Kreeou
-
— Jest jeszcze Akairis. Wydaje mi się, że teraz znów będzie zamęczał Likho.
-
- Wiesz może gdzie go znajdę? Akairis, nie Likho.
-
Wskazał mu dom, ukryty pośród zarośli.
-
- Dziękuje. Miłego dnia. - kiwnął głową i ruszył we wskazanym kierunku
-
— I widzisz, Likho, mi to by się przydało już umrzeć. Za stary jestem, żeby gadać z tymi wszystkimi dziećmi świata. A ty w sam raz zajmiesz moje miejsce!
-
Stanął gdzieś z boku, by móc przysłuchać się dziwnej konwersacji
-
Likho golnął sobie coś, co miało mocny ziołowy zapach.
— Akairisie, szanuję twoje zdanie, ale nie chcę brać na siebie takiej odpowiedzialności.
— Ale pomyśl sobie o tym. Jesteś leszym, kto inny będzie mógł się zaopiekować lasem? -
Słysząc że jego przyjaciel faktycznie znalazł się w niemiłym położeniu, postanowił się wtrącić. Zapukał do drzwi
-
Akairis zwrócił wzrok na LJa.
— Oho, przybył Joker. Poszukiwacz drogi do domu. -
- W rzeczy samej, to właśnie ja. - powiedział i spojrzał się na Likho - Mam nadzieje że nie przeszkadzam
-
— W sumie to byś się przydał. Tem stary piernik próbuje mnie emocjonalnie wmanewrować w przejęcie jego stanowiska.
Elf roześmiał się i kręcił lekko głową. Likho zacisnął pięści i odetchnął. -
- Z tego co ci widzę dobrze ci idzie bycie asertywnym. Ale jak chcesz to mogę tutaj postać i wzmocnić cię swoją obecnością
-
Schował na moment twarz w dłoniach.
— Och, znacie się? — zapytał Akairis.
— Ta — mruknął leszy — masz tu perspektywę, dzuadku. Ten tu LJ jest ode mnie starszy. A sam wiesz, że nawet on ma całe życie przed sobą. -
- Nawet ja? - zapytał i spojrzał się na leszego
-
— Sorki. Z naszej perspektywy ludzkie życie jest krótsze. Mam na myśli, że będę raczej żył dłużej od ciebie, więc nie chcę przywiązywać się do tego jednego lasu na zawsze.
-
- Cóż, zakładam że takie przywiązanie się do lasu jest nieco bardziej… angażujące niż małżeństwo, więc może faktycznie powinieneś być w pełni gotowy na takie zobowiązanie.
-
— Zaślubiny z lasem, co?
Akairis na moment popadł w zadumę. Do pełnego obrazu brakowało mu jeszcze fajki. W końcu klasnął.
— Niech wam będzie. Odpuszczę. Drogi Likho, podaj swojemu towarzyszowi kartę.
Leszy wyjął kartę z jakiejś szuflady, a potem dał ją LJowi. -
- Dzięki. No i dziękuję oczywiście panu. - kiwnął głową w kierunku elfa.
-
Likho wybiegł za LJem jakby zależało od tego jego życie.
-
- Odnoszę wrażenie jakbym ci życie uratował. - powiedział rozbawiony idąc dalej przed siebie.