Kreeou
-
On również się ukłonił. Wygląda na to że taki jest tutaj zwyczaj.
- Nazywam się Lawrence Norrys Junior. Lub L.J., po prostu. -
Któryś z elfów wyjął notes i zapisał.
— Zbiera pan karty, tak? -
- W rzeczy samej, tak.
-
— Glejt jest?
-
- Jest. - tu wyciągnął i pokazał elfowi glejt.
-
Obejrzał go sobie.
— Długo zamierzasz tu zabawić? -
- Tyle co pozbieram karty. Najdłużej na noc.
-
Pokiwał głową.
-- Stan cywilny? -
- Wolny.
-
– Hm, pierwszy raz ktoś odpowiedział bez wahania.
-
- Gdy ostatnio patrzyłem na swoje dłonie nie widziałem obrączki. Stąd ta pewność.
-
— Mial chyba na myśli, że pierwszy raz ktoś się nie zastanawiał, po co im twój stan cywilny — wtrącił Likho.
Elf zamknął zeszyt i odszedł. Pozostali jeszcze przez moment się śmiali. -
Wzruszył ramionami.
- Założyłem że procedury administracyjne wyglądają wszędzie tak samo. - odpowiedział leszemu i zapytał - Wiesz u kogo dostanę tutaj Karty? -
Wzruszył ramionami.
— Nie jestem zorientowany. Ale wydaje mi się, że ci tutaj cię chętnie zaprowadzą. -
- W sumie logiczne. - podszedł do jednego z elfów, który jeszcze ich nie opuścił - Przepraszam, wie pan może gdzie znajdę tutaj osoby które mają Karty?
-
— Proszę iść za mną.
-
Nie spodziewał się że to będzie tak proste. Pożegnał się z Likho i podążył za elfem.
-
Zobaczył straszego elfa rzeźbiącego coś w drewnie.
— Ardehelu, masz gościa.
Elf spojrzał w jego stronę. Miał zamglone oczy. -
- Dzień dobry. - powiedział - Jestem L. J. Zbieram Karty.
-
— Widzę właśnie. Wbrew pozorom widzę jeszcze całkiem nieźle. Z jakiegoś powodu w czerni i bieli. Wyglądasz na całkiem zdecydowanego człowieka, LJu. Chciałbym wiedzieć, co ci się marzy. Nie mówię od razu o życzeniach od kart, po prostu zastanawiam się, co ciebie pcha do przodu.