Elfi Las
-
Stworzenie warknęło i rzuciło się w ich stronę.
-
Odsunął się gwałtownie w bok, by uniknąć ataku.
-
//no to łatwy na reakcję
-
//Daj znać jak się nie wyświetli
-
//widać
-
Stworzenie poleciało do przodu i wylądowało na koźle. Vince również zdołał się uchylić, więc jedynym rannym był koń, który spanikowany stanął dęba. Wozu może nie wywrócił, ale za to zerwał się i popierdolił w las.
-
- Ja pierdziele, co to było!? - zakrzyknął wystraszony.
-
— Kto by to wiedział. Ważne, że nic nam się nie stało. Wolisz szukać konia czy pilnować wozu?
-
- Chyba przypilnuje wozu. Żaden ze mnie tropiciel.
-
- Chyba przypilnuje wozu. Żaden ze mnie tropiciel.
-
— To uważaj na siebie. Gówno może jeszcze wrócić.
-
- Tak, ty też. - powiedział lekko sceptycznym głosem
-
Vince wyciągnął spod płachty maczetę i ruszył w las. Przez chwilę było go słychać, ale niezbyt długo. LJ został sam.
-
Wolał nie wiedzieć po co Vinceowi maczeta, ale rozumiał jego zapobiegliwość. Sam sprawdził pod płachtą czy nie znajduje się tam coś czego może użyć do obrony
-
Chociażby po to, by przedrzeć się przez chaszcze. Pod płachtą został jeszcze kij.
-
Chwycił go, tak na wszelki wypadek i będąc uważnym na wszelkie hałasy pilnował wozu.
-
Usłyszał śmiechy dochodzące z krzaków.
-
Naturalnie spojrzał się w kierunku tych krzaków, próbując wypatrzeć śmieszków. Dzikie bestie raczej się nie śmieją, więc odłożył kij, ale na tyle by mieć go w zasięgu dłoni.
-
Zobaczył wtedy tę istotę raz jeszcze. Wyglądała jak dzika świnia, ale stała na dwóch nogach. Dalej się śmiała.
-
- Co cię tak bawi? - zapytał, nie będąc pewnym co myśleć o tej sytuacji