Warszawa
-
— Powiedziałbym, że przydałoby się jakieś schronienie, transport i broń, ale pewnie o tym mogę pomarzyć. Jakieś bezpieczne miejsce by się przydało, bo ten ksiądz i wampiry, nie powiem, nastraszyli mnie.
-
- Nie zabiorę cię do siebie, jeśli będziesz mieć na głowie bandę dobrze uzbrojonych popaprańców, jak tamci. Ale mogę dać ci mapkę do kilku innych kryjówek, co prawda nie ma tam zbyt wielu wygód, ale sztywni czy ludzie się tam nie zapuszczają.
-
— Nie obraziłbym się, gdybyś dał tę mapkę.
-
Pokiwał głową i poszedł do samochodu, wracając po kilku minutach ze zwiniętą w rulon kartką papieru, którą ci wręczył.
- Przerysowałem plan miasta i coś tam nabazgrałem, raczej się odnajdziesz. -
— Odnajdę. W tym samym miejscu jutro się spotykamy czy w innym?
-
- Tutaj, tutaj. W południe, pamiętaj. I jeśli za bardzo się spóźnisz to uznam, że nie żyjesz i odjadę, a nie będę tu więcej przyjeżdżać i wyć za tobą z tęsknoty.
-
— Też cię kocham. Jeżeli to wszystko, to ja spierdalam znaleźć jedno z tych miejsc zaznaczonych na mapie.
Tak jak wcześniej powiedział, odszedł, jeżeli to było wszystko. W jakieś wolnej chwili rozłożył mapę i najpierw spróbował znaleźć siebie na mapie, a potem w ogóle zobaczyć, co na niej jest. -
//My? Robert się na ciebie wypiął, uznał, że nie ma zamiaru bawić się w tak ryzykowną akcję i ma zamiar odjechać z Zygmuntem. Machnąłeś się czy jednak będziesz go jakoś namawiać czy coś?//
-
//Oj, powinno być “ja”. Z przyzwyczajenia już pisałem w liczbie mnogiej.//
-
- Nie daj się zabić. - rzucił tylko Zygmunt na pożegnanie, Robert życzył ci powodzenia i uścisnął dłoń, a później obaj wsiedli do samochodu i odjechali.
Na mapie zaznaczonych było kilka miejsc. Jedno z centrów handlowych, bodajże Złote Tarasy, opatrzone były sporym iksem i napisem Nie idź tam, kurwa! Kolejne punkty na mapie, których nie mogłeś rozpoznać jako coś ciekawego, pozbawione były podobnego dopisku. -
— Nie daj się zabić. No i nie idź tam do tego krzyżyka, kurwa. — pomyślał, gdy zobaczył ów napis na kartce. Teraz musi sobie obrać jakieś miejsce za cel i tam pójść. Musi być ono blisko miejsca, w którym mają się spotkać, ale i daleko od tego, w którym wcześniej spał. Nie chce trafić na księżulka i jego modły. Na wampiry też trafić nie chce. Ruszył, gdy wybrał sobie miejscówkę na mapie.
-
Udało ci się przekraść do kryjówki bez większych trudności po drodze. Okazało się, że ową kryjówką jest niewielka komórka na tyłach bloku. Sprytnie, bo żaden szabrownik o zdrowych zmysłach się tam raczej nie zapuści, mając tuż obok o wiele ciekawszy łup.
-
Nie są to żadne luksusy, ale to i tak chyba lepsze niż osrany kiosk. Sprawdził, ile jeszcze jest czasu do zachodu słońca. Jeżeli zostało mu parę godzin, to rozejrzał się po bloku. Może i na gówno trafi, ale przynajmniej jakoś zabije czas.
-
Blok był pusty i nie natrafiłeś tam na absolutnie nic ciekawego. Ale po powrocie do komórki po tych bezowocnych poszukiwaniach odnalazłeś coś, co przeoczyłeś, czyli niewielką klapę w podłodze, a w niej worek z zapasami. Niewiele tego, ale było tu trochę mielonki, konserw, sucharów, wody w butelkach, jakaś gaza i bandaże.
-
Pewnie Zygmunt to tutaj ukrył, aby nie siedział o suchym pysku, gdyby musiał gdzieś się szybko schować. Przynajmniej Maciek nie będzie siedzieć teraz z pustym żołądkiem. Zjadł jedną konserwę i napił się trochę wody. Lepiej się śpi i czuwa, gdy człowiek jest napity i najedzony. Gdy zjadł i popił, ułożył się pod ścianą i chyba zaczął czekać aż zaśnie sam z siebie.
-
Nuda zżerała cię niemalże żywcem, ale lepsza ona niż Zombie. Po jakimś czasie w końcu zasnąłeś, budząc się dopiero nad ranem, nieco obolały, ale przynajmniej pełen sił, które będą ci dziś bardziej niż potrzebne.
-
Wszystko potrafi człowieka zeżreć, ale jakieś zwierze, inny człowiek lub sztywniak potrafią zrobić to dosłownie. Wstał, porozciągał się i zanim wyszedł z komórki, zjadł trochę sucharów i popił to wodą. Zapasy zostawił tak, jak były tu wcześniej, i ruszył w kierunku miejsca, w którym miał się spotkać z Zygmuntem.
-
Gdy tam przybyłeś, już czekał, choć obaj pojawiliście się przed czasem.
- Zgaduję, że znalazłeś jedną z kryjówkę i tam spędziłeś poprzedni dzień. Naucz się wszystkich punktów na mapie na pamięć i spal mapę, jeśli chcesz wykraść coś tamtym, to ja nie chcę, żeby znaleźli ją przy twoim trupie… Albo oddaj mi ją, tak po prostu. -
Jeszcze kilka razy rzucił okiem na kartkę, aby chociaż część z niej zapamiętać i wtedy mu ją oddał.
— Wsadziłbym ją sobie głęboko w dupę, gdyby była taka potrzeba. -
- Mam tylko nadzieję, że jeszcze tego nie zrobiłeś. - odparł i parsknął śmiechem. - Cóż… Pozostaje mi chyba tylko życzyć ci powodzenia, nie?