Zielona Zatoka
-
Choć przed tygodniem taka myśl nawet nie przeszłaby przez umysł Tissaen, tak teraz chyba nie mogła być bardziej szczęśliwa na widok jej rodzimych, zielonych mord! Normalnie jak w domu. Ciekawe czy kapitan także jest goblinem? Jeśli tak, to może zdoła znaleźć z nim wspólny język, który nie będzie opierał się na zapieprzonym siedzeniu w linach albo klatce.
-
Gobliny zdawały się nie zwracać na Ciebie większej uwagi, ale miałaś wrażenie, że przychodziło im to z trudem i tylko obecność Mrocznego Elfa oraz aura strachu, jaką wokół siebie rozprowadzał, sprawiała, że tamci nie zaczęli krzyczeć czegoś na Twój temat i tak dalej. Mroczny Elf zdawał się znać rozkład pomieszczeń na okręcie na pamięć, bo szybko kluczył korytarzami, aż w końcu dotarł pod jedne drzwi, których strzegło dwóch goblińskich wartowników, z czego jeden chyba spał, bo drugi musiał trącić go włócznią, aby wypiął klatkę piersiową, stając przed Drowem na baczność. Gdy Mroczny Elf wszedł z Tobą do środka, musiałaś zastanowić się, co to w ogóle jest. Właściwie gdyby nie wielkie łóżko, oraz kufry, szafki i tym podobne meble, myślałabyś, że to jakiś osobliwy skansen czy rupieciarnia. Dopiero po chwili zrozumiałaś, ile to wszystko tu było warte, więc prędzej byłby to skarbiec: rozmiata broń, często bogato zdobiona, niekiedy może nawet zaklęta, rozmaite rzeźby, obrazy, dywany, gobeliny, wspaniałe meble i wiele, wiele więcej, w tym szkatułki, zapewne wypełnione złotem, srebrem czy klejnotami. Coś wspaniałego. Mogłabyś to wszystko spieniężyć i żyć bez konieczności ruszania palcem do końca życia, a i tak musiałbyś się postarać, żeby to wszystko wydać. Zauważyłaś też duży, wyściełany fotel stojący naprzeciw drugiego, pomiędzy którymi był drewniany stolik z wykonaną z bursztynu szachownicą, ze złotymi figurami. Drow podszedł i usadził Cię na jednym z foteli, odsuwając się o kilka kroków, Ty zaś dostrzegłaś tego, kto siedział naprzeciwko, czyli bez wątpienia kapitana. Był to Goblin, obwieszony rozmaitą bronią, do tego pochodzącą, tak jak łupy zgromadzone w tej kajucie, z całego świata: długi, ząbkowany nóż to oręż typowy dla Nordów, jednoręczny mieczyk był produkcji Goblinów, szabla przypominała oręż ludzkich szlachciców, noże do rzucania w przewieszonych ukośnie przez pierś bandoletach to za to elficka robota. Sam Goblin ubrany był raczej normalnie, w proste buty, spodnie, pas, koszulę i skórzaną kamizelkę, niedaleko fotela spoczywał też jego kapelusz z piórem i szerokim rondem. Gębę miał typowo goblińską, czyli szpetną, choć Tobie udało się ugrać od losu nieco urody, to musiałaś przyznać, że ta pośród Twoich pobratymców występowała rzadko. Szpeciły go też liczne blizny i szramy, różnej wielkości, niektóre stare, inne świeże, czasem nawet jakby zadane kilka dni temu. No i biżuteria. Na palcach miał pierścienie, w uszach kolczyki, na szyi wisior, wszystko ze złota, często inkrustowane drogimi kamieniami, bursztynem czy Akwamarynem. Pykał właśnie fajkę i uważnie przyglądał się jednemu z pionków zabranych z szachownicy, obracając go w dłoniach. Nawet nie zareagował, gdy Drow wszedł do kajuty, pewnie wiedział, że to on, może tylko on mógł tak tu po prostu wejść, a widać, że nie spodziewał się po nim żadnych wrogich zamiarów. Dopiero po chwili podniósł na niego wzrok, spojrzał ze znużeniem na Ciebie i znów odwrócił się do Drowa. Miał już coś powiedzieć, kiedy ponownie spojrzał na Ciebie, widocznie zdziwiony, ale po chwili na jego szpetnej mordzie pojawił się szeroki uśmiech.
- No, no, czerwonooka mendo, Ty to jednak wiesz jak kapitanka rozweselić. - powiedział do Drowa, choć nie spuszczał wzroku z Ciebie.
- Powiedzmy, że to w ramach… przeprosin. - odparł tamten, a Goblin na to znów się na niego spojrzał.
- Przeprosin? Przeprasza? Ty? Mnie? Coś żeś zjebał?
- Ja? Nic. Nie dałem rady wykraść czaszki, ale znalazłem ją. Sama próbowała okraść kapitana zanim zaatakowaliśmy, ale jej się nie udało. Uznałem, że warto ją zabrać.
- Oj tak, warto, warto. - odparł Goblin, znów się na Ciebie patrząc i oblizując usta, ale po chwili wściekłość wróciła na jego oblicze. - Jebany Handur, pierdolony Krasnolud, kurwa jego brodata mać! Wszystkie włosy mu wyrwem z tej brody, chujec zajebany. A jak odrosną to znowu wyrwem! Gdzie on?
- Obawiam się, że zginął. Tak jak cała załoga. Przeżyłem tylko ja i Montolin, gdyby nie jego Żywiołak to też bylibyśmy martwi.
- Ech, kurwa. Pojebane to. Jak ja żem zaczynał piracić to trza było mieć trochę oleju we łbie. A tera to co? Wystarczy albo jebnąć ze łba albo znaleźć kogo, kto w nim Magię będzie miał.
Po tych słowach zamyślił się i znów zaciągnął się dymem. Po chwili machnął na Drowa, aby ten odszedł, a gdy drzwi się za nim zamknęły, zostałaś z Goblinem sam na sam. -
Tissaen niespokojnie spojrzała na “kapitanka”. Zupełnie nie podobał jej się sposób, w jaki na nią patrzył… Jeszcze raz spróbowała chociaż trochę poluźnić więzy.
-
Nic to nie dało, a Goblin zaskoczył ze swojego fotela, podchodząc bliżej do Ciebie. Złapał Cię jedną dłonią za policzki, obracając głowę tak, aby przyjrzeć Ci się dokładniej, co jednak nie było zbyt przyjemne, choćby przez szmatę w ustach, a drugą przez chwilę obmacywał Twoje piersi. Widocznie zadowolony, poklepał Cię po policzku i wziął do dłoni nóż.
- Zaciukam Ciem szybciej niż byś spróbowała, żeby mnie zaciukać, jasne? - powiedział, a Ty nie miałaś w sumie powodów, żeby mu nie wierzyć. On zaś przeciął więzy na Twoich nogach i rękach, schował nóż i wrócił na swoje miejsce w fotelu. -
// Czy mogę mieć jakąkolwiek postać żeńską, która przeżyje 10 postów bez bycia molestowaną i związaną? //
Argument z zaciukaniem zdecydowanie do niej trafił, w szczególności widząc ile broni tacha z sobą jej pobratymiec.
Od razu wyciągnęła knebel z swoich ust i rozmasowała sobie szczękę, dobrze było wreszcie być pozbawionym szmaty w ustach. -
- Nie lubiem go. - mruknął Goblin, w czasie gdy Ty byłaś zajęta sobą, wskazując ruchem głowy na drzwi, którymi wszedł Drow. - Chujec, mondrala, w dupie ma lojalność i jak zrobi swoje, to spierdoli, a chuj wie, czy nie będzie chciał mnie zaciukać przy okazji… Ale lepszego nie mam. Zakradnie się wszędzie, zrobi co trza i wróci. Z czachą zjebał, ale jak Ty mnie z nią pomożesz, to siem możemy dogadać… A jak nie to i tak nie narzekiam, jak złodziejka z Ciebie kiepska, to i inne zajęcie znajdem.
-
Odpowiedziała, gdy tylko zdołała pozbawić się knebla:
— Dogadamy się. — Rozłożyła się na krześle. — Mogę dostarczyć Ci wszystko, co ten chujek kapitanek trzyma w swojej kajucie. — Postarała się przybrać dobrą minę do tej gry. -
- To wszystko i inne wszystko też. - odparł i zarechotał, zacierając ręce. - Opowiadaj no tera, jak to wszystko było, tamten czerwonooki to powie tyle, co kto naszcza, i siem chuja z tego dowiedzieć można.
-
— No dobra. — Podrapała się za uchem. — Bo ta kajuta, jeżeli byś to zobaczył, to cholera, kapitanek nieźle się obłowił! Całe skrzynie pełne złotych monet, w jednej takiej mogłabym urządzić se pierdzieloną kąpiel, alee żeby to było wszystko! Dalej miał pełno jakichś marynarskich kurwidełek i one wszystkie też złote, srebrne, a do tego wysadzane kryształami, jakby nie mógł jak normalny cieć wziąć se normalnych. Co to w ogóle za kapitanek? Wiesz czemu mu tak odwala na punkcie tego Ponurego Napoju, co miał być krasnoludem? Cały czas upierał się, że pracuję dla niego, ale co ja, tania dziwka jestem? Od początku mu gadałam, że dla nikogo nie pracuję, tylko sam mnie zmusił do wejścia na pokład, bo jakby te dupki z jego załogi umiały zaakceptować, że przegrały i nie kradły mi mojego złota, to nie byłoby tej całej draki, nie?
-
Kapitan mniej więcej w połowie Twojego wywodu wyjął zza paska sztylet i zaczął nim dłubać sobie między zębami. Splunął na bok i schował go, gdy skończyłeś.
- Słuchej no, lala: złota i innych to ja mam tak. A zresztą rozejrzyj siem dobrze: Tyle skarbów to Ty nigdy nie widziałaś. Mnie chodzi tylko o czaszkie. Daj czaszkie, a dostaniesz swoje albo z kajuty tamtego chujka, albo z mojej, że Ci kurwa go bogactwo zbrzydnie. Stoi?
Widocznie nie miał zamiaru wtajemniczać Cię w żadne szczegóły, choć pewnie opowie więcej, jeśli uzna, że warto wtajemniczyć Cię w te szczegóły, a i może uda Ci się coś z niego wyciągnąć innymi sposobami. -
Oczy Tissaen zaświeciły się.
— Stoi. A czemu tak właściwie ta czaszka taka ważna, hę? -
Machnął ręką.
- Im mniej wisz, tym lepiej śpisz, dobres? - odparł, co dla Ciebie było dość oczywiste, że kapitan ot tak Ci się nie wygada. I jednocześnie wiedziałaś już, że skoro nie była to tylko zwykła ozdoba, to musiało kryć się za tym coś więcej, zwłaszcza jeśli Goblin był w stanie poświęcić bez mrugnięcia okiem cały okręt z załogą, aby postawić na swoim i zdobyć tajemniczy przedmiot. -
— Dobra, no. Kiedy mnie dostarczycie na tamtą łódkę? Bo chyba nie mam się sama dostarczyć, nie?
-
Goblin machnął lekceważąco ręką.
- Ni ma siem co spieszyć. Popłynął do Archipelagu Sztormu, tam som setki takich małych wysepek i chuja wiemy, na którą on se popłynoł, także trza czekać. Machniem zasadzkie i tyle, dziebniem go, jak bendzie wracać… Jak na moje, to wróci gdzie za miesiąc, może i dwa. -
— No, brzmi to mądro. A ja będę tutaj ten miesiąc, może i dwa siedziała, ta? —
-
— No, brzmi to mądro. A ja będę tutaj ten miesiąc, może i dwa siedziała, ta? —
-
- Ze mnom siem pienkna nudzić nie bendziesz. - odparł i zarechotał, mrugając do ciebie okiem. - A jak mi siem spodobasz i dobrze sprawisz, to może i jakomś robotem dostaniesz, żeby siem wykazać.
-
Przewróciła oczami, ale mimo tego odpowiedziała:
— Ehe. — I powiedziawszy to, rozejrzała się po kajucie. — Masz coś dobrego? Napiłabym się, strasznie mnie suszy. No i ten, wypadałoby na początek dobrej współpracy? — Spojrzała na swojego nowego przełożonego pytająco. -
//Wcześniej rozciął wszystkie, więc jest wolna, a post do edycji, żeby się wszystko zgadzało.//
-
- Pienkna, o początku współpracy to my se tam możem pogadać. - odparł i zarechotał, wskazując kciukiem na kapitańskie łoże. - Ładniutka jesteś, a mnie siem już nudzi ostatnio… A jak siem dobrze sprawisz, to i może dostaniesz jakie zadania czy nagrody.