dworek, o których wspominał Gideon, trwały krótko, ale były zaciekłe, widziałaś sypiące się miejscami mury, wyłamaną bramę, a w środku najpewniej nie było dużo lepiej.
-
Czy dostrzegała w dworku, bądź na jego dziedzińcu, jakikolwiek ruch lub obecnych mieszkańców?
-
Owszem, tuż po twoim powrocie ostrzegano cię przed udawaniem się poza własny dworek, aby uczyć się Magii, ponieważ po ostatnich najazdach Orków pełno tu było trupów atakujących, obrońców i zmasakrowanych wieśniaków, których nie miał kto grzebać, przez co pełno było w okolicy wilków, a ponoć też i Ghuli. Jednak padlinożerców wybito, ciała pochowano lub spalono i wszystko wróciło do normy. Jednak napad na ten dworek miał miejsce później, poległych tam nie pochowano nie tylko przez brak szacunku do nich, ale i dlatego, że ścierwojady mogły odstraszać ciekawskich lub chciwych, liczących na odrobinę pańskich łupów, wieśniaków. Dlatego widziałaś wyraźnie kilka wilków oraz o wiele więcej kruków i wron, musiały być więc tam wciąż niepochowane zwłoki. Nie był to jednak problem, ptaki uciekną od razu, a nie wątpiłaś, że towarzyszący ci łowcy bez trudu zabiją też wszystkie wilki, nim te w ogóle zorientują się, że są zagrożone. Wszyscy, poza Agroksem, który łuku i strzał nie miał, nakładali już pociski na cięciwy i wybierali cele, czekając tylko na twój rozkaz.
-
W myślach zanotowała sobie, by później wyciągnąć strzały z ciał zwierząt. Zbyt wiele “przypadków” działań uzdolnionych łuczników mogłoby dać Gideonowi powód do podejrzeń. Rozejrzała się jeszcze dookoła, by upewnić się, że nikogo w okolicy nie ma i gdy tą pewność zdobyła, kiwnęła niezręcznie głową, nie wiedząc czy takiej formy “rozkazu” oczekiwali.
-
Nie mogłaś mówić, przynajmniej nie w sposób zrozumiały przez ciągle tkwiący w ustach knebel, więc woleli taki znak, konkretny, niż jakiś niewyraźny pomruk. Okolica była pusta, nie licząc was, wilków i ptaków, więc tamci oddali strzały, kładąc drapieżniki trupem oraz płosząc stado ptaków, które przerażone zerwało się do lotu i uciekło stąd wgłąb lasu.
-
Teraz Densissma spojrzała pytająco na łuczników, wskazując swoje więzy. Byli z dala od obozu, nie mogli już dać jej wolności?
-
Czekali tylko na polecenie Agroksa lub twoje, a gdy takie otrzymali, niezwłocznie rozwiązali twoje dłonie. Knebel pozostawili, sama mogłaś się go pozbyć, oni w tym czasie rozeszli się, rozstawiając warty, aby móc powiadomić was o zbliżającym się zagrożeniu, tak padlinożercach, jak Orkach czy przypadkowych chłopach, gdy tylko je wypatrzą. Kilku, na czele z Agroksem, pozostało, oczekując na twoje rozkazy.