[Powierzchnia] Osiedle Piastów
-
Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -10 (Wydarzenie)]
Nad wszystkim masz litość, bo wszystko w Twej mocy, i oczy zamykasz na grzechy ludzi, by się nawrócili.
~Mdr 11, 23
Nieznajomy usiadł przed Misjonarzem po turecku.
— Po-Popiel. Mówią na mnie Po-Popiel.Dzieciożerca [T-2(Dzień 0)]
Po odprowadzeniu najważniejszego członka bandy do zdobytego w mieszkania, w którym przywitał go gromki śmiech towarzyszy, herszt mógł w spokoju zastanowić się nad tym jak tego dokonać. Właściwie, oryginalny pomysł, czyli zastawienie wejścia łatwym do przesunięcia, ale nie rzucającym się w oczy przedmiotem nie wydawał się zły, jednak będzie stanowił wątpliwą ochronę przed czujnym węchem wielu mutantów. Mógłby także zataszczyć do wylotu rury pobliski kawał gruzu, który lepiej sprawdzi się w powstrzymywaniu ewentualnych intruzów, ale także spowolni ewentualną ucieczkę.
-
- Tak więc, Popielu, przestań się jąkać. Nie jestem tutaj, aby Cię zabić, a jąkanie jest jednym z elementów strachu. Strach zaś zabija racjonalne myślenie. - odparł spokojnie, a następnie podrapał się po brodzie.
- Mówiłem, że wolałbym wrócić do zdrowia, aczkolwiek teoretycznie powinienem być zdolny do walki i do czegoś tak prostego, jak chodzenie. Powiedz mi, Popielu, kiedy chciałbyś wyruszyć? -
Tak więc zastanowił się, czy może dodać do tego też jakieś opcjonalne pułapki, czyli z grubsza znów zastawić to, co o mało nie zabiło jego i reszty bandy, bo żadna z opcji, na które teraz wpadł, nie odpowiadała mu w zupełności.
-
Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -10 (Wydarzenie)]
Popiel odpowiedział dopiero po chwili, zafrapowany wcześniejszymi słowami Misjonarza:
— Prze-przestań się jąkać… Prze-przestań. Od tej chwi-chwili ża-żadnego ją-jąkania. Ża-żadnego! — Mężczyzna uparcie manewrował językiem i ustami, najwidoczniej próbując pozbyć się swojej przypadłości. Widocznie mu to nie wychodziło, tym bardziej, że Misjonarz oderwał go od usilnych prób. — Wy-wyruszę wtedy, gdy Sę-sędzia tego zachce.Dzieciożerca [T-2(Dzień 0)]
By to uczynić, musiałby odszukać w gruzowisku miejsca, gdzie mieszkańcy apartamentu umieścili broń, mającą zastrzelić intruzów wchodzących na piętro rurą. Dokonanie tego w pojedynkę byłoby dosyć karkołomne.
-
- W porządku. Wyruszymy jutro. Jestem pewien, że dzień odpoczynku dobrze mi zrobi w kwestii gojenia ran, a Twoi znajomi w Arce najprawdopodobniej na Ciebie czekają, więc raczej nie powinniśmy czekać zbyt długo.
-
Biorąc pod uwagę fakt, ilu mieli rannych i jak długo zajmie im ucieczka, liczyła się jednak szybkość, dlatego zastawił wejście czymś, co miałoby pełnić rolę kamuflażu i utrudnić wejście intruzom, ale nie łudził się, że zatrzyma absolutnie wszystko. Liczył się z tym, że większość nocy spędzi na smętnej warcie, ale trudno. Gdy już zabezpieczył wejście, ruszył na dół, do swoich kompanów.
-
Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -9 (Wydarzenie)]
— Z Sę-sędzią Bo-bożym przyjmą nas z otwa-otwartymi ramionami! — Popiel rozpromienił się szeroko.
// Proponuję, byś teraz położył się spać, bo w ciągu nocy nie przewiduję dla Ciebie żadnych przygód, a tak od razu będziesz mógł ruszać. //
Dzieciożerca [T-2(Dzień 0)]
Ci zaś już zaczęli zadomawiać się w mieszkaniu. Grot, na przykład, uważnie przyglądał się kuszy, którą najpewniej wydobył z któregoś z schowków w mieszkaniu. Widać było, że jest przejęty znaleziskiem, bo z wielką delikatnością obracał broń w dłoniach, przypatrując się każdemu elementowi i ich działaniu.
Gladiator z Chłystkiem siedzieli w kuchni. Podczas gdy Wojownik w spokoju żuł paski suszonego mięsa, obserwował przeciwległą ścianę i tylko raz po raz zaglądał na towarzysza, młody z smakiem wyjadał jeden z największych rarytasów tego świata: kandyzowane brzoskwinie. Gdy ujrzał herszta zastygł, niemo gapiąc się na niego z ustami pełnymi słodkich owoców. -
Sam nie przepadał za tego typu jedzeniem, więc skinął mu głową, aby jadł dalej w spokoju. Sam też wybrał się do kuchni, aby znaleźć coś do jedzenia, a po zaspokojeniu głodu ponownie przejrzał broń, ekwipunek, wyposażenie, zapasy i wszystko inne, co znalazł w tej żyle złota.
-
Misjonarz ziewnął ze zmęczenia.
- Popielu, weź wartę czy coś, bo teraz chciałbym pójść spać. - odparł i zamknął oczy.
// W tym poście uznajmy, że poszedłem spać, bo też nic nie planuję. // -
Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -3 (Wydarzenie)]
Misjonarz zasnął niemalże od razu, rana musiała go silnie osłabić. Na całe szczęście tym razem nic nie zakłócało jego snu, żadne wizje nie mąciły jego umysłu.
Obudził go charczący pisk orła. Zmutowany ptak zapewne krążył gdzieś ponad morzem ruin w poszukiwaniu przyszłej ofiary. Misjonarz był wypoczęty, czuł się o wiele lepiej, niż jeszcze kilka godzin wcześniej. Ból nie był już tak paraliżujący. Musiał zasnąć na przynajmniej kilka godzin, bo wnętrze pomieszczenia rozświetlała wątła i szara jasność martwego dnia powierzchni.
Zauważył, że okrywała go tunika, którą wcześniej miał na sobie Popiel. Jego kompan musiał go nakryć. Gdy zajrzał pod nią spostrzegł, że bandaże zostały wymienione na świeże. Krwawienie ustało, przynajmniej na razie.
Rozejrzał się po pokoju jeszcze raz. Był tutaj sam. Na podłodze pozostały jedynie ustawione w niewielki stosik drewka i zeschłe gałęzie. Bo Popielu nie było ni widu, nie słychu.
Dzieciożerca [T-1(Dzień 0)]
Oprócz wszystkiego, co znalazł wcześniej, udało mu się dotrzeć do jeszcze kilku opakowań sucharów i przedwojennych konserw. Znalazł także parę prostych włóczni, będących zwyczajnymi, naostrzonymi patykami i niewielką ryzę papieru, wciąż tkwiącą w nadgryzionym zębem czasu opakowaniu, wraz z pałętającymi się wokół ołówkami i długopisami. Na samym końcu udało mu się odnaleźć dosyć oryginalny przyrząd, zawierający w sobie kilka termometrów oraz dziwny wiatraczek, zespawany z kilku łyżek. Wszystko to było przytwierdzone do zewnętrznego parapetu, dlatego Dzieciożerca nie zauważył tego od razu.
Po “inspekcji” dóbr jego ciało wreszcie dało mu odczuć, że chciałoby już choć trochę odpocząć. Ziewnął, w końcu miał za sobą długi dzień.
-
Skoro nie potrzebował opieki medycznej, był najedzony i w miarę bezpieczny to najchętniej położyłby się spać. Problem był taki, że nie mógł, więc usiadł w miarę wygodnie naprzeciw drzwi, sięgnął po kuszę i nastawił się na długie czuwanie.
- Obudzę cię za kilka godzin. - przestrzegł jeszcze Chłystka, bo tylko młody nie był ranny na tyle, aby nie tylko pełnić wartę, ale przede wszystkim być w stanie ostrzec resztę przed niebezpieczeństwem i jakoś mu przeciwdziałać. -
- To w sumie logiczne, że Popiela tu nie ma. Musiał udać się na jakieś zwiady czy coś w tym stylu. - pomyślał Misjonarz, drapiąc się po włosach. Sprawdził, czy jest w stanie wstać z podłogi, a jeśli tak, to przeszedł się po pokoju w celu znalezienia swoich rzeczy. Co prawda nie zamierza jeszcze wychodzić, ale lepiej być pewnym, że Popiel w żaden sposób go nie zdradził, przykładowo zabierając rzeczy Misjonarza.
-
Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -3 (Wydarzenie)]
Choć przyszło mu to z lekkim trudem, podsyconym bólem w klatce piersiowej, to Misjonarz zdołał wstać. Zrobił kilka kroków, nieznacznie przyzwyczajając się do kłucia.
Jego rzeczy były schowane za jednym z starych mebli, a raczej zwyczajnie tam położone. Popiel musiał uprzednio złożyć ubrania w schludne kostki, zaś wszystkie bibeloty mężczyzny ułożył zaraz obok, w równie nienagannym porządku.Dzieciożerca [T-0(Dzień 0)]
— Szefie, mogę objąć wartę. — Sprzeciwił się Chłystek, stając nad Dzieciożercą. — Nie jestem zmęczony.
-
- Dlatego mówię, że cię obudzę, gdy będziesz mnie zmieniać. - burknął takim tonem, który powinien uciąć dyskusję. Nie żeby sam nie był zmęczony czy coś, ale zwyczajnie wolał mieć rękę na pulsie, jeśli nie przez całą noc, to chociaż jej część.
-
Dzieciożerca [T-0(Dzień 0)]
Chłystek przez chwilę milczał, jakby zastanawiając się i chcąc coś powiedzieć. Najwyraźniej zależało mu na tej warcie, ale finalnie odpuścił.
— To do później, szefie. — I odszedł wgłąb mieszkania. -
Skoro to miał już z głowy, to pozostało mu czekać z naładowaną kuszą wycelowaną prosto w wejście, co też zrobił. Pozwolił myślom swobodnie płynąć, a głosom w głowie się sprzeczać, gdy sam pozostawał czujny, uważnie nasłuchując i obserwując, aby jakiś Łazik czy inny Rdzawy nie wpadł tu przypadkiem i nie poderżnął wszystkim gardeł we śnie.
-
Anatol zdjął tunikę, którą otrzymał od Popiela, i założył swoje normalne ubrania, oprócz maski, której na ten moment nie potrzebował. Wyjrzał przez okno (bądź cokolwiek, co pozwalało mu wyjrzeć na zewnątrz), aby sprawdzić, co się dzieje na zewnątrz.
-
Anatol “Misjonarz” Dzierżyński [T -3 (Wydarzenie)]
Był wysoko. Na tyle wysoko, by od krótkiego spojrzenia za okno poczuć, jak nogi miękną i wiotczeją pod nim. Znajdował się w mieszkaniu na samym szczycie kilkunastopoziomowego budynku. Jeszcze z czasów kariery Łazika pamiętał, jak złą sławą cieszyły się wysoko położone piętra: Gniazda uskrzydlonych mutantów, zarywające się podłogi, głosy i halucynacje…
Jednak tym krótkim zerknięciem zdążył zauważyć, że na zewnątrz siąpił niemrawy deszcz i dął lekki wiatr.
Gdy ogłuszające wrażenie wysokości wciąż nie chciało opuścić jego głowy, usłyszał dobiegające z korytarza, ledwo słyszalne kroki, ni to ludzkie, ni to zwierzęce, ni to zmutowane. Ciche pacnięcia na spękanym betonie jednak na pewno musiały do kogoś (lub czegoś) należeć.
Dzieciożerca [T-9(Wydarzenie)]
// Rzucałem kostką, wyrzuciła przyspanie Dzieciożercy. Uważam, że to uczciwe rozwiązanie, szczególnie biorąc pod uwagę kompanów gotowych do uratowania dupy szefa. //
Choć Dzieciożerca pozostawał w pełnym skupieniu przez pierwszy kwadrans, tak z czasem osłabione ciało zaczynało brać nad nim górę. Jego głowa opadła, przytulając się do ściany, zaś mięśnie, zmęczone całym dniem na chodzie, wreszcie odetchnęły z ulgą i mimowolnie rozluźniły się. Nawet nie zauważył, gdy wraz z głosami plotkującymi w głębi jego czaszki, osunął się w kajdany snu.
— Szefie?
Wśród szeptów i półsłów powierzchniowej nocy Dzieciożerca rozpoznał głos Chłystka, przebijający zasłonę niemalże zupełnego, smolistego mroku.
-
- Kurwa, co to może być? - pomyślał zdenerwowany i rozpoczął poszukiwania swojego rewolweru. Cokolwiek (bądź ktokolwiek) szło w jego stronę, może nie być przyjazne, przez co Misjonarz chciał być na to przygotowany. Niemalże natychmiastowo przeszły go ciarki.
- Czy to jest kolejna próba, na którą wystawia mnie Bóg? -
//Jakbyś mi go zabił to też bym nie płakał, to postać, co do której zdaję się na ciebie, nie mam wielkich planów na jej rozwój, jak w przypadku Szczurołapa, ma po prostu odwalać bandycki szajs i dobrze się przy tym bawić, więc spoko.//
Pierwszym odruchem było zignorowanie go i przerzucenie się na drugi bok, aby spać dalej. Bandyci nie pracowali jak górnicy w Metrze, nie musieli wstawać o określonej porze na swoją zmianę. Ale nim do końca ta myśl wybrzmiała w jego czaszce, inny głos wydarł się donośnie, że nie jest przecież w swoim wygodnym, jak na realia, łóżku w kryjówce, ale w dopiero co zajętej bazie łazików. Bazie, którą ci mogli chcieć odzyskać. Której miał pilnować. A zamiast tego zasnął. Dlatego zamiast odpowiadać poderwał się na równe nogi i uniósł broń, gotowy do walki z wchodzącymi do środka napastnikami.