Wioska Klanu Mors
-
Podróż powrotna odbyła się już bez jakichś ekscesów, jak wielkie monstra, które widziałeś na oczy po raz pierwszy, czy szurnięte Gobliny. W wiosce nikt zbytnio nie wiedział o Twoim wypadzie i jego celu, toteż nikt nie witał Cię jak bohatera. Na dobrą sprawę to tylko niektórzy wojownicy pozdrowili Cię skinieniem głowy.
-
Do tego zadania potrzeba elity tak-tak. Queek udał się do swojej bazy żeby zebrać drużynę z swojej gwardii.
-
Bądź też tego, co z niej zostało po walce z tymi ognistymi bestiami. Niemniej, ci, którzy przeżyli, wciąż byli najlepszymi wojownikami w wiosce, zaraz po Tobie, ma się rozumieć, i to cud, że wszyscy byli na miejscu i jeszcze nie poszli się upić czy coś w tym guście.
-
Udał się do kapitana gwardii gdzie wydał mu rozkaz.
- Zwołaj-zbierz gwardie w arenie, natychmiast! - Po czym sam udał się do areny żeby tam zebrać trochę mięsa armatniego. -
Arena świeciła wyjątkowo pustkami, jakoś po ostatniej porażce nikomu nie marzyło się walczyć, więc stałeś tu sam, dopóki nie przybyli wszyscy ocaleli z ostatniej walki gwardziści.
-
Nieco zniesmaczony sytuacją wydał rozkaz wymarszu z powrotem do okupowanej wioski, maszerując na czele wojska.
-
//To, że nie ma tu nikogo, nie znaczy, że nie możesz zwerbować więcej wojowników.//
-
//Wiem o tym, po prostu Queek nie rozważył takiej opcji kiedy zauwazył pustą arene.//
-
A więc wyruszyliście, a ciemnymi korytarzami Podmroku niósł się jakże miły dla Twojego ucha dźwięk zgodnego marszu skaveńskich żołdaków oraz chrzęst ich zbroi i oręża. Zbliżyliście się nieniepokojeni po drodze niemalże do samej wioski, czyli jest to odpowiedni moment, aby rozważyć jakiś plan czy pójść na zwiad. Albo po prostu wejść tam z marszu.
-
-Wyślij najzwinniejszego gwardzista na zwiad-obchód raz-raz!- Wydał rozkaz do kapitana gwardii.
-
Wysłał, rzecz jasna nie siebie, ten zaś zostawił na miejscu większość ekwipunku, który by tylko przeszkadzał lub narobił zbędnego hałasu. Wrócił cały i zdrowy, a także nadspodziewanie szybko.
- Pusto. Ruiny. - powiedział szybko, bo i nic więcej nie było do dodania. Koboldy najwidoczniej zdecydowały się opuścić wioskę po Twoim wypadzie. -
Kiwnął głową po czym jednym ruchem dłoni wysłał rozkaz wejścia do wioski.
-
To nie była zasadzka, bo Twoi podwładni szybko przeszukali ruiny i nie znaleźli śladów Koboldów, może poza plamami krwi tam, gdzie zabiłeś kilku z nich, ale poza tym nie było ich herszta, wojowników, niewolnic i reszty. Ty zaś znalazłeś tego, kogo tu w gruncie rzeczy szukałeś: Maga. Liczyłeś się z tym, że niewiele Ci pomoże, mając opinię zdrowo walniętego, ale teraz już w ogóle nie masz na co liczyć, bowiem jego wypatroszone i poćwiartowane ciało leżało tam, gdzie było kiedyś centrum obozowiska Koboldów, a nieco dalej w ziemię wbita była włócznia, na którą nabito jego łeb. To musiał być on, z tego co wiedziałeś, to był ślepy, a i oczy tego trupa zaszły bielmem.
-
Dokładnie przeszukał zwłoki maga w poszukiwaniu czegokolwiek co mu się przyda.
-
Poza przesiąkniętymi krwią łachmanami nie miał przy sobie ani na sobie zupełnie nic.
-
Rozkazał swojej gwardii przeszukać teren.
-
Nie zajęło im to dużo czasu. Owszem, znaleźli coś, choćby typowe resztki obozowiska jak obgryzione kości, resztki ogniska i tak dalej, ale nie miało to dla Ciebie znaczenia, dobrze wiedziałeś, że Koboldy tu obozowały, więc do niczego nie były potrzebne Ci dowody na to.
-
Rozejrzał się za śladami, wiadomo gdzie poszli koboldy?
-
Najwidoczniej mieli już jakieś doświadczenie w gubieniu pościgów, ponieważ nic nie znalazłeś. Być może jakiś doskonale wyszkolony i doświadczony tropiciel mógłby się tym zająć, ale gorzej, że nie miałeś takiego ani pośród swoich podwładnych, ani nigdzie w całej wiosce.
-
Zwołaj swoją gwardie na plac główny, trzeba obmyślić nowy plan działania. I chyba nawet wie kto mu pomoże.