Elfi Las
-
- Ja też, szczególnie na nas. - skomentował i wrócił na wóz. Coś go jednak podkusiło i sprawdził czy nikt w międzyczasie nie wszedł na pakę, by dobrać się do beczek z alkoholem.
-
//to rzuć łatwy na kognicję
-
-
//Ale uznajesz?
-
Spostrzegł dziwne, ciemnoskóre stworzenie wystające spod płachty.
-
- Hej Vince, mamy pasażera na gapę. - skomentował, uważnie obserwując istotę.
-
Stworzenie warknęło i rzuciło się w ich stronę.
-
Odsunął się gwałtownie w bok, by uniknąć ataku.
-
//no to łatwy na reakcję
-
//Daj znać jak się nie wyświetli
-
//widać
-
Stworzenie poleciało do przodu i wylądowało na koźle. Vince również zdołał się uchylić, więc jedynym rannym był koń, który spanikowany stanął dęba. Wozu może nie wywrócił, ale za to zerwał się i popierdolił w las.
-
- Ja pierdziele, co to było!? - zakrzyknął wystraszony.
-
— Kto by to wiedział. Ważne, że nic nam się nie stało. Wolisz szukać konia czy pilnować wozu?
-
- Chyba przypilnuje wozu. Żaden ze mnie tropiciel.
-
- Chyba przypilnuje wozu. Żaden ze mnie tropiciel.
-
— To uważaj na siebie. Gówno może jeszcze wrócić.
-
- Tak, ty też. - powiedział lekko sceptycznym głosem
-
Vince wyciągnął spod płachty maczetę i ruszył w las. Przez chwilę było go słychać, ale niezbyt długo. LJ został sam.
-
Wolał nie wiedzieć po co Vinceowi maczeta, ale rozumiał jego zapobiegliwość. Sam sprawdził pod płachtą czy nie znajduje się tam coś czego może użyć do obrony