Begin
-
— Ale to jest co innego. Chodzi mi… chodzi mi o bezinteresowność. A poza tym to przecież ty pierwsza do mnie zagadałaś, a to jest zasadnicza różnica.
-
- Ah, w sensie że mieszkańcy Krainy Czarów nie cieszą się z gadającego kota tak bardzo jak ja? - Odparła śmiejąc się. - Zagadałam bo wyglądałeś tak bardzo magicznie! W sensie, nigdy nie widziałam tak czerwonego futra, to pomyślałam że może ma to związek z magią…
-
Odwrócił lekko wzrok, jakby zawstydzony.
— T-to… to rzeczywiście nie jest zbyt koci kolor.
Upił łyk piwa i obejrzał jakby krytycznie swoją łapę.
— W sumie to ja po prostu mam w tym kolorze włosy. W mojej… normalnej postaci. -
- Czekaj, to w Krainie każdy może mieć taki kolor naturalnie? Ale Wam teraz zazdroszczę… - Odparła i upiła łyk drinka, ciekawa czy faktycznie jej zasmakuje. - Ej, a znasz jakieś czary? - Dodała po krótkiej chwili, odwracając się gwałtownie w jego stronę.
-
— Troszkę. Ale bardzo mało.
-
- A jakie na przykład?! - Zapytała podekscytowana.
-
— Moje łzy leczą raka, a pocałunki poprawiają humor.
Możliwe, że kłamał. Nie wiedziała na pewno. -
Nieco ją ta odpowiedź zawiodła. Nie znaczy to że nie jest pod wrażeniem, spodziewała się jednak czegoś bardziej widowiskowego.
- A coś bardziej widowiskowego? - Zapytała z nadzieją w głosie. -
Zmarszczył mordkę.
— Nie wiem czego ty oczekujesz. -
- Nooo, jakieś kule ognia, teleportacje, telekinezy czy inne podobne i widowiskowe rzeczy.
-
— Jakbym umiał widowiskowe rzeczy, to chyba miałbym jakieś towarzystwo.
-
- A ja to co?
-
— Cóż, przed chwilą brzmiałaś, jakbyś zamierzała sobie pójść.
-
- No wiesz co! Widowiskowe czary byłyby tylko fajnym dodatkiem, a nie atrakcją główną - odparła i wzięła łyk drinka.
-
On siorbnął swojego piwa. Chyba się uśmiechnął.
— Przepraszam, chyba źle cię oceniłem. -
- Nic się nie stało, nie dziwi mnie jakoś szczególnie taka ocena. - Wypiła drinka. - Dobrze znasz tę krainę?
-
— Całkiem dobrze. A czemu?
-
- Bo chciałam trochę tego miejsca pozwiedzać, a bez przewodnika byłoby nudno. Na pierwszy ogień idzie Sybir! - Zakrzyknęła radośnie, dodając po chwili myślenia - Czy jakoś tak…
-
Sho roześmiał się.
— Masz pewnie na myśli Sybil. Nie martw się, wiele osób przekręca tę nazwę. Tamto… tamto miejsce znam jak własną kieszeń. -
-Pochodzisz stamtąd? - Zapytała szczerze zaciekawiona.