Zielona Zatoka
-
Nic to nie dało, a Goblin zaskoczył ze swojego fotela, podchodząc bliżej do Ciebie. Złapał Cię jedną dłonią za policzki, obracając głowę tak, aby przyjrzeć Ci się dokładniej, co jednak nie było zbyt przyjemne, choćby przez szmatę w ustach, a drugą przez chwilę obmacywał Twoje piersi. Widocznie zadowolony, poklepał Cię po policzku i wziął do dłoni nóż.
- Zaciukam Ciem szybciej niż byś spróbowała, żeby mnie zaciukać, jasne? - powiedział, a Ty nie miałaś w sumie powodów, żeby mu nie wierzyć. On zaś przeciął więzy na Twoich nogach i rękach, schował nóż i wrócił na swoje miejsce w fotelu. -
// Czy mogę mieć jakąkolwiek postać żeńską, która przeżyje 10 postów bez bycia molestowaną i związaną? //
Argument z zaciukaniem zdecydowanie do niej trafił, w szczególności widząc ile broni tacha z sobą jej pobratymiec.
Od razu wyciągnęła knebel z swoich ust i rozmasowała sobie szczękę, dobrze było wreszcie być pozbawionym szmaty w ustach. -
- Nie lubiem go. - mruknął Goblin, w czasie gdy Ty byłaś zajęta sobą, wskazując ruchem głowy na drzwi, którymi wszedł Drow. - Chujec, mondrala, w dupie ma lojalność i jak zrobi swoje, to spierdoli, a chuj wie, czy nie będzie chciał mnie zaciukać przy okazji… Ale lepszego nie mam. Zakradnie się wszędzie, zrobi co trza i wróci. Z czachą zjebał, ale jak Ty mnie z nią pomożesz, to siem możemy dogadać… A jak nie to i tak nie narzekiam, jak złodziejka z Ciebie kiepska, to i inne zajęcie znajdem.
-
Odpowiedziała, gdy tylko zdołała pozbawić się knebla:
— Dogadamy się. — Rozłożyła się na krześle. — Mogę dostarczyć Ci wszystko, co ten chujek kapitanek trzyma w swojej kajucie. — Postarała się przybrać dobrą minę do tej gry. -
- To wszystko i inne wszystko też. - odparł i zarechotał, zacierając ręce. - Opowiadaj no tera, jak to wszystko było, tamten czerwonooki to powie tyle, co kto naszcza, i siem chuja z tego dowiedzieć można.
-
— No dobra. — Podrapała się za uchem. — Bo ta kajuta, jeżeli byś to zobaczył, to cholera, kapitanek nieźle się obłowił! Całe skrzynie pełne złotych monet, w jednej takiej mogłabym urządzić se pierdzieloną kąpiel, alee żeby to było wszystko! Dalej miał pełno jakichś marynarskich kurwidełek i one wszystkie też złote, srebrne, a do tego wysadzane kryształami, jakby nie mógł jak normalny cieć wziąć se normalnych. Co to w ogóle za kapitanek? Wiesz czemu mu tak odwala na punkcie tego Ponurego Napoju, co miał być krasnoludem? Cały czas upierał się, że pracuję dla niego, ale co ja, tania dziwka jestem? Od początku mu gadałam, że dla nikogo nie pracuję, tylko sam mnie zmusił do wejścia na pokład, bo jakby te dupki z jego załogi umiały zaakceptować, że przegrały i nie kradły mi mojego złota, to nie byłoby tej całej draki, nie?
-
Kapitan mniej więcej w połowie Twojego wywodu wyjął zza paska sztylet i zaczął nim dłubać sobie między zębami. Splunął na bok i schował go, gdy skończyłeś.
- Słuchej no, lala: złota i innych to ja mam tak. A zresztą rozejrzyj siem dobrze: Tyle skarbów to Ty nigdy nie widziałaś. Mnie chodzi tylko o czaszkie. Daj czaszkie, a dostaniesz swoje albo z kajuty tamtego chujka, albo z mojej, że Ci kurwa go bogactwo zbrzydnie. Stoi?
Widocznie nie miał zamiaru wtajemniczać Cię w żadne szczegóły, choć pewnie opowie więcej, jeśli uzna, że warto wtajemniczyć Cię w te szczegóły, a i może uda Ci się coś z niego wyciągnąć innymi sposobami. -
Oczy Tissaen zaświeciły się.
— Stoi. A czemu tak właściwie ta czaszka taka ważna, hę? -
Machnął ręką.
- Im mniej wisz, tym lepiej śpisz, dobres? - odparł, co dla Ciebie było dość oczywiste, że kapitan ot tak Ci się nie wygada. I jednocześnie wiedziałaś już, że skoro nie była to tylko zwykła ozdoba, to musiało kryć się za tym coś więcej, zwłaszcza jeśli Goblin był w stanie poświęcić bez mrugnięcia okiem cały okręt z załogą, aby postawić na swoim i zdobyć tajemniczy przedmiot. -
— Dobra, no. Kiedy mnie dostarczycie na tamtą łódkę? Bo chyba nie mam się sama dostarczyć, nie?
-
Goblin machnął lekceważąco ręką.
- Ni ma siem co spieszyć. Popłynął do Archipelagu Sztormu, tam som setki takich małych wysepek i chuja wiemy, na którą on se popłynoł, także trza czekać. Machniem zasadzkie i tyle, dziebniem go, jak bendzie wracać… Jak na moje, to wróci gdzie za miesiąc, może i dwa. -
— No, brzmi to mądro. A ja będę tutaj ten miesiąc, może i dwa siedziała, ta? —
-
— No, brzmi to mądro. A ja będę tutaj ten miesiąc, może i dwa siedziała, ta? —
-
- Ze mnom siem pienkna nudzić nie bendziesz. - odparł i zarechotał, mrugając do ciebie okiem. - A jak mi siem spodobasz i dobrze sprawisz, to może i jakomś robotem dostaniesz, żeby siem wykazać.
-
Przewróciła oczami, ale mimo tego odpowiedziała:
— Ehe. — I powiedziawszy to, rozejrzała się po kajucie. — Masz coś dobrego? Napiłabym się, strasznie mnie suszy. No i ten, wypadałoby na początek dobrej współpracy? — Spojrzała na swojego nowego przełożonego pytająco. -
//Wcześniej rozciął wszystkie, więc jest wolna, a post do edycji, żeby się wszystko zgadzało.//
-
- Pienkna, o początku współpracy to my se tam możem pogadać. - odparł i zarechotał, wskazując kciukiem na kapitańskie łoże. - Ładniutka jesteś, a mnie siem już nudzi ostatnio… A jak siem dobrze sprawisz, to i może dostaniesz jakie zadania czy nagrody.
-
Tissaen dobrze wiedziała, o co chodzi kapitanowi, ale starała się to jak najdalej odroczyć w czasie, a jak dobrze pójdzie to całkowicie uniknąć.
— No ta, ta… — Zsunęła się z krzesła, wciąż opierając się o nie.// Zapomniałeś o Jannet
-
//Nie martw się, nie zapomniałem.//
Goblin prychnął coś pod nosem i również zszedł z fotela. Nie udał się jednak do łóżka, ale do jednej z szafek, która musiała być barkiem, z którego to wyjął butelkę jakiegoś krwistoczerwonego trunku i dwa kieliszki. Szybko i sprawnie odkorkował ją, nalewając płynu do obu kieliszków, z czego jeden zabrał, a drugi postawił przed tobą.
- Elfy. - powiedział, niemalże wypluwając to słowo ze wzgardą. - Nie lubiem, bardziej niż Drówów. Gupie, pizdowate, ciongle tylko o muzyce, sztuce i lasach by pierdoliły, drzewojeby jedne. Ale winko robią zajebiste. - dodał i pierwszy upił łyk ze swojego kieliszka. - Zrabowalim żem kiedyś z chłopami statek Elfów, co tylko to miał w ładowniach. Chłopy uznały, że szczyny, oni by to tylko rum i grog, ale zanim wszystko wylali za burtem, zabrałem kilka butelek dla siebie, a resztę żem opchnął w Gilgasz. No, zanim mnie stamtąd wyjebali. -
— A wyjebali Cie z Gilgasz, bo co? — Zapytała, starając się o to, by zaciągnąć goblina do rozmowy.
Wzięła swój kieliszek i podniosła do twarzy, po czym powąchała i bez większych oporów wypiła.