Milan
-
Udało mu się, ale wtem usłyszał huk i przeszył go paskudny ból w boku.
-
Aż padł na jedno kolano i instynktownie złapał się za ten bok. Spojrzał się na swoje dłonie, a potem na miejsce z którego padł strzał.
-
Ethan leżał na ziemi, krew lała mu się z głowy, ale wciąż chwiejnie trzymał pistolet. LJ słyszał szarpaninę za sobą i jakieś szepty, aż w końcu ktoś zaczął się do niego zbliżać.
-
Na tyle ile miał sił podbiegł do Ethana i spróbował wyrwać mu z dłoni pistolet, by obronić się przed tym co nadciągało. Czyżby w tym miejscu faktycznie grasowało jakieś monstrum?
-
//co?
-
//No że kuśtyka do tego gościa, zabiera mu ją i gwałtownie odwraca się w kierunku tychże szeptów
-
//pytałam o monstrum
Zobaczył dziwaczny widok. Posiniaczony nożownik i zakrwawiony Likho wyglądali, jakby się w jakiejś kwestii dogadali. Leszy zaklął szpetnie i ruszył w stronę LJa, jak gdyby nigdy nic.
-
- Likho? Co jest?! - mówił z wyciągniętą bronią, zaniepokojony zachowaniem (i wyglądem) przyjaciela.
//No jakieś dziwne szepty, no to założyłem że o jakiego potwora chodzi
-
— Możesz wstać, czy trzeba ci pomóc? Ta rana nie wygląda dobrze.
-
Spojrzał na siebie. Okazało się że faktycznie, leży a nie stoi. Toteż spróbował to zrobić o własnych siłach.
-
Było to dość bolesne, ale podniósł się. Zaczął się za to chwiać, więc Likho pokuśtykał bliżej i zarzucił sobie jego ramię.
— Ja sobie jakoś poradzę, ale tobą musi się zająć specjalista. Idziemy.
Powoli ruszył do wyjścia, nie bacząc na tamtych. -
Widząc że sytuacja się rozwiązała, schował nowo zdobytą broń do spodni, wcześniej ją zabezpieczając.
- Co się tam w zasadzie stało? -
— Powiedzmy, że znaleźliśmy kompromis. Kolesiowi niespieszno było umierać drugi raz, a i ja tylko bym stracił, gdybym go zabił.
-
- A ja zdaje się że wymieniłem łom na pistolet - mruknął - Trochę głupio że wyszliśmy z tego całego zdarzenia na zero. A nawet na minusie, licząc ten postrzał.
-
— Czy ja wiem? — Likho wyjął z kieszeni karty. — Na mój gust to jest trochę na plus. Więc jednak na zero.
-
Uśmiechnął się.
- No ciebie to jednak zawsze można liczyć -
— Cieszę się. A teraz szybko, zanim ci się zemdleje.
-
- Spokojnie, twardy jestem. - uśmiechnął się niemrawo. Mogli już znaleźć tego lekarza
-
Dotarli na miejsce, gdzie z przyczyn technicznych zostali rozdzieleni. Gdy LJ się obudził po wszystkim, było rano.
//punkcik w ??
-
Przetarł zmęczone oczy i usiadł na łóżku, po czym rozejrzał się po sali.
//Morfologia